Kochanie, jesteś jak cholerne dzieło sztuki.
- Pansy, ja już naprawdę nie mam pomysłu, kto może wysyłać ci takie liściki. - Dafne siedziała na kanapie w pokoju wspólnym i jak co dzień od początku ich szóstego roku próbowała odgadnąć, kto wysyła brunetce miłosne liściki.
- Pewnie ktoś robi sobie z ciebie żarty, a ty jak głupia w to wierzysz. - prychnął Draco znad książki do eliksirów. W tym roku był dużo bardziej nerwowy, a dodatkowy " Tajemniczy Zakochany" jak zaczęto określać osobę piszącą do panny Parkinson, działał chłopakowi na nerwy. - Jest wojna, a wy zawracacie sobie głowę jakimś debilem, który nie ma co robić w życiu.
- My się w ten sposób próbujemy odstresować, wiesz nie wszyscy są tacy wyluzowani jak ty. - Teodor Nott oparł się o fotel, na którym siedział młody Malfoy. Blondyn, kiedy znów usłyszał żart na temat swojego zachowania, gwałtownie się podniósł i złapał drugiego Ślizgona za przód szaty. - Ej, nie wiedziałem, że takich rzeczy teraz u ciebie w domu uczą, łapki przy sobie kolego. Ja tam wolę panienki.
I właśnie w tym momencie Draco przyłożył chłopakowi z otwartej dłoni w twarz. Nott zachwiał się, ale po chwili już patrzył na Malfoy'a z głupim uśmieszkiem na twarzy.
- Ty nawet bijesz jak baba, ja tam na miejscu Czarnego Pana to ciebie bym odesłał do Azkabanu. Dwa dni i nic by z ciebie nie zostało. Jesteś identyczny jak twój ojciec taki sam tchórz jak on. - kiedy blondyn już szykował się do kolejnego ciosu, z kanapy podniosła się Pansy i spróbowała rozdzielić bijących się. Niestety jej działania nie przyniosły pożądanego skutku, nawet odwrotnie dostała od Dracona pięścią w twarz. To zadziałało na innych jak kubeł zimnej wody, od razu dopadli do dziewczyny, pytając czy nic jej nie jest. Ona nie chciała tego słuchać, to były tylko głupie słowa, tak naprawdę nikogo to nie obchodziło. A czemu? No dlatego, że stanęła w obronie Draco, dlatego że ona nie widziała w nim teraz tylko tchórza i śmierciożercy, ale tego samego człowieka, którym był jeszcze rok temu. Popatrzyła jeszcze raz na blondyna, po czym zerwała się do biegu i szybko opuściła pokój wspólny. Zatrzymała się dopiero na czwartym piętrze, w jakimś rzadko uczęszczanym korytarzu. Dopiero tam się rozpłakała. Nie widziała ile płacze, nie obchodziło jej to, że ktoś może ją zobaczyć. Ona teraz miała po prostu dość. Dość postrzegania jej jako pustej idiotki, dość postrzegania jej jako przyszłego śmierciożercy, dość Dracona Malfoy'a z jego problemami i chęcią wyżycia się na innych ludziach.
- Cii nie płacz. Kiedyś będzie lepiej. - dziewczyna otworzyła oczy, czując że ktoś koło niej jest. Nie pomyliła się. Przed nią kucał Harry Potter we własnej osobie.
- Odejdź stąd Potter. Gdzie masz Wiewióra i swoją szlamę? Już nawet oni cię nie chcą? - dziewczyna szybko zaczęła wycierać łzy z policzków. Nie mógł być nikt inny, kiedy ona Pansy Parkinson płacze, musiał być akurat ten przeklęty Wybraniec.
- To ja to może powiem inaczej. - chłopak wyciągnął w jej stronę kawałek pergaminu. Niechętnie go przyjęła.
Nawet kiedy płaczesz jesteś piękna. Powiedz jak to robisz?
- To niemożliwe? Robiłeś sobie żarty, tak? Chciałeś mnie upokorzyć? - dziewczyna nie mogła uwierzyć, że Gryfon sam z siebie pisze do niej takie rzeczy. - A ja głupia codziennie tak czekałam na ten liścik.
- Nie jesteś głupia, a ze mnie Gryfon jak z McGonagall baletnica, bo od początlu roku bałem się do ciebie normalnie podejść.
- To są żarty? Nie, to pewnie mi się śni.
- A myślisz, że skoro to sen to zrobiłbym tak? - chłopak przybliżył się jeszcze odrobinę do skołowanej dziewczyny i delikatnie musnął jej usta swoimi.
- Myślę, że gdyby to był sen, to już dawno obudziłabym się z krzykiem. - powiedziała dalej zdezorientowana dziewczyna. - Czemu?
- Co czemu?
- Czemu ci się podobam? Chyba, że coś źle zrozumiałam. - dziewczyna uważnie patrzyła na chłopaka, który teraz usiadł obok niej, oparty plecami o ścianę.- A czemu miałabyś mi się nie podobać? Jesteś śliczna, masz zawsze własne zdanie, a do tego jesteś inteligentna. Nawet nie próbuj zaprzeczać, dostajesz same dobre oceny. Jak w ogóle można cię nie kochać? - Gryfon patrzył jej prosto w oczy, a ona czuła jakby na świecie nie było nic innego niż oni.
- Myślałam, że uważasz mnie za śmierciożercę. - szepnęła. Zdawało jej się, że gdyby powiedziała coś głośniej to wszystko by się skończyło. - Udowodnij mi, że to nie są żarty.
- Pójdziesz ze mną na bal do Slughorna? Pokażę przed wszystkimi, że nie żartuje. - Gryfon nie spuszczał z niej wzroku, a ona czuła, że się rumieni.
- Na bal? Potter ty chyba zgłupiałeś, wtedy zobaczą cię wszyscy. - dziewczyna położyła nacisk na ostatnie słowo.
- No chyba właśnie to powiedziałem, chcę żeby wszyscy widzieli, że to właśnie ty zgodziałaś się ze mną pójść.
- Chyba zwariowałam.
- Ja zwariowałem już na początku roku, kiedy cię zobaczyłem w pociągu. A jeśli...
Nietety chłopak nie miał okazji dokończyć, bo dziewczyna nagle go pocałowała. Kiedy ich pocałunek zamienił się z delikatnego ocierania warg o siebie na coś więcej, usłyszeli głośny świst, a potem jakiś krzyk. Jak się okazało, Malfoy i Nott pobiegli za dziewczyną, ale oni niestety nie mieli czegoś takiego jak Mapa Huncwotów, dlatego tak długo im to zajęło. Zajęło im to wsytarczająco długo, aby zobaczyć pocałnek, jak to potem zaczęto określać, najsłodszej pary w Hogwarcie.