Rozdział 1

31 1 0
                                    

Dzień zaczął się jak co dzień. Do Nicolasa weszła ,niewiele starsza od jego matki, pokojówka. Zaczęła budzić chłopaka, a raczej panicza, bo jak sam twierdził owym paniczem jest i każe się tak nazywać.
Przeciągnął się powoli rozbudzając, przy czym krzycząc na służącą, że tak wcześnie go obudziła i wyganiając ją z pokoju strasząc wyrzuceniem z pracy.
Po całkowitym rozbudzeniu Nicolas wstał, wezwał kolejną pokojówkę, tym razem od ubioru, by doradziła mu w co się ma ubrać, a raczej, ubrała go. Po pomocy kobiety i wygnaniu jej tak samo jak poprzedniczki panicz zszedł na śniadanie, przechadzając się po marmurkowej podłodze ze złotymi dekorami, schodząc szklanymi schodami ze srebrną poręczą. Zasiadłszy do stołu przywołał klaśnięciem w dłonie kelnera, który podał mu śniadanie wcześniej zrobione przez kucharza. Posiłek jadł powoli delektując się smakiem, nie zwracając uwagi na godzinę, gdy jego szofer umierał ze strachu, żeby się tylko nie spóźnić z zawiezieniem panicza punktualnie do szkoły.
Skończywszy śniadanie Nicolas łaskawie wziął serwetkę od kelnera wycierając nią usta i odszedł od stołu. Kierując się do wyjścia odebrał, wcześniej spakowany już plecak, od pokojówki i wyszedł trzaskając za sobą drzwiami. Było 5 minut przed lekcjami, gdy chłopak wszedł do limuzyny prowadzonej przez szofer. Mężczyzna musiał się postarać ,zresztą nie pierwszy raz, by chłopak nie spóźnił się na lekcję.
Pod szkołę dotarli 2 minuty przed dzwonkiem, nasz bohater wyszedł bez słowa z samochodu, zresztą do żadnej osoby z obsługi nie odzywał się; chyba że miał im wykrzyczeć prosto w twarz, że są beznadziejni, do niczego się nie nadają, że nigdy nie będą zarabiać jak jego rodzice i on w przyszłości.
Wchodząc do szkoły przywitał się z kilkoma znajomymi, mówiąc kilkoma miałam na myśli całą szkołę, no bo kto by się nie podlizywał tak bogatemu chłopakowi jakim jest Nicolas Winn?

- Suń się głupia krowo!- szturchnął łokciem jedną uczennice przechodzącą z koleżankami. Ta się przewróciła i opuściła trzymane w ręku picie wylewając je na Nicolasa.- Co ty zrobiłaś?! Zlizuj to!- gapie zaczęli śmiać się z zaistniałej sytuacji i ze sposoby jakim traktowana jest dziewczyna. Jednak ona nie posłuchała go tylko wpatrywała się w niego wyzywająco, co poskutkowało bólem boku, od ciosu zadanego przez chłopaka.- Głucha jesteś? Patrzcie, brzydka a na dodatek głupia- śmiechy narastały, dziewczyna podniosła się, spojrzała na jej towarzyszki, które teraz odwracały od niej wzrok.- Chcecie skończyć jak- pokazał na dziewczynę placem.- ona?

-Nie! My się nawet z nią nie przyjaźnimy!- odpowiedziały chórkiem Emma i Lily. Dziewczynie zrobiło się smutno.

- To dobrze, widać, że jedyne mądre, a ty- w tym momencie rozległ się dzwonek na lekcje.- rozprawimy się później- uśmiechnął się szyderczo Nicolas i odszedł z kumplami i wiernym gronem fanów na lekcje.

Nicolas twierdził, iż szkoła, lekcje to coś czego nikt nie powinien stwarzać, i ten kto to zrobił był głupcem. Jedyny pożytek płynący ze szkoły to dręczenie osób, na przykład takich jak Oshemi, albo nabijanie się z nauczycieli na lekcji.
Nicolas pisał liścik do kolegi, po czym rzucił nim przez całą klasę, potem drugi kolega zrobił podobnie, a potem przyłączyła się większa grupka osób, która nie zwracała uwagi na nauczyciela, no bo przecież jak milioner może to czemu my też nie możemy.

-Ostatnia ławka do tablicy- rozległ się głos pana Wooda.- No Nicolas, zapraszam.

- Ale mamy problem psze pana- odezwał się Nico, w jego głosie można było dostrzec rozbawienie.

- Jaki problem?

- Bo ławki nie mają nóg, wiec jak moja ławka ma podejść do tablicy?- cała klasa w śmiech, nauczyciel zdenerwowany, a chłopak dumny z siebie, że kolejny raz zrobił z nauczyciela durnia i wzbudził podziw w oczach uczniów. Tymczasem zadzwonił dzwonek. Panicz jako pierwszy zerwał się, by wyjść z klasy, usłyszał jeszcze za sobą krzyk nauczyciela z groźbą o wezwaniu rodziców, ale żeby to był pierwszy raz, a to był któryś z kolei, chłopak nie boi się konsekwencji, bo przecież milioner może robić wszystko prawda? Rodzice na pewno dadzą w łapę dyrektorowi i zapomni się o sprawie, a na następny dzień, Nicolas zrobi to samo.
Przechadzając się po korytarzu z grupką znajomych chłopak dostrzegł Oshemi, właśnie przygotowywała się do kolejnej lekcji, szukając w swojej szafce książek do języka francuskiego. Jego oczy rozbłysły na jej widok, ale nie z podziwy, lecz z tego, że będzie mógł znowu sprawić jej przykrość. Dziewczyna dostrzegła go i szybkim krokiem kierowała się w stronę łazienki. Chłopak zauważył to i również przyspieszył kroku. Już ją prawie miał, gdy zatrzasnęła przed jego nosem drzwi damskiej toalety. Chłopak poczuł ból w okolicy nosa, odwrócił się wściekły do kolegów.

- Ej stary- spojrzeli na niego kumple, lekko rozbawieni.

- Co?!- odpowiedział wściekły i zirytowany Nicolas.

- Krew ci leci z nosa, nieźle cię załatwiła- zaczęli się śmiać, lecz gdy zobaczyli wściekłe oczy chłopaka, przestali. Nicolas zaczął walić w drzwi łazienki i krzyczeć zdenerwowany, lecz po chwili odszedł i kierował się w stronę gabinetu pielęgniarki.

Oshemi słyszała całą rozmowę chłopaków. Była przestraszona, co może po tym zrobić jej Nicolas, ale też wściekła na siebie, że go skrzywdziła, nie patrzyła na to, że on krzywdzi ją codziennie, ona była na siebie zła, że ten jeden jedyny raz go skrzywdziła, dodatkowo fizycznie. A jak będzie miał ślad?- pomyślała dziewczyna. Przestraszona zamknęła się w łazience i nie wychodziła tak do końca lekcji.

Nicolas szedł do pielęgniarki zostawiając za sobą kropelki krwi cieknącej mu z nosa. W jego głowie kłębiły się myśli jak zemścić się na dziewczynie, co jej zrobić, jak tym razem ją zranić, żeby bolało bardziej niż poprzednio. Z myśli wyrwała go pielęgniarka, która z uśmiechem powitała go w drzwiach gabinetu. Oczywiście nie odwzajemnił uśmiechu, tylko wszedł swobodnie do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi i siadając wygodnie w fotelu.

- Czego się szczerzysz, nie widzisz, że krwawię?!- nakrzyczał na wciąż uśmiechniętą kobietę. Pielęgniarka nie odpowiedziała, często go przyjmowała w swoim gabinecie, po bójkach, i różnych zamieszkach w szkole, że przyzwyczaiła się do ciętego języczka chłopaka jak i zwrotów na ,,ty,, do jej osoby. Opatrzyła jego nos- to nie był szczególnie ciężki przypadek, by trzeba było jechać do szpitala, więc po prostu założyła mu plaster i pożegnała się z paniczem.
Chłopak wychodził z gabinetu tylko z jedną myślą: ,,muszę dorwać tą głupią małpę,,. Na jego szczęście zauważył, że dziewczyna wychodziła z szatni kierując się do wyjścia. Jego znajomi już szykowali się, by dogonić Oshemi, jednak Nicolas powstrzymał ich gestem dłoni.
- Poczekajmy, aż wyjdzie ze szkoły, przecież wraca mało znanym osiedlem, nie będzie świadków, tam ją dorwiemy i pobijemy, ale tym razem tak, że jej własna, głupia matka nie pozna. Chłopcy uśmiechnęli się, przytaknęli, i ruszyli