Rozdział 2: Deszcz część 2

223 23 12
                                    


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


Seocho-gu, Seul, czwartek wieczór

Drzwi czarnego mercedesa klasy E zatrzasnęły się z hukiem, a siedząca na tylnim siedzeniu dziewczyna wzdrygnęła się nieznacznie. Mężczyzna, który zasiadł po chwili za kierownicą, bez słowa odpalił silnik i ruszył z podjazdu, nie zaszczycając siedzącej obok żony choćby przelotnym spojrzeniem. Ledwie zdążyli wsiąść do samochodu, a atmosfera panująca w środku była tak ciężka, że zdawało się jakby było zbyt duszno, mimo iż działała klimatyzacja. Do uszu Sooyeon nie dochodziło nic poza biciem jej serca i dźwiękiem, jaki wytwarzały opony sunące po asfalcie. Głucha cisza zdawała się nie mieć końca, kiedy w rzeczywistości minęło niespełna kilka minut odkąd wyjechali z posiadłości państwa Choi. Sooyeon domyślała się co to oznaczało.

Kiedy ojciec milczał, szczególnie tak długo, istniała tylko jedna możliwość. Coś mu się nie spodobało. I to bardzo. Mimo że z zewnątrz wyglądał na niewzruszonego, za tą stalową miną kryła się wściekłość niewyobrażalnych rozmiarów. Dusił w sobie gniew, nie chcąc by emocje przypadkiem przejęły kontrolę nad czynami, dlatego im poważniejsza była sprawa, tym więcej czasu potrzebował by wszystko przeanalizować. W chwilach takich, jak ta, Sooyeon nie pozostawało nic innego, jak pokornie czekać na rozwój wydarzeń albo najlepiej przestać oddychać, bo choćby najmniejszy szmer był w stanie wyprowadzić Kang Seunghuna z równowagi. Między innymi dlatego nie włączył radia po wejściu do auta, był bowiem świadomy, że najprawdopodobniej go to rozdrażni. Nie zrobił tego także po to, by ta martwa cisza ciążyła na Sooyeon. Uważał, że dzięki temu była w stanie lepiej zrozumieć powagę sytuacji.

Sooyeon bała się ojca. Choć nigdy w życiu nie podniósł ręki ani na nią, ani na jej matkę miał swoje sposoby, by ją ukarać i wcale nie były one słabsze niż przemoc. Kang Seunghun potrafił obrazić drugiego człowieka bez używania jakichkolwiek obelg. Władał słowem tak umiejętnie, że jego rozmówcy często nie zdawali sobie sprawy z tego, że im ubliżył. Sooyeon uważała go za człowieka inteligentnego i pomimo tego, jak wyglądały ich relacje, darzyła go swego rodzaju szacunkiem. W końcu był jej ojcem, więc siłą rzeczy na niego zasługiwał. Przynajmniej tak była uczona od małego; że dorosłych zawsze powinna traktować z ów należytym szacunkiem. Zresztą, pochodziła z takiego środowiska, że odzywanie się nieformalnie do kogoś, kto był choćby kilka miesięcy starszy było zwyczajnie niedopuszczalne.

Im dłużej ojciec milczał, tym bardziej przytłoczona się czuła. Ciężar ciszy opadał na jej barki coraz bardziej, a stres, jaki w niej narastał powoli stawał się nie do zniesienia. Modliła się w duchu, żeby tata jak najszybciej zaczął mówić. Chciała mieć to już za sobą. Wiedziała jednak, że robił to specjalnie. Specjalnie skazywał ją na tkwienie bezczynnie, żeby czuła się tak podle. Bo im dłużej była pozostawiona na pastwę własnych myśli, tym bardziej skłaniała się ku wyrzutom sumienia i niesłusznemu przyjęciu na siebie winy.

Milion WonWhere stories live. Discover now