eins

953 49 5
                                    

Spojrzałem na mężczyznę. Ze skupieniem wpatrywał się w widoki za oknem. Opierał o parapet swoje dłonie, na palcu jednej z nich widniała złota obrączka, figlarnie mieniąca się w wyniku padającego na nią światła. Przyglądam się jej i marszczę brwi. Symbol mojej utraconej nadziei.
- Andreas? - słyszę głos Stephana - Wszystko w porządku?
- Tak, Steph. Jest okej - kłamię, ale mimo tego, patrzę w jego oczy. Wiem, że brunet potrafi spostrzec, gdy jestem wobec niego nieszczery.
- Od samego rana chodzisz jakiś nieobecny. Możesz mi powiedzieć jeśli coś nie gra - mówi kładąc swoją rękę na moim ramieniu. Ile bym dał żeby na jej miejscu znalazła się ta, należąca do Stocha?
- Naprawdę czuję się dobrze. Po prostu się nie wyspałem, a kwalifikacje dały mi w kość - przekonuję Leyhe, a on chyba uwierzył. Oddycham z ulgą.
- Tym razem ci odpuszczę - śmieje się mój przyjaciel, a ja odpowiadam uśmiechem.
Zatapiam widelec w jajecznicy i nabieram odrobinę. Tak naprawdę nie jestem głodny, ale wiem, że pominięcie kolacji byłoby wobec mnie dość nieodpowiedzialne. Staram się więc wmusić w siebie przynajmniej połowę posiłku. Niestety, moje jedzenie zdążyło już nieco wystygnąć, więc gdy wkładam kęs jajek do ust krzywię się.
- Szef kuchni dowiózł przed chwilą nową porcję kiełbasek. Skusisz się? Są ciepłe.
Słysząc te słowa gwałtownie się obracam. Patrzę na twarz Kamila w osłupieniu.
- Wyglądasz jakbyś właśnie zobaczył ducha, Andi - zauważa mężczyzna i uśmiecha się ukazując rządek swoich białych zębów.
- Przepraszam - mówię cicho - W zasadzie, właśnie skończyłem już jeść.
Wstaję z miejsca, wymijam szerokim łukiem bruneta i ruszam w kierunku wyjścia ze stołówki. Do moich uszu dobiega stłumione "Co go ugryzło?" wypowiedziane przez Stocha w stronę Stephana, jednak nie obracam się. Kieruję się prosto do swojego hotelowego pokoju, który dzielę z Markusem. Na całe szczęście, został na stołówce i całkowicie zatracił się w rozmowie z Norwegami.
Wchodzę do pomieszczenia i z hukiem zatrzaskuję drzwi. Opadam bezsilnie na łóżko i jęczę cicho w poduszkę. Nie powinienem był się tak zachować. W taki sposob wzbudzam tylko podejrzenia, a przecież to ostatnia rzecz, jaką teraz potrzebuję. Zamykam oczy chcąc oderwać się od rzeczywistości, jednak nie potrafię zasnąć. Nie ze świadomością, że kolejny raz dałem ciała.
Nagle otwierają się drzwi pokoju, a w nich staje rozbawiony Eisenbichler.
- Witamy śpiącą królewnę! - wykrzyknął brunet, a następnie podszedł do włącznika światła i zaczął naprzemiennie zapalać i zgaszać lampę, co, jak sądzę, miało mnie zirytować. Przetarłem oczy dłonią i podniosłem się do pozycji siedzącej.
- Odbiło ci? - warknąłem mrużąc oczy, aby powoli przyzwyczaić je do sztucznego światła.
- Mi? - zapytał zdziwiony - To ty wybiegłeś w połowie kolacji ze stołówki jakby co najmniej się paliło.
- Jesteś niepoważny - stwierdzam i z powrotem nakrywam głowę kołdrą wracając do poprzedniej czynności.
- A ty śmierdzisz - odparowuje - I skoro nie spieszno ci pod prysznic, to pozwól, że jako pierwszy zajmę łazienkę.
Jestem przekonany, że puszcza oczko w moim kierunku, a następnie, sądząc po trzasku, znika za drzwiami łazienki.
Kręcę zrezygnowany głową. O wiele bardziej lubię dzielić pokój ze Stephanem, Karlem lub chociażby Richardem, jednak tym razem nie miałem innego wyboru. Poza tym, nie jestem już nastolatkiem i pewne sprawy po prostu muszę potraktować tak, jak na mężczyznę przystało.
Przymykam powieki ponownie starając się wyciszyć i odnaleźć wewnętrzny spokój. Na szczęście tym razem udaje mi się i odpadam. Zasypiam starając się nie myśleć o niczym.

do you feel me now? {stollinger}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz