fünf

493 46 5
                                    

Kilka dni w domu rodzinnym były dla mnie ukojeniem. Mimo, że mogłem oderwać się od męczącej rutyny i wiecznych pytań o moje samopoczucie ze strony kolegów z drużyny, moje myśli wciąż nieustannie krążyły wokół Kamila. Nie było to dla mnie komfortowe, ponieważ wolałem skupić się na spędzaniu czasu z bliskimi, lecz często moje zmartwienia brały górę. Aktualnie znajdujemy się w Kuusamo, finlandzkim mroźnym mieście. Po upadku na skoczni Rukatunturi, odczuwam wewnętrzną niechęć do tego państwa, jednak nie chciałem zawieść trenera i w ostatniej chwili się wycofać, dlatego decyzję o wystartowaniu w konkursie podjąłem niemal od razu.
- Stresujesz się przed kwalifikacjami? - pyta Stephan podczas śniadania.
- Trochę - odpowiadam zgodnie z prawdą, a mężczyzna kiwa ze zrozumieniem głową.
- Ja też. Pogoda nie dopisuje i obawiam się, że kwalifikacje będą musiały zostać przełożone lub nawet odwołane - mówi z westchnieniem - Miałem ochotę dzisiaj poskakać.
- Myślę, że to nie byłoby mądre ze strony organizatorów na siłę puszczać nas w złych warunkach. Zawodnikom może stać się krzywda - wypowiadając te słowa mam przed oczami swój pierwszy poważny upadek.
- Racja - zgadza się Steph nakładając na talerz kolejną porcję sałatki. Podaje mi półmisek z warzywami, jednak ja od razu stanowczo odmawiam przyjęcia kolejnej porcji śniadania. Zaledwie dwie minuty temu zdołałem w siebie wcisnąć kanapkę z serem.
- Coraz mniej jesz - zauważa brunet.
- Jakoś tego nie odczuwam - mówię obojętnie.
- Musisz się dobrze odżywiać by dostarczać organizmowi odpowiednich witamin. W twoim zawodzie jest to wskazane - mamrocze Stephan błądząc widelcem w sałatce, aż w końcu zatapia go w kawałku ogórka, a następnie podsuwa mi go pod nos.
- Zjedz - rozkazuje przyjaciel, a ja patrzę na niego z rozbawieniem.
- Więc od teraz będziesz mnie karmił w trosce o moje zdrowie? - zadaję pytanie unosząc prawą brew ku górze.
- Nie mam innego wyjścia - odpowiada z miną męczennika, a ja wybucham głośnym śmiechem i biorę do ust warzywo, które przez cały czas trzymał przed moją twarzą.
- Nawet nie wiem jak mam ci dziękować, Steph. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez ciebie. Bez przerwy mnie wspierasz, a ja nie umiem ci tego wynagrodzić - wyznaję cicho.
- Posłuchaj, nie masz prawa niczego mi wynagradzać. Jestem od tego żebyś miał we mnie wsparcie. Kiedy wreszcie to zrozumiesz? - pyta Stephan z lekką irytacją w głosie.
- Przepraszam. Po prostu wiem, że jestem trudną w obyciu osobą i ciągłe pocieszenie mnie na pewno cię nudzi.
- Wcale nie - przerywa mi brunet - Fakt, często wyolbrzymiasz i trudno przemówić ci do rozsądku, ale jesteś moim przyjacielem i zdążyłem się już do tego przyzwyczaić.
Patrzę w oczy Layhe. Widać w nich niezliczone pokłady troski.
- Miło mi to słyszeć, naprawdę - mówię bawiąc się palcami pod stołem.
- Dobra, Andi, koniec tego tematu. Lepiej szybko kończ tą herbatę, bo zaraz zaczyna się trening. Chyba nie chcesz się spóźnić, co? - pyta mężczyzna uśmiechając się.
- Oj, nie - odpowiadam odwzajemniając jego uśmiech.
Wstaję z miejsca i biorę puste naczynia do rąk. Rozglądam się po stołówce, w celu znalezienia punktu składania brudnych talerzy. Nagle mój wzrok napotyka na Kamila. Stoi oparty o ścianę z założonymi rękoma na piersi. Widać, że nie jest z czegoś zadowolony. Macham do niego widząc, że patrzy w moją stronę, lecz nie odwzajemnia gestu. Zamiast tego ignoruje mnie i podchodzi do stolika przy którym siedzą koledzy z jego drużyny. Z trudem przełykam ślinę. Musiałem w czymś zawinić.

do you feel me now? {stollinger}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz