Rozdział X

376 61 23
                                    

Wiadomość o wypadku Axela rozeszła się po Jondal błyskawicznie. Już po południu, kiedy Pia była w pracy, słyszała pierwsze plotki o tajemniczym zdarzeniu. Jedna wersja mówiła, że Axel przez przypadek wpadł do jeziora; inna, że utopił się z nieszczęśliwej miłości; kolejna, że pożarł go rekin. Nikt nie wiedział, dlaczego w jeziorze w Jondal miał być rekin, ale ludzie łyknęli i tę historię. W końcu niecodziennie dzieją się takie rewelacje.

Pii nie było do śmiechu. Wracając do miasta tego feralnego ranka, kilkakrotnie spadła z roweru przez stres. Kiedy dojechała do domu, miała całe ciało obolałe, w siniakach i zadrapaniach, a poza tym nadal jej ubrania nie wyschły. Mama nie skomentowała stanu córki. Popatrzyła się na dziewczynę, kazała jak najszybciej doprowadzić się do porządku i nie rozpowiadać opowieści wyssanych z palca. Pia nie wiedziała, co to dokładnie oznaczało, ale zamierzała trzymać język za zębami.

Z trzęsącymi się rękami przyszła do pracy. Szmery przy stolikach niczego jej nie ułatwiały. Czasami miała wrażenie, że ktoś zaraz do niej podejdzie i obwini o wszystko, co się stało. Pia musiałaby mu przyznać rację. Przecież mogła płynąć szybciej; przecież mogła zareagować wcześniej; przecież mogła nie posłuchać Halvora i zostać z nimi do końca; przecież mogła odradzić im te wyjazdy od samego początku, ale jej samolubność i chęć przeżycia przygody, nawet kosztem innych, wzięła górę.

Miała problem z utrzymaniem pieniędzy w dłoni, a gdy po raz trzeci rozlała kawę, właścicielka ściągnęła Evę do pomocy. Na początku Pia zapewniała, że sama da sobie radę, ale po chwili zrozumiała, że będzie lepiej dla wszystkich, jeśli zrobi sobie wolne.

Z napięciem czekała na znak od chłopaków, co się dzieje. Nic takiego jednak nie miało miejsca - przez trzy dni nie dała rady skontaktować się z nimi. Zdarzyła się tylko jedna rzecz: rower Halvora, którym wróciła do domu, zniknął, zabrany w pierwszą noc po wypadku. Jednak po tym, jakiekolwiek oznaki życia się skończyły. Halvor zdawał się zapaść pod ziemię, Axel, jak wynikało z plotek, nadal leżał w szpitalu i dochodził do siebie, a Benedikt dostał niemały szlaban od rodziców.

Pia w tym czasie katowała się preludiami, odwiedzała dziadka, pracowała albo chociaż próbowała pracować w Havnen i biegała, ale ani razu nie spotkała któregoś z nich. Cały czas myślała o trójce przyjaciół. Nagle jej życie powróciło do stałego rytmu, a ona nie mogła już nic z tym zrobić. Rodzice wydawali się tym usatysfakcjonowani; Pia nieraz widziała, jak rzucali sobie porozumiewawcze i chodzili uśmiechnięci pod nosem.

W czwartkowy ranek, kiedy cała historia wydawała się zaledwie wspomnieniem, odsuwając żaluzje, zauważyła małą karteczkę przyklejoną z drugiej strony okna. Rozłożyła ją i uśmiechnęła się na widok krzywego pisma:

Przyjdź do stodółek o 9.00. Nie bierz roweru, po prostu idź biegać, jak zwykle.

H. E. G.

Wnętrze stodółki nie zmieniło się od poprzedniej wizyty. W powietrzy unosił się zapach słomy, a stare graty jak stały, tak stały. Z sentymentem wspominała ten słoneczny dzień, kiedy razem z Halvorem skakali na linie. Co chwilę zerkała na zegarek. Minęły już trzy minuty, a Halvor nadal się nie pojawił. Zapomniała, że Granerud nie należał do najbardziej punktualnych osób, a spotkanie o dziesiątej, czy jedenastej było dla niego tym samym.

Weszła na samą górę, nie martwiąc się o złamane szczeble. Na poddaszu powitała ją cisza i kilka malutkich pajączków. Dziewczyna podeszła do okna i pchnęła okiennicę. Wieża kościoła, drzewa, błękitne niebo i kilka chmur - wszystko wydawało się być takie same, ale Pia miała wrażenie, że coś się zmieniło.
– Pia?

Znikający Stopień [Halvor Egner Granerud] ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz