-Jestem Dylan, a ty?
-Jestem Alice i jestem nie zainteresowana tą rozmową- odparłam i pomachałam chłopakowi kierując się do wyjścia. Jednak dogonił mnie szybko.
-Ej, chciałem się tylko zapoznać.
-Już znasz moje imię. Czego ci jeszcze potrzeba do szczęścia?
-Numer telefonu?
-O niee - zajęczałam - Nie rozdaje go nieznajomym.
- Dylan Jones, lat 17. Przeprowadziłem się tu w zeszłym tygodniu. Mam psa. Lubię jeść pizzę i chodzić na imprezy. Chcę zawrzeć nowe znajomości. Numer fałszywego dowodu też podać?
-Nie chyba wystarczy - uśmiechnęłam się na tą długą wypowiedź.
- Może chciałabyś mnie zapoznać z miastem i pokazać jakieś fajne miejscówki na melanże?
Pomyślałam, że w sumie wszystko lepsze niż powrót do domu i kiwnęłam głową.Pokazałam Dylanowi najlepszą kawiarnie w mieście, centrum handlowe, park i P&B, czyli popularną miejscówkę na imprezy. Podczas tej wycieczki złapaliśmy lepszy kontakt i chłopak okazał się naprawdę spoko.
- A tak właściwie to dlaczego na początku bylaś taka opryskliwa?
-Ech... Do tej szkoły ciągle przybywa wiele uczniów i większość z nich to... dupki.
Chłopak zaśmiał się - Wyglądam ci na dupka?- zmrużyłam oczy.
-No niestety... troszkę...
-Ej!- lekko szturchnął mnie w ramię i zaczęliśmy się śmiać.
Gdy znaleźliśmy się na mojej ulicy oznajmiłam -Okej, będę już spadała, muszę się jeszcze pouczyć. To co o naszej szkole musisz wiedzieć to nie należy do najłatwiejszych, ale nie jest źle.
-Domyślam się. A nie chcesz żebym cię odprowadził?
- Niee, to dwa domy stąd. A poza tym, nie chcę Ci robić nadzieji. -zaśmiałam się- To do zobaczenia jutro!
Odwróciłam się jeszcze, by pomachać zdezorientowanemu chłopakowi.
Założyłam słuchawki i maszerowałam nucąc pod nosem. Nagle po drugiej stronie ulicy zobaczyłam znajomą mi postać. Był to... A właśnie! Ja w ogóle nie znam jego imienia. Uratowałam tego chłopaka, a on mi się nawet nie przedstawił. Cham. Patrzyłam jak wchodzi na ganek państwa Hamilton. Co on tu robi? Sam przecież wspominał, że nie lubi bogaczy. Zobaczyłam jak Will, trochę starszy ode mnie syn sąsiadów otwiera mu drzwi i zaprasza do środka. Byłam ciekawa co on tam robi, ale nie mogłam tak po prostu wbić do ich domu bez powodu. Postanowiłam wrócić do mojego miejsca zamieszkania.
***
Weszłam do domu i usłyszałam głosy moich rodziców. No super, tata wrócił z delegacji. Jęknęłam na myśl o wspólnej, rodzinnej kolacji.
-Kochanie wróciłaś? - usłyszałam głos matki i weszłam do salonu.
-Tak, przepraszam, że jestem późno, ale musiałam coś zrobić w szkole.
-Mam nadzieję, że nic nie przeskrobałaś - obejrzałam się i zobaczyłam ojca schodzącego po schodach.
-Nie, mam dobre oceny i nauczyciele się nie skarżą.
-Szkoda, że w domu nie jesteś taka grzeczna.
-Przecież nic nie zrobiłam.
-To czemu nie wróciłaś ze szkoły z Milsem? Chcesz żeby ludzie myśleli, że nie stać nas na szofera dla córki?
-Nie lubię jeździć samochodem, wolę się przejść.
-To chyba musisz polubić!- warknął.
-Nie możesz mi mówić co mam robić!
Ojciec zacisnął szczękę i już chciał coś powiedzieć, ale matka położyła mu dłoń na ramieniu.
-Dobrze Ally, ale powinnaś się nas słuchać. Wiesz, że chcemy dla Ciebie jak najlepiej.
-No chyba nie -mruknęłam pod nosem, ale mama zignorowała moje słowa i zaprowadziła tatę do jadalni, mówiąc - Zjedzmy w spokoju kolację. Ally, chodź.
-Jakoś straciłam apetyt - odparłam i udałam się do swojego pokoju. Westchnęłam, założyłam na uszy słuchawki i położyłam się na łóżku. Chwilę później odpłynęłam.Dziękuję bardzo za ponad 100 przeczytań. Nawet nie zdajecie sobie sprawy jaki to dla mnie szok.
Z tej okazji trochę dłuższy rozdział. Jeszcze chwila, a akcja się rozwinie.
😘💖
CZYTASZ
Sick Boy
RomanceOpowiadanie jest zawieszone, raczej do niego nie wrócę. Najchętniej bym nie usunęła, ale zostawiam, bo może ktoś jeszcze będzie chciał przeczytać to co jest. Zapraszam do wierszy, bo jak na razie je najlepiej mi się pisze. ...