Alex jest świadkiem morderstwa jej Ojca. Po przysięgła zemstę. Wróciła po sześciu latach silniejsza i z własną watahą na czele. Ale co zrobi gdy na jej drodze spotka Alfę, który okaże się jej bratnią duszą, a najgorsze, że jest najlepszym przyjacie...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Pani Kira pomogła mi się przygotować, ponieważ sama nie dała bym rady. Ubrana w czarną sukienkę i upięte włosy w kok. Czekałam przy oknie widząc to nowe twarz pojawiające się na dworze. Była pewna że wszystkie watahy z przymierza przybyły.
Po sytuacji w gabinecie, spytałam Mike jak oficjalnie zginął mój ojciec. Powiedział że to nie było morderstwo, tylko samobójstwo, w co nie mogłam uwierzyć tak samo jak Mike. Znałam swojego ojca, wiedziałam, że nigdy nie posunął by się do tego, wolał zginąć w walce albo umrzeć ze starości niż posuwać się do tak haniebnego czynu.
Czyli taką wersję wybrałeś, bracie. Upokarzającą dla naszego stada. Nie mogłam zobaczyć ciała. Dostałam zakaz od mojego brata. Próbowałam jednak dostać się do pomieszczenia gdzie znajduję się ciało na własną rękę, ale zawsze ktoś je pilnował.
Moją uwagę za oknem przykuł mój brat witający się z młodym mężczyzną w czarnym płaszczu i dobrze dopasowanym garniturze w lekko przydługich blond włosach o ostrych rysach twarzy.
Kim jest te mężczyzna? O czym rozmawiali?
Mężczyzna o ostrych rysach spojrzał w moim kierunku szybko odskoczyłam od okna. Zostałam przyłapana. Za długo się przyglądałam, błąd szczeniaka. Zbliżyłam się ponownie do okna i tak już mnie widział. Chociaż wiedziałam, że nie powinnam tego robić. Spojrzałam, ale mojego brata już nie było, lecz młody mężczyzna stał sam patrząc wprost na mnie lekko się uśmiechając. Patrzyliśmy sobie w oczy, gdy nie usłyszałam pukania do drzwi. Spuściłam wzrok na swoje buty stawiając kilka kroków do tyłu oddalając się od okna.
– Proszę – do pokoju wszedł Mike. W czarnym garniturze. Podeszłam szybko do niego. – znalazłeś?
– Tak Alex – Mężczyzna wyciągnął z kieszeni złoty okrągły przedmiot. Wiedziałam, że mogę na niego liczyć. – skąd wiedziałaś, gdzie on jest? Wiesz, ile osób go szuka?
– Wiem i właśnie dlatego nikt nie może wiedzieć, że ja go mam. – powiedziałam akcentując, każde słowo. Wiedziałam, że Mikowi można ufać i mnie nie wyda. To co teraz zrobił było niebezpieczne. Żeby przeszukać rzeczy nie żyjącego Alfy, grozi śmiercią. Ale wiedziałam, że nie mogła bym poprosić nikogo innego. Nie mogłam powiedzieć, kto zabił mojego ojca. Jeszcze nie.
– Powiedz mi Alex skąd wiedziałaś, gdzie on jest – spojrzał mi w oczy, a ja w jego.
– Tata mi powiedział – opowiedziałam zgodnie z prawdą, odwracając wzrok. Mike uśmiechnął się smutno.
– Wiedz, że twój ojciec był wspaniałym człowiekiem. – dotknął mojego ramienia by dodać mi otuchy.
– Wiem Mike, wiem.
– Powiedz Alex, kiedy ty tak wydoroślałaś, co? Pamiętam, jak biegałaś po podwórku. Wszędzie było cię pełno. – uśmiechnęłam się na to wspomnienie. – pamiętaj, zawszę jestem po twojej stronie.
Do drzwi zapukała pani Kira, spojrzałam za Mika na starsza panią, wiedziałam już, że to czas. Czas by już na dobre pożegnać się z ojcem. Schowałam sygnet do szkatułki. Ostatni raz spojrzałam w lustro, wiedząc, że od dzisiaj nic nie będzie takie same.
Wiedziałam że dla stada muszę być silna. Nie mogę uronić chociaż by jednej łzy. Gdy tylko przekroczyłam drzwi główne mojego domu, zaczął padać deszcz. Jesteś tu z nami tatku? Spojrzałam w zachmurzone niebo. Usłyszałam koło siebie kroki, mój wzrok powędrował w kierunku brata który wystawił rękę w moją stronę. Tą rękę w której trzymał miecz. Chciałam złapać i złamać przy wszystkich. Ale jestem za słaba, nie uchronię sama watahy. Co gorsza samej siebie też.
Mimo gniewu muszę zagrać w tę grę. Złapałam rękę brata, a on poprowadził nas w stronę tłumu, ludzie czując naszą obecność schodzili nam z drogi, ustępując nam miejsca. Widziałam znajome twarze mojej watahy patrzących się na mnie ze smutkiem i nadzieją, ale byli jeszcze nieznajomi, z których nie mogłam nic odczytać. Gdy dotarliśmy, w samo centrum gdzie stał stos na którym znajdowało się ciało ojca.
Chciałam podejść bliżej, ale trzymana przez mojego brata ręka, uniemożliwiła mi to, mój wzrok gniewnie spoczywał na twarzy mojego brata, który nawet się tym nie przejął. Słyszę modły i płacz wielu ludzi, do stosu zaczęli zbliżać się z zapalonymi pochodniami.
– Nie – wymsknęło mi się cicho.
Uścisk na ręku wzmocnił się, z czego lekko załkałam. Ludzie z zapalonymi pochodniami podłożyli ogień pod stos, który zapalił się w niespodziewanie szybkim tępię. Próbuję wydostać się z uścisku Eryka, w końcu mi się udaję. Podbiegam do stosu, ląduję kolanami w powstałe od deszczu błoto lecz z moich oczu nie płyną łzy. Nie mogą. Chciałam krzyczeć, wrzeszczeć. Dusiłam wszystko w sobie.
Siedziałam mokra i zmarznięta w błocie obserwując poruszające się płomienie. Nie wiem, ile tak siedzę, ale mało mnie to obchodzi. Ogień dalej się palił, deszcz nie przestawał padać a ludzi powoli ubywało. Mojego brata już dawno nie było, ale czułam, że ktoś mnie obserwuję. Mój wzrok powędrował w tym kierunki. Koło jednego z czarnych samochodów pod czarną parasolką stał przygruby mężczyzna w zbyt ciasnym garniturze, który z twarzy przypominał buldoga, patrzył na mnie obleśnym spojrzeniem, oblizując usta. Zrobiło mi się niedobrze. Szybko odwróciłam wzrok. Zaczęłam się trząść tyle że to nie było z zimna, lecz z obrzydzenia. Objęłam się ciasno ramionami, chcąc się uspokoić.
Naglę na moich ramionach poczułam ciężar, ale zarazem ciepło. Spojrzałam co to to takiego, był to płaszcz. Kto mi go dał? Czy to ten mężczyzna z pod parasoliki? Spojrzałam w stronę, gdzie powinien stać. I był tam, czyli to nie on, ale jego wyraz twarzy zmienił się z poprzedniej na poważną. Mężczyzna złożył parasolkę i wsiadł do samochodu.
Usłyszałam kroki. Odwróciłam się, widziałam tył oddalającego się mężczyzny o lekko za długich i mokrych włosach. Chciałam wstać, ale przez długie siedzenie na ziemi, nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Otuliłam się płaszczem, wdychając przy tym przyjemny zapach.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.