*Alice*
Usłyszałam brzęczenie swojej komórki i nieprzytomna wstałam z łóżka. Znowu to samo. Zasnełam dopiero o 3 w nocy i śniło mi się coś niedobrego. A nawet nie pamiętam co. Miewam koszmary prawie codziennie i to już mnie męczy. Jęknęłam ze zmęczenia i wstałam z łóżka. Zeszłam na dół i zobaczyłam naszą gosposię Maritę.
-Dzień dobry - ziewnęłam i weszłam do kuchni.
-Dzień dobry kochaniutka. Co tam byś chciała na śniadanie? Właśnie zrobiłam naleśniki.
-Oo naleśniki będą w sam raz.
-Z cukrem kokosowym? - zapytała.
-Jak ty mnie dobrze znasz- uśmiechnęłam się. Czasem miałam wrażenie że właśnie Marita zna mnie najlepiej. Może nawet lepiej od mojej przyjaciółki Sam.
Samantha Hatfield była szkolną prymuską. Ładna, super tańcząca dziewczyna z dobrymi ocenami. Poznałyśmy się przez naszych rodziców, którym zależało na znalezieniu odpowiedniej przyjaciółki dla swojej córki. Wiadomo dlaczego. Zawsze mógłby mi wpaść do głowy pomysł przyjaźnienia się z kimś z niszych sfer.
Ale polubiłyśmy się tak naprawdę kiedy odkryłyśmy naszą wspólną pasję do muzyki. Ja uwielbiałam śpiewać, a sam kochała tańczyć. Wtedy miałyśmy po 11 lat, a teraz mamy 17, ale różnica jest taka, że nie śpiewam. Już od dawna. Według rodziców taki talent nie jest potrzebny w życiu. Lepsza jest praca typu prawnik lub lekarz.
Moja przyjaciółka za to ma szczęście mieć kochanych rodziców, którzy pozwalają jej na dodatkowe zajęcia. Co nie oznacza że nie stawiają nauki na pierwszym miejscu. Jednak są mniej surowi od moich.
A ja chciałabym móc śpiewać gdzie indziej niż pod prysznicem.
Z zadumy wyrwał mnie zapach naleśników, które Marita postawiła mi pod nosem. Podziękowałam jej i zaczęłam jeść.
###
Weszłam do budynku i skierowałam się do mojej szafki. Już przy niej dopadła mnie Sam.
-Jezu! Al, nie uwierzysz co się stało!
-Czyżby jakieś super ploty? - powiedziałam bez entuzjazmu.
-Owszem. Choć szybko pod kafejkę.
Udałyśmy się razem do naszego ulubionego miejsca i zakupiłyśmy sobie po karmelowym cappuccino.
-Słyszałam od Cindy, że do naszej klasy dojdzie nowy uczeń! - zaczęła blondynka.
-Łaał. No i co? Takie sytuacje zdarzają się często.
-No taak, ale to nie byle jaki chłopak. Obczaiłam go na Facebooku i to suuper ciacho. Zobacz.
Na ekranie zobaczyłam ciemnego blondyna z szarymi oczami. Rzeczywiście urody nie można mu było odmówić, ale to nie zmieniało faktu, że mnie to mało interesowało.
Zadzwonił dzwonek na lekcję i udaliśmy się do sali. Dzisiaj zaczęliśmy od historii, pani Dalaney zaczęła omawiać temat, gdy nagle do pomieszczenia weszła dyrektorka z nowym uczniem i uczennicą. Chłopak przedstawił się jako Dylan, a dziewczyna jako Kristen. Usiedli w wolnych miejscach i lekcja trwała dalej. W naszej szkole to normalne, że często witamy nowych uczniów. Tu chodzą same dzieciaki bogaczy, a niektórzy z nich mają prace wiążące się z podróżowaniem, więc tak to wygląda.
Lekcje jak zwykle dłużyły mi się w nieskończoność. Byłam szczęśliwa gdy wybiła 16 i mogłam iść do domu. Zatrzymałam się jeszcze przy szafce, by zostawić część książek. Gdy zamknęłam drzwiczki moim oczom ukazała się wysoka postać o szaro-przezroczystych oczach.
-Jestem Dylan, a ty?
CZYTASZ
Sick Boy
RomanceOpowiadanie jest zawieszone, raczej do niego nie wrócę. Najchętniej bym nie usunęła, ale zostawiam, bo może ktoś jeszcze będzie chciał przeczytać to co jest. Zapraszam do wierszy, bo jak na razie je najlepiej mi się pisze. ...