*On*
Obudziłem się jak zwykle niewyspany. Odruchowo spojrzałem na telefon, który pokazywał godzinę 6:32. O kurna, zaraz się spóźnię. Zebrałem klucze, papierosy i pieniądze. Nie łudziłem się nawet, że znajdę coś w lodówce. Uznałem, że zjem coś na mieście albo w ogóle odpuszczę sobie śniadanie.Podjechałem samochodem pod szkołę. Za nic nie chciałem tam siedzieć, ale trzeba podciągać frekwencje. Wszedłem do sali spóźniony, przepraszając pod nosem. Usiadłem na swoim miejscu i po chwili poczułem na lewym policzku czyiś oddech. Nie musiałem się odwracać, by domyślić się kto to.
- Dawno cię tu nie było misiaczku - powiedziała ponętnym głosem Sara. To śmieszne, że wciąż nie odpuszcza. Już dawno dałem jej do zrozumienia, że nic do niej nie czuje i nigdy nie czułem. Nie wiąże się na stałe, a już na pewno nie z takimi dziewczynami jak ona. Raz na jednej imprezie wypiłem za dużo i przespaliśmy się ze sobą. Od tamtego momentu się mnie uczepiła. Poczułem jak dłoń dziewczyny gładzi mój policzek - Stęskniłam się za tobą.
- A ja za tobą nie - odparłem krótko. Udała urażoną i odpowiedziała: No wiesz co? Nie bądź taki ostry.
- Jakby Ci to przeszkadzało...
- Ale przecież...
- Dobra, dobra - przerwałem - Nic już nie wymyślaj, tylko się ode mnie odpierdol.
Akurat zadzwonił dzwonek na przerwę i wybawił mnie z klasy.Resztę lekcji przesiedziałem na telefonie. Na szczęście nie miałem ich z Sarą, więc miałem święty spokój. Gdy tylko usłyszałem dzwonek wyszedłem szybkim krokiem z budynku, by uniknąć niepotrzebnych spotkań z ludźmi. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale jakoś nigdy nie byłem towarzyski. Jedynym moim przyjacielem jest Frank, właściciel warsztatu samochodowego i stacji benzynowej, w których pracuję. Gdy moje życie się waliło znalazł mnie, pomogł finansowo i dał pracę. Będę mu za to zawsze wdzięczny. Nagle poczułem jak coś mi skapnęło na twarz.
- Cholera... - mruknąłem pod nosem.
Pobiegłem do samochodu i przekręciłem kluczyki w stacyjce. Zaczęło lać jak z cebra. Ruszyłem w drogę do domu słuchając ulubionych kawałków, gdy na skrzyżowaniu zobaczyłem smukłą blondwłosą postać, siedzącą pod daszkiem przystanku autobusowego. Co też ona tu robi? Nie uwierzę, że jeździ autobusem. Koło głowy przejechała mi myśli, że mógłbym ją podwieźć, jednak mogłaby znowu zadawać zbyt wiele pytań i nie wiem czy, tym razem udałoby mi się tak łatwo ją zbawić. Podjechałem pod stację ulicę dalej i zaparkowałem z boku. Zobaczyłem, że zegarek wskazywał godzinę 14:56, co oznaczało, że mogę się jeszcze przez 20 minut zdrzemnąć. Zamknąłem samochód i po chwili już spałem.Co to za stukot?! To już nie można się nawet zdrzemnąć?! Otworzyłem oczy i zobaczyłem stojącą przy oknie auta nikogo innego jak moją wybawicielkę.
Zjechałem szybą w dół i jęknęłem:
- Co do cholery?
CZYTASZ
Sick Boy
RomanceOpowiadanie jest zawieszone, raczej do niego nie wrócę. Najchętniej bym nie usunęła, ale zostawiam, bo może ktoś jeszcze będzie chciał przeczytać to co jest. Zapraszam do wierszy, bo jak na razie je najlepiej mi się pisze. ...