Rozdział 6

15 1 0
                                    

Oshemi obudziła się cała obolała. Jej rany wciąż pulsowały. Jednak nie mogła się tym przejmować, miała ważniejsze sprawy niż zajmowanie się sobą. Wstała szybko z łóżka i przytruchtała do kuchni zrobić śniadanie dla braci i mamy. Przygotowała jeszcze kanapki do szkoły sobie i braciom. Śniadanie jak i kanapki nie były wykwintne- masło i najtańsza szynka. Na nic więcej nie mogą sobie pozwolić.

- A matka to się kiedyś obudzi?- bąknął zniesmaczony Percy.

- Przecież wiesz, że matkę kac trzyma kilka dni!- szturchnął brata Jonatan. Chłopcy byli bliźniakami, mieli 10 lat i niemieli za dobrego przykładu jak żyć. Praktycznie wychowywała ich siostra, ale ona sama jest jeszcze dzieckiem, więc nie zawsze jest łatwo. Ich mama pije od narodzin bliźniaków. Samotne wychowywanie czwórki dzieci nie jest takie łatwe. Gdzie ich ojciec? Sama Elen tego nie wie. Wyjechał gdy dowiedział się o ciąży najstarszego syna Harrego. Tak, każde dziecko ma innego ojca, ale pewnie nigdy się tego nie dowiedzą. Żyją w kłamstwie, ale kto dzieciom będzie tłumaczył? Prawdę zna tylko Harry i nie chce się z nią dzielić, dla dobra wszystkich.- Głupi jesteś!- Jonatan zaczął szturchać brata, co poskutkowało bijatyką.

- Chłopcy przestańcie! Obudzicie mamę, a co gorsze, któryś z sąsiadów do nas przyjdzie- uspokoiła braci Oshemi.- Wiecie, że nie możemy się narażać, i tak dużo dla nas robią, nie wzywając policji lub opieki społecznej, więc dajcie sobie spokój i zachowujcie się grzecznie- siostra skarciła ich wzrokiem.- Macie, schowajcie sobie do plecaków- podała im kanapki, po czym poszła do pokoju mamy zostawiając jej na stoliku śniadanie i szklankę wody z lekiem.


Dziewczyna odprowadziła braci do szkoły i poszła w kierunku gimnazjum przechodząc przez swoje osiedle. Zachwycała się pogodą. Patrzyła na liście, które pod wpływem dominującego wiatru oddawały się mu, by tańczyć rozmaite choreografię w powietrzu.

- Witaj Oshemi, jak twoja mama się czuje?- zaczepiła dziewczynę, starsza kobieta- sąsiadka Eleny i jej dzieci.

- Jak wychodziłam jeszcze spała, ale zostawiłam jej leki więc pewnie już lepiej- uśmiechnęła się przyjaźnie Oshemi.

- To dobrze, a to nie dziś miał przyjechać Harry?- Helen przerwała zamiatanie liści z chodnika.

- A no tak! To dziś.- Oshemi złapała się za głowę.- Pewnie przyjedzie jak skończę zajęcia. Dziękuję, że mi pani przypomniała, ale teraz muszę już pędzić na zajęcia. Pożegnała się z miłą sąsiadką, która często pomaga jej rodzinie, gdy zabraknie pieniędzy lub gdy któreś z dzieci się rozchoruje.



Oshemi weszła do szkoły szukając koleżanek. Po chwili Emma i Lily podeszły do niej i przywitały się.

- Ej Oshemi chcesz może mój sok?- Emma wyciągnęła w kierunku dziewczyny sok jabłkowy w kartoniku.- Kupiłam sobie, ale jakoś straciłam ochotę a już go otworzyłam i wiem, że lubisz sok jabłkowy- podała koleżance kartonik z piciem.

- Dzięki, właściwie dziś zapomniałam zabrać jakiegoś napoju- dziewczyny szły korytarzem, kiedy Oshemi dostała łokciem od jednego ucznia. Wypuściła picie z ręki i upadła ciężko na zimną podłogę. Zbiorowisko gapiów zebrało się w kilka sekund.

- I co zrobiłaś!- krzyknął Nicolas cały w soku jabłkowym.- Czyść to!- chłopak pokazał na brudne ubranie.- Mowę ci odjęło?! Głupia dziewucha- spojrzał na Emme i Lily.- A wy co? Chcecie oberwać? Lubicie ją?!- skierował gniewny wzrok na jej towarzyszki.

- Nie, my tylko... przechodziłyśmy obok tej dziwaczki- dziewczyny odgarnęły włosy i przestraszone szybkim krokiem poszły w kierunku sali lekcyjnej.

- A z tobą rozprawie się później- wskazał palcem na Oshemi.
Dziewczyna otrzepała się z resztek soku, który pochlapał również i ją. Zamknęła oczy, mogła chociaż na chwile zapomnieć o całym świecie. Była na zielonej łące, pełnej pięknych różnobarwnych kwiatów. Niebo było przejrzyste i pełne nadziei. Gdy patrzyła w górę, co chwilę przelatywały ptaki, tworzące klucz. Spojrzała na swoje nogi czując kogoś dotyk. Zauważyła puszystą, rudą kulkę tulącą się do jej nóg, jak się okazał był to lis. Spojrzał na nią swoimi czarnymi oczami. W jego ślepiach dostrzegła oczy chłopaka, o którym raczej nie chciała myśleć. Stworzenie wydało z siebie bardzo dziwny dźwięk. Dźwięk dzwonka na lekcje. Błoga chwila zakończyła się razem z rozbrzmiałym dzwonkiem.


