Cztery

311 48 24
                                    

Jasnowłosy chłopiec biegł szybko przez podwórko z zaciśniętymi pięściami. Podmuchy wiatru zmywały mu łzy cieknące po policzku, a z niewielkiej rany na kolanie sączyła się powoli krew, której krople upadały wprost na soczyście zieloną trawę i białe buty chłopca. Malec wbiegł wprost w otwarte ramiona starszego mężczyzny. Wtulił się mocno w delikatny materiał jego koszuli i pozwolił chłonąć mu swoje łzy. Dopiero po chwili uspokoił się na tyle, aby uścisk jego dłoni zelżał, po czym załkał, najpierw bardzo cichutko, ledwie słyszalnie, po czym wydał zupełnie już niepohamowany jęk rozpaczy. Mężczyzna przytulił malca mocniej do siebie i pogłaskał po plecach.

- Płacz, płacz Jiminie, ile tylko potrzebujesz.

Jimin powoli wyszedł z objęć dziadka i zdziwiony zapytał.

- Dziadku, dlaczego mówisz, żebym płakał, skoro inni śmiali się ze mnie? – mówiąc malec zachłystywał się powietrzem i połykał wciąż, słone łzy.

- Ponieważ nie ma nic złego w płaczu, tak samo jak nie ma nic złego w śmiechu. Lepiej wprawdzie jest się śmiać niż płakać, ale lepiej też płakać niż nie czuć nic. A ja pragnę, żebyś czuł zawsze jak najwięcej Jiminie! Pamiętaj – dziadek złapał chłopca za ręce – nigdy, przenigdy, nie bój się tego co czujesz, nigdy nie wstydź się tego. I nie daj sobie wmówić, że jesteś słabszy dlatego, że czujesz więcej niż inni. To jest twoja siła Jiminie. – mężczyzna ścisnął dłonie dziecka.

*dzzzt dzzzt dzzzt*

*dzzzt dzzzt dzzzt*

Budzik. Znowu ten cholerny budzik.

-Zamknij się! - wymamrotał Jimin zachrypniętym głosem i nakrył głowę białą poduszką. Uporczywy dźwięk nie dawał jednak za wygraną, wiercąc mu w głowie dziurę. Jimin przeczołgał się na drugi koniec łóżka i chwycił telefon leżący na szafce. Spojrzał na godzinę i przez dłuższą chwilę był mocno skonsternowany faktem, że wyświetlacz pokazywał 04:30 rano. Minęła co najmniej minuta zanim jasnowłosy uświadomił sobie dlaczego wstaje o tak szalonej godzinie. Gdy jego zaspany jeszcze umysł zdołał połączyć kropki w logiczną całość, Jimin uderzył się otwartą dłonią w czoło i westchnął żałośnie.

-No tak, wycieczka na górę. – powiedział sam do siebie i stęknął głośno owijając się mocno kołdrą. – Ale ja nie chcę! – zawołał a dźwięk odbił się od drewnianych ścian domu.

Tak naprawdę Jimin skłamał, gdyż z jakiegoś powodu ciężko było mu się przyznać samemu przed sobą, iż czuje lekką ekscytację w związku z poranną wyprawą. Nie był pewny, czy było to spowodowane radością w związku z przywoływaniem dawnych wspomnień czy też cieszył go fakt, że nareszcie coś nowego, coś zupełnie innego dzieje się w jego życiu w tym miejscu. A może po prostu cieszył się, że może pokazać takie piękno swojemu nowemu sąsiadowi i być może poruszyć tym jego naturalną obojętność. Najpewniej była to mieszanina tych wszystkich uczuć. Najważniejsze było jednak to, że spowodowała ona gwałtowny przypływ energii i po kilku minutach Jimin pakował już niewielki plecak, popijając co chwilę świeżo przygotowaną kawę. Zapakował niebieski termos z gorącą herbatą z liści papai, kanapki z boczkiem, które przygotował poprzedniego wieczoru i małą latarkę. Ze względu na temperaturę o tej porze zarzucił na siebie cieplejszą, czarną kurtkę i już miał wychodzić, kiedy przypominając sobie nagle o czymś cofnął się z powrotem do salonu. Podbiegł do szafki stojącej w rogu pokoju i schylił się do najniższej szuflady. Otwierała się ona bardzo ciężko, wydając przy tym dźwięk tarcia metalu i drewna. Mogło to świadczyć o tym, że nie była zbyt często używana. Jimin pogrzebał chwilę w szufladzie i wyjął z niej niewielki nóż zapakowany w skórzany, lekko podniszczony pokrowiec. Schował nóż do bocznej kieszeni plecaka i momentalnie poczuł się znacznie pewniej. Przecież nie musiał go używać. To tylko na wszelki wypadek.

Znów przyszła wiosna i zakwitły azalie.  | yoonminOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz