Chapter 5

194 7 0
                                    

Przeżyłam najgorszą, jak do tej pory sesję na studiach. Byłam załamana, wściekła i w ogóle. Nawet przed obroną nie było tak źle. Nie miałam czasu, ani siły na nic. Ta część to w dalszym ciągu coś, co już było. Jest niesprawdzone i nieprzeredagowane. Nadrobię. Teraz powinno być już z górki. Zabrałam się za 6. Mam nadzieję, że pojawi się jakoś w okresie świątecznym, ale nie obiecuję.
Życzę Wam miłego czytania. 


Leon

Rano, jak zwykle wstałem przed budzikiem. Nie wiem właściwie, po co go jeszcze nastawiam. Chyba tylko po to, aby w razie potrzeby mnie obudził, gdyby coś się stało i nie wstałbym wcześniej. Wziąłem swoja bieliznę i poszedłem do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Następnie ubrałem się w garnitur, postawiłem włosy na żel i zszedłem na dół, aby przygotować sobie kawę, synowi herbatę i śniadanie dla nas obojga. Na samym końcu poszedłem obudzić malca. Pomogłem mu z poranną toaletą i wybrałem mu rzeczy. Zszedłem na dół, przypominając sobie, że miałem wczoraj skosić trawnik. Znowu mi się to nie udało. Trzeba będzie to zrobić dzisiaj, bo inaczej będzie wyglądał w ten sposób, jak przyjdzie Vilu. Nie chciałem, aby widziała, że nie zawsze mam czas na domowe obowiązki. Wolałem, aby sądziła, że ze wszystkim sobie radzę. Zająłem swoje miejsce przy stole i po chwili dołączył do mnie zaspany syn. W spokoju zjedliśmy śniadanie, zabraliśmy swoje teczki i pojechaliśmy do przedszkola.

W tym samym czasie Violetta

Po krótkiej rozmowie z Leonem i Chrisem Lily dokończyła zakładanie butów i byłyśmy gotowe do wyjścia. W jedną rękę wzięłam jej czerwony płaszczyk, teraz jest za ciepło żeby się w nim gotowała i jej granatowo miętowy plecak, w którym nosi swoje skarby. W drugą zaś ujęłam jej małą rączkę i razem wyszłyśmy z budynku. Przyjaciel Lily i jego tata już pojechali. Pomogłam Lily wejść do samochodu i zapiąć pasy i sama usiadłam za kierownicą. Po chwili jechałyśmy już do nas do mieszkania. Zakupy robiłyśmy niedawno, więc mamy, z czego zrobić obiad. Po jakiś dwudziestu minutach zaparkowałam samochód i razem z córką wyszłam z pojazdu. Zabrałam jeszcze z tylnego siedzenia torebkę, plecak i tubę, w której znajduje się jeden z projektów mieszkania, który będę musiała przenieść do komputera, czyli nanieść plan i tam zrobić moją wizję wyglądu nowego apartamentu pewnego bardzo bogatego człowieka. Jakoś wdrapałam się na drugie piętro budynku, w którym mieszkamy i poczochrałam włosy Lilki, która już tam na mnie czekała. Łobuziara zawsze wbiega tu jak gdyby nigdy nic, nie czekając na mnie, a i tak wie, że to nie ma sensu, ponieważ to ja mam klucz i i tak nie wejdzie do mieszkania. Oczywiście mogłabym jej dawać klucze, ale jeszcze nie dosięga do górnego zamka. Weszłyśmy do środka. Od razu zamknęłam a nami drzwi na klucz i odwiesiłam nasze okrycia wierzchnie na wieszaki przymocowane po prawej stronie krótkiego przedsionka. Kluczyki i torebkę rzuciłam na małą półeczkę przymocowaną po lewej. Plecak Lily zaniosłam do jej pokoju, zerkając przy okazji, co robi i dając jej ubrania do przebrania. Później poszłam do mojej sypialni i tam z szafy wyciągnęłam czarne getry, białą bluzkę na ramiączkach i biały cropp top opadający na jedno ramię. Spięłam włosy w coś, co miało być kokiem i udałam się do kuchni w celu zrobienia obiadu. Po drodze włączyłam telewizor gdzie akurat leciała powtórka wczorajszego odcinka serialu, który oglądam, gdy nie ma już niczego innego. Długo nie oglądałam, a raczej nie słuchałam, co bohaterzy mówili, bo przybiegła Lily i za moim pozwoleniem przełączyła sobie kanał na bajki. Nucąc melodię piosenki, którą rano usłyszałam w radiu, krzątałam się, robiąc obiad. Po czterdziestu minutach danie było gotowe i we dwie zaczęłyśmy jeść. W miedzy czasie rozmawiałyśmy, Lily opowiadała, co robiła w przedszkolu, w co się bawiła i że bardzo chętnie by się spotkała z Chrisem. Razem doszłyśmy do wniosku, ze może jutro wszyscy razem pójdziemy na spacer. Później posprzątałam w mieszkaniu i nawet Lily mi pomogła. Wieczorem, czyli około osiemnastej wybrałyśmy się jeszcze na spacer po pobliskim parku. Kiedy wróciłyśmy zobaczyłam w telefonie zawiadomienie o wiadomość od Leona, dopiero teraz, bo zapomniałam o telefonie przed wyjściem. Usiadłam na kanapie i uśmiechnęłam się po przeczytaniu treści. Wieczór przebiegł szybko, pomogłam Lily się umyć, pobawiłyśmy się jeszcze przez chwilę, co bardzo ją ucieszyło, a później opowiedziałam jej bajkę o tematyce, którą uwielbia - księżniczki i książęta. Czasem sama się zadziwiam, co ja wymyślam, ale Lilce się podoba, a to jest najważniejsze. Później sama przygotowałam się do spania. Rano obudziłam się dosyć wcześnie, poszłam zrobić sobie kawę, po drodze spoglądając, czy moja córeczka dalej śpi. Po przygotowaniu czarnego, bardzo dobrego napoju w moim ulubionym, czerwonym kubku, robiłam nam śniadanie i poszłam się przygotować do pracy. Później obudziłam i przygotowałam do wyjścia do przedszkola Lily.

Przedszkolaki w akcjiWhere stories live. Discover now