Jedyny przedmiot, na którym Oshemi może się odstresować i oddać swojemu hobby- język francuski. Nie mogła jednak uczęszczać na dodatkowe zajęcia, bo jej rodziny na to nie stać. Pozostaje jej jedynie lekcja w szkole. Od dziecka Oshemi fascynowała się tym językiem, i całą kulturą.
Niestety i to szybko się kończy. Oshemi skończyła lekcje. Szła jak zawsze mało znanym osiedlem. W pewniej chwili dziewczyna upadla na ziemie w wyniku popchnięcia. Nim się spostrzegła kto ją zaatakował dostała serię uderzeń w brzuch. Dostała jeden raz w twarz. Zobaczyła, że to Nicolas i jego kumple.

- I co? Trzeba było się tak zachowywać? Teraz masz za swoje- złapał ją za włosy by unieść jej zakrwawioną twarz i spojrzeć jej w oczy. Mimo licznych ran, Oshemi patrzyła na niego nieugiętym wzrokiem. Co jeszcze bardziej zdenerwowało chłopaka, puścił jej włosy, wstał i jeszcze raz uderzył ją pięścią w twarz, jej krew została na jego pięści, wytarł rękę i zaczął spokojnie oddalać się od leżącej dziewczyny.

Oshemi wstała wycierając krew cieknącą z nosa. Nicolas odwrócił się zszokowany, że dziewczyna wstała, myślał, że chociaż przez kilka minut będzie leżeć półprzytomna.
Podszedł do niej bardzo szybkim krokiem z uniesioną dłonią chcąc znów uderzyć dziewczynę. Jednak pewność siebie z jaką patrzyła jeszcze bardziej zdziwiła chłopaka. Przyglądał się jej przez chwilę. Usłyszał za sobą głosy:

- Ej Nico, zamierzasz jej tak odpuścić? Co ona pieprzy? Weź z nią skończ i idziemy ukraść piwko, oblejemy to jak należy.

Dziwna fala minęła i Nicolas ocknął się, uderzył jeszcze raz dziewczynę, odwrócił się do kumpli uśmiechając.

Chłopcy odeszli. Oshemizobaczyła kątem oka, że chłopak spogląda na nią ale nie zareagowała. Wzięłaplecak i kierowała się w stronę domu, jednak trochę inną ścieżką by sąsiedzinie zauważyli jej stanu.

Gdy dziewczyna była w połowie drogi do domu, usłyszała swoje imię, odwróciłasię i zobaczyła swojego najstarszego brata, wyglądał na przerażonego.

- Matko, Oshemi! Co ci się stało?!- Harry podbiegł do siostry przyglądając sięjej z troską.- Kto ci to zrobił?! Zabije drania! Musimy to opatrzeć- pobitaledwo stała na nogach więc brat wziął ją na ręce i zaprowadził do domu.

Po minimalnym polepszeniu się stanu zdrowia brat mógł z nią spokojnieporozmawiać.

- Kto ci to zrobił? Oshemi proszę cię, powiedz mi- zatroskany Harry usiadł kołołóżka.

- Chłopcy... czy odebrałeś chłopców?- wydukała dziewczyna.

- Kurna Oshemi! Tak... jak ty dochodziłaś do siebie to ich odebrałem. Uprzedzająctwoje kolejne pytania, matka poszła do znajomej, obudziła się gdy ty spałaś.Standardowo, nie pytała nawet jak się tu znalazłem, nie pytała o chłopców ani ociebie, tylko wyszła jak wytrzeźwiała.

Oshemi skrzywiła się łapiąc za brzuch.

- Pokaż mi to- Harry odsłonił lekko jej bluzkę i zobaczył liczne rany, niektóretrochę starsze, niektóre świeże.- Matko, jak często dostajesz?- zszokowany bratnie wiedział co powiedzieć, nie wiedział jak zareagować. Oshemi nigdy niepowiedziała mu, że ma jakieś problemy.

- Często- uśmiechnęła się krzywo, bez krzty wesołości.

- Dlaczego mi nigdy nie powiedziałaś?!

- Bo mnie zastraszał...zastraszali, z resztą ty jesteś daleko i przyjeżdżasz razna jakiś czas, mamie nie powiem, bo jest cały czas wstawiona, a jak nie to niema jej i idzie do baru się napić. A młodym nie powiem- w tym momencie Harryzdał sobie sprawę jak bardzo dziewczyna cierpi.

- Jaki on? Jacy oni? Oshemi proszę, powiedz mi- błagał mężczyzna.

- Nazywa się Nicolas, ma brązowe, średniej długości włosy postawione na żel,oczy ma również brązowe, odbija się od nich głębia mroku i cierpienie.- Oshemiprzerwała kaszląc.- Nie powiem ci jego nazwiska, nie chcę byś się tymzajmował.- skwitowała stanowczo.

- Ale siostrzyczko, jak coś z tym nie zrobimy, to on będzie cię nadal nękał!

- Nie, nie będzie. Czas się skończył- dziewczyna znów zakaszlała, tym razemkaszlała krwią.- Kręci mi się w głowie...

- Oshemi!

SzacunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz