Rozdział 6

553 45 2
                                    

- Tak... - pokiwałem smutno głową - Ale najbardziej boję się o ciebie... Co jeśli cię znajdą?

~ Spokojnie, jeżeli bedzie taka konieczność to schowam się w grocie Furii,  korytarzem przejdę do jaskiń pod wyspą i tam na ciebie zaczekam.

- No dobra...  -  powiedziałem z ulgą.  Dobrze że chociaż jeden z nas ma jakiś plan na przeżycie -  Idziemy
latać? - zapytałem.

~ Jeszcze się pytasz?! ~ wykrzyknął z entuzjazmem, wrzucił mnie na swój grzbiet i wystrzelił w górę. Po chwili byliśmy już w chmurach i szybując podziwialiśmy wschodzące słońce. Przelecieliśmy obok wyspy Łupierzców robiąc slalom między skałami. Niestety podczas ostrego skrętu w górę wypadłem z siodła i zacząłem spadać w kierunku wzburzonej przez fale, tafli wody. Szczerbatek za późno zorientował się o mojej nieobecności i kiedy chciał mnie złapać, skrzydło zachaczyło mu o wodę i oboje do niej wpadliśmy. Naturalnie ta przerośnięta gadzina się na mnie obraziła, więc musiałem sam dopłynąć do najbliższej gładkiej skały.  Usiadłem na niej i zacząłem rozmyślać. Co gdybym był innej postury?  Czy by mnie wtedy akceptowali? Czy byłoby lepiej gdybym nie był synem wodza, lub mieszkał na innej wyspie? Co jest jeszcze do odkrycia za granicami Archipelagu? Siedziałem tak i nagle zdałem sobie sprawę że za niecałe pół godziny zaczyna się szkolenie. Raptownie zerwałem się na nogi i odwróciłem do Mordki.

~ Szczerbek! Musimy już wracać! ~ krzyknąłem i już po chwili byłem w łapach mojego najlepszego przyjaciela. Jakiś czas później dolecieliśmy na Berk, na Krucze Urwisko, gdzie pożegnałem się szybko z Mordką i pobiegłem w stronę areny. Na miejscu byli już wszyscy uczestnicy szkolenia łączne z pełniącym obowiązki nauczyciela Pyskaczem. Oczywiście nie obyło się bez niezbyt miłej krytyki pod moim adresem. Kowal jednak zbył ich marudzenie i kazał się uciszyć. Gdy pośród młodzikami zapanowała martwa cisza, nauczyciel odezwał się lekko wesołym głosem.

- Witam serdecznie na Smoczym Szkoleniu! Jak sami wiecie, będziecie się tu uczyć jak poskramiać atakujące nas bestie. Czy są jakieś pytania? - popatrzał na każdego i zatrzymał swój wzrok dłuższą chwilę na mnie - Nie? To świetnie... Tylko którego smoka by wam dać na początek? Śmiertnik? Nie... O! Już wiem! - wykrzyknął, dokuśtykał do jednej z klatek i otworzył ją - Oto Gronkiel. Czy ktoś może o nim trochę opowiedzieć? - zapytał.

- Należy do klasy kamiennej. Posiada małe skrzydła i duży ogon, który z wyglądu przypomina maczugę. Jest głazożerny - zakończył Śledzik uciekając przed lawą smoka.

- Bardzo dobrze, a teraz spróbujcie zagonić tego potwora spowrotem do klatki - powiedział uśmiechając się cwano nauczyciel.

- Ej... - zagaił z przerażoną Smark - A może najpierw jakaś teoria, co?

- Przykro mi, ale nie... - odpowiedział ze znużoną miną kowal - Preferuję zajęcia praktyczne. Co jest wam teraz potrzebne?

- Lekarz? - udałem głupka.

- Bonus do szybkości? - zapytał biały jak kreda Śledzik. Serio? To wogle istnieje coś takiego? Japierdole... I to niby ze mną jest coś nie tak. Gdzie ci ludzie mają mózgi?

- Tarcza! - wykrzyknęła poprawną odpowiedź blondynka.

- Doskonale Astrid! Tarcza! - pochwalił ją Pyskacz - Jeśli mielibyście wybierać między mieczem a tarczą, bierzcie
tarczę - poradził. Wszyscy,  łącznie ze mną, rzucili się na sprzęt leżący w stojakach pod wschodnią ścianą areny. Dopadłem do swojej tarczy i udawałem, że nie mogę jej podnieść. Po chwili podszedł do mnie kowal,  zlitował się nade mną, podniósł ją i wcisnął mi do rąk. Rozejrzałem się wokoło i zobaczyłem smoka pędzącego w moją stronę.  Nie wiedział kim jestem, ponieważ zamaskowałem swój zapach żeby zachowywał się naturalnie. Upuściłem tarczę i zacząłem biec, a z mojego wnętrza wydostawał się dziki ryk, zwany też niekiedy atakiem paniki. Przez ostatnie kilka lat nauczyłem się całkiem nieźle symulować. Czasem Szczerbo żałuje że podzielił się ze mną tą wiedzą,  ponieważ jestem nie do zniesienia. Ale wracając... Podczas biegu zauważyłem że wśród "graczy" zostaliśmy tylko ja i niebieskooka piękność. Kiedy po raz kolejny okrążałem arenę i Gronkla, usłyszałem jak smok coś mruczy, więc uruchomiłem lepszy słuch.

~ Cholerny człowiek... Ani go złapać, ani trafić ~ marudził. Niestety w tym momencie odezwała się moja niezdarność i zachaczyłem nogą o kamień, a jakby tego było mało, wyjebałem się prosto na kamienną podłogę. Kiedy podniosłem się i chciałem biec dalej, jakaś siła pchnęła mnie prosto na najbliższą ścianę. Odwróciłem się szybko i uwolniłem swój, dotąd ukrywany, zapach. Smok wyczuwając go zaczął natychmiast hamować, ale był tak rozpędzony, że udało mu się to zrobić dopiero tuż przede mną. Wystraszony gad cofnął się do tyłu.

~ Nie! ~ krzyknąłem kiedy chciał zniżyć łeb ku ziemi ~ Nikt nie może się o tym dowiedzieć. A już w szczególności mój ojciec, rozumiesz? ~   Gronkiel pokiwał głową ~ Inne smoki pewnie już wiedzą, ale przekaż im żeby nie zwracały na mnie szczególnej   uwagi i normalnie atakowały. ~ powiedziałem tonem nie znoszącym sprzeciwu. Gdy smok chciał mi odpowiedzieć nagle między nami znalazł się Pyskacz, zachaczył swoją protezą o pysk i zaciągnął go do klatki.

- Pamiętajcie! Smok zawsze wykorzysta okazję żeby was zabić, dlatego wy musicie pokonać go pierwsi - poradził nam, zanim wyszedł z areny.

- Słyszysz Czkawkuś? - spytał Sączysmark z miną przemądrzałego.

- Tak, głuchy nie jestem Smarku - odpowiedziałem zapominając że mam grać rolę przestraszonego chudzielca.

- Jak ty mnie nazwałeś?! - wybuchnął.

- Smark - wzruszyłem ramionami, a on żucił się na mnie z pięściami. Nie zwracałem uwagi na zadawane mi razy, bo byłem zbyt zajęty przekonywaniem ukrytych w lesie smoków, żeby nie próbowały mi pomóc. Nagle usłyszałem warkot Szczerba i wiedziałem że już się szykuje do skoku, a jeśli on by skoczył to reszta gadów nie wahałaby się ani sekundy dłużej i zaatakowałaby otaczających mnie nastolatków. Zacząłem spowalniać swój oddech, a co za tym idzie, również pracę serca. Zobaczyłem jak Śledzik i Astrid z trudem odpychają Smarka i kucają przy mnie.

- Ingerman, biegnij po Gothi! - usłyszałem jeszcze krzyk blondynki i głośne ryki,  a po chwili wszystko ucichło. Przestałem widzieć i słyszeć cokolwiek. Pochłonęła mnie bezkresna czerń. Zemdlałem...

✂️✂️✂️✂️✂️✂️✂️✂️✂️✂️✂️✂️✂️✂️

Ok... No więc wreszcie raczyłam wstawić nowy rozdział... Jeśli chcecie możecie przyjść do mojego domu i mnie zabić... Um...  Sory... 😢 Zapomniałam że nie znacie adresu 😷😅😀😘

PS: Komentujcie i gwiazdkujcie - to naprawde pomaga przy pisaniu nextów...

PS2: U mnie deszcz ☔ i zero słońca ☀️

Pozdrawiam!

Blood_-_Queen

Smoczy jeździec - Smocza Dusza, Serce Wodza...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz