Rozdział 4

822 44 2
                                    

Nick...

    Od samego rana chodzę poddenerwowany i każdy kto mnie widzi schodzi mi z drogi. Chciałbym żeby była przy mnie ale wiem że sama musi się do mnie przekonać. Nie mogę zmusić jej do niczego.

   
    Postanowiłem zająć się papierkową robotą. Udałem się do gabinetu, ale nawet tam myślałem o niej.

   
     Usłyszałem pukanie do drzwi i to wyrwało mnie z zamyślenia. Do gabinetu wszedł Zack mój beta, a zarazem najlepszy przyjaciel.

-Nick słuchaj może powinieneś się gdzieś przejść? Bo wiesz nie chce Cię martwić, ale budzisz strach we wszystkich.

-Wkurza mnie fakt że jej tu nie ma i że nie mogę z tym nic zrobić. Może masz rację pójdę się przejść.

-Ja wypełnie za Ciebie te dokumenty, a ty się w tym czasie stary wyluzuj.- wyszedłem z gabinetu nic już nie mówiąc.

   Chodzę już po tym mieście z półtorej godziny i wcale mi to nie pomaga.

    Postanowiłem że wrócę i gdy przechodziłem przez park poczułem ten jej przepiękny zapach truskawek. Stanąłem i się rozejrzałem. Siedziała na ławce więc postanowiłem do niej podejść. Pewnie wyczuła mnie bo od razu bo gdy tylko podeszłem gwałtownie się odwróciła i wstała.

-Miło Cię widzieć.- uśmiechnąłem się do niej.

-Czego chcesz?

-Pogadać, poznać Cię, nawet nie wiem jak masz na imię.- widząc że chce uciekać, szybko dodałem.- Spokojnie do niczego Cię nie zmuszę. Chce byś sama się do mnie przekonała.

-A jeżeli ja tego nie chce?- skrzyżowała ręce na piersiach.

-To wtedy... będę musiał Cię przekonać siłą.

-Musze wracać do domu z małą.

-Przyjdź tu jutro.- powiedziałem szerzej się uśmiechając.

-Dobrze przyjdę, ale nie licz na nic więcej, że od razu wpadnę Ci w ramiona tak jak inne wilczyce.- powiedziawszy to wzięła dziewczynkę na ręce.

-Jak masz na imię?!- krzyknąłem za nią, a ona odwróciła się i uśmiechnęła.

-Aria.

  Do kwatery wróciłem cały szczęśliwy. Moja mała dziewczynka nazywa się Aria. No dobrze może nie taka mała bo ma pewnie gdzieś ponad 170 cm wzrostu.

   Poszedłem do mojego pokoju i przebrałem się z myślą pójścia na siłownię, gdy przyszedł Zack.

-Widzę że spacer jednak zadziałał...

-Sspotkałem ją.- powiedziałem wcinając mu się w zdanie. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.- chodź idę na siłownię tobie też się to przyda.- wyszliśmy razem nie odrywając się.

   Do końca dnia myślałem tylko o niej i tych jej pięknych błękitnych oczach.

   

Mój mateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz