Po opuszczeniu pomieszczenia skierowałem się na skały, w których były wyryte głowy Hokage. Cóż nadal nie mogłem uwierzyć, że wybrali Sakurę na Hokage. Przecież ona to najmniej odpowiedzialna osoba w całej wioski. Naprawdę byłoby lepiej, gdyby został nim Shikamaru, który swoją drogą był drugą osobą, która przeżyła. Nie mogłem zrozumieć, jakim cudem oni żyją. Byłem pewny, że ich zabiłem....coś tu nie gra.
-Śledzisz mnie ?- zapytałem
-Nie, po prostu...to co mi pokazałeś... nie daje mi to spokoju.
-Wiesz spokoju może ci to nie dawać, ale jak widzisz na załączonym obrazku mam się bardzo dobrze.
-Ale nawet ta szrama...przecież oni chcieli pozbawić cię oka.
-Szrama mi nigdy nie zniknie. Ukrywam ją pod przepaską, wzbudza lęk w innych ludziach, gdy ja widzą.
-Ale tu nie chodzi o innych ludzi! Tu chodzi o ciebie! Byłeś niewinnym chłopcem, dzięki, któremu Konoha nadal istnieje...
Nie wiem czemu, ale słowa dziewczyny mnie rozśmieszyły. Było w nich coś czego nie mogłem pojąć. Moja historia to daleka przeszłość, powinna zająć się tym co dzieje się obecnie.
Może i rzeczywiście byłem niewinny, ale moja niewinność zniknęła gdy wstąpiłem do ANBU Korzenia. Zostałem zmuszony do wyrzeknięcia się uczuć...a także sprowokowano mnie i zabiłem pięciu specjalnych ANBU. Wtedy byłem już winny. Winny śmierci ludzi...
To właśnie zapoczątkowało moją chęć zemsty na ludziach. Chciałem, żeby poczuli to co ja, gdy mnie bili i wyzywali. To nie było przyjemne, a szczególnie dla kilkuletniego dziecka. Wiem, że uważali mnie jako potwora, ale nigdy nikt ze mną nie porozmawiał. Czy może coś się zmieniło, czy mam kontakt z Kuramą, czy chociażby powiedzieć mi prawdę. Zostałem sam, nikt nie chciał mieć ze mną do czynienia, moja samotność stała się tym, co chroniłem za wszelką cenę. Gdy poszedłem do akademii ludzie zobaczyli, że nie jestem taki straszny...ale wtedy to ja nie chciałem mieć z nimi nic wspólnego. Tylko Kurama był ze mną przez cały czas i nadal jest. Nigdy się mnie nie wyparł...pomagał mi za każdym razem, nawet wtedy, gdy go nie prosiłem.
Wszystkie uczucia znikły, nie można było ich zranić. Teraz jestem pusty i nie mam zamiaru nic zmieniać. Dobrze mi tak jak jest.
Nikt nie jest w stanie mnie pokonać, nikt mnie nie zabije...panuje nad życiem i śmiercią.
-Moze i byłem niewinny, ale zniknęła ona gdy w wieku pięciu lat zabiłem pięciu specjalnych ANBU. Nie znasz mnie...nie mów tego co nie jest prawdą od dwudziestu lat.
-Ale...ja sama sobie nie mogę wybaczyć-powiedziała ze skruchą- Gdy tylko Hokage opowiedziała o tobie byłam wściekła, nie nawidziłam cię. Nie mogłam zrozumieć dlaczego zniszczyłeś wioskę mimo tego, że byłeś szanowany i tak dalej...a teraz, gdy ty sam pokazałeś mi swoje wspomnienia...czuje się winna.
-Nie przejmuj się, nie ranisz mnie jeśli tak uważasz. Nic nie poradzę na to, że Hokage was okłamała.
Dziewczyna miała już coś powiedzieć, gdy obok niej pojawili się dwaj chłopcy w jej wieku.
-Chisato! Co ty tu robisz, on jest niebezpieczny! - krzyknął jeden z nich patrząc mi w oczy.
-Gdybym chciał zabiłbym ją dawno, po prostu rozmawialiśmy o jednej mało ostatniej rzeczy. A więc Chisato, nie przejmuj się tym, teraz wiesz jaka jest prawda, sama zdecyduj co chcesz zrobić- powiedziałem, odwróciłem się i zacząłem iść w swoją stronę, gdy wyczułem atak.
Złapałem atakującego za rękę, która była pokryta błyskawicami. Cóż, chyba zniwelowałem jakąś technikę.
Chłopak popatrzył na mnie ze strachem. Miał się czego bać. Jeśli ktoś mnie atakuje, niech liczy się z tym, że musi mi dorównać chociaż w połowie, bo inaczej po jednym konkretnym ataku zginie.
CZYTASZ
Żywa Legenda
FanfictionDruga część opowiadania Naruto- Odzwierciedlenie Lisa Nie czytaj jeśli nie przeczytałeś/aś pierwszej części! Naruto po oddaniu Sasuke dla Orochimaru odchodzi w nieznanym dla nikogo kierunku, co się może jeszcze zdarzyć?