Per KarolW końcu znalazłem w sobie na tyle odwagi aby z nią zerwać. Tak bardzo jestem wdzięczny Hubertowi że był ze mną, gdyby nie on to zapewne nie byłbym tyle odważy. Jestem tak bardzo wdzięczny chłopakowi za to co dla mnie robi. Chłopak naprawdę się stara a ja? Wszystko tylko niszczę, sprawiam że mur przyjaźni zaczyna pękać pozostawiając dziury które można załatać ale ściana nie będzie już taka sama.
Siedziałem w swoim pokoju myśląc o Hubercie. Muszę coś wymyślę aby poczuł się on doceniony, chce sprawić aby był szczęśliwy. Mam nadzieję że naprawdę rozumie że dużo dla mnie znaczy.-o jesteś - powiedzialem do chłopaka który wszedł do mojego pokoju
- jestem - usiadł obok mnie - co porabiasz?
- myślę o Tobie wariacie - zaśmiałem się
- ałć...- chłopak złapał się za rękę - przepraszam cie ale muszę chyba zmienić opatrunek - podwinął rękawy a tam było widać duża plamę krwi
- nie przejmuj się, poczeka tu a ja lecę po apteczkę
Hubert jedynie pokiwał głową. Szybko wyszedłem z pokoju i poleciałem na dół. Nie pamiętam dokładnie gdzie schowaliśmy w tym mieszkaniu apteczkę.
Co pamiętam tym zajmowali się chłopaki kiedy byli pierwszy w tym domu.- ej gdzie jest apteczka mordo? - zapytałem Ernesta który był w kuchni
-nie wiem mordo, nie kojarzę żebyśmy mieli apteczkę w domu - oznajmił po czym zaczął jeść tosta
- potrzebuje i to teraz mordo - powiedziałem i zacząłem szukać po szafkach z nadzieją że jakoś ją znajdę
-a coś się stało mordo? - zapytał
- Hubertowi krew leci mordo - spojrzałem na niego - gdzie ona może być?
-elo chłopaki! - do kuchni wszedł Piotrek
- widziałeś apteczkę? - zapytał Ernest Piotrka
- mówiłem że jest tutaj ale kto mnie słucha - pokazał palcem na schowek przy lodówce
-napewno nie ja Zipek - zaśmiałem się Ernest
- ja też nie,nawet nie wiedziałem że mamy jakiś schowek, nigdy tam niczego nie szukałem - oznajmiłem biorąc piąteczkę do ręki - dzięki mordo!
- weź potem schowaj gdzieś ta apteczkę abyśmy wiedzieli gdzie szukać a nie jak Zipek - powiedział Ernest
- nie udław się tylko Ernest - Piotrek poklepał Ernesta po plecach gdy ten zaczął się dusić przez ślinę
Zostawiłem chłopaków samych, szybkim tempem znalazłem się na górze. Wszedłem bez pukania do pokoju. Doknes siedział i patrzył na krew które leciała z jego rąk. Zauważyłem że już zdjął opatrunek który mu zrobiłem w starym mieszkaniu. Dobrze że zaczyna lecieć,chociaż przypomniało mi to że warto byłoby zmienić mu ten opatrunek na coś lepszego.
Usiadłem obok niego i zacząłem go opatrywać
Wyjalem z apteczki wodę utleniona i bandarze. Nalałem na rany woda utleniona a potem zawinąłem bandarzem aby zabezpieczyć wszystko.
Z oczu Doknes zauważyłem że zaczęły lecieć łzy i cały czas patrzył na swoje ręce. Widać że bardzo żałuję że to zrobił.- co się stało? - zapytałem delikatnie
-no bo ja teraz... - chłopak nie dał rady dokończyć zdania przez to że zaczął łkać
-spokojnie - otarłem mu łzy z policzków
- ja teraz ogarnąłem że mi na tobie bardzo zależy. Nie chodzi o głupie DxD bo nie istnieje i ogóle. Zapewne gdybyś był gejem wybrałbyś pewnie kogoś lepszego niż ja - oznajmił
-o czym ty gadasz? jakbym był gejem wybrałbym napewno ciebie - spróbowałem go pocieszyć i podnieść go na duchu,wiem że teraz tego bardzo potrzebuje - nie gadaj głupot wariacie. Jesteś przystojny mężczyzna, zazdroszczę każdej lasce że będzie mogła z Tobą chodzić.
Hubert bez żadnego słowa wstał i wyszedł z mojego pokoju. Lekko się wystraszyłem,czy powiedziałem coś złego? Wyszedłem z pokoju z nadzieją ze chłopak wróci do mnie ale zamiast tego usłyszałem otwierające i zamykające się drzwi przedpokoju,co mu się stało? Chłopak zaczyna każdego dnia bardziej mnie niepokoić.

CZYTASZ
Zaczęło się że przyjechałeś // DxD
DiversosTo miało być zwykle przyjechanie Huberta do bazy. Bohaterzy nie spodziewali się ze ich historia tak się rozwinie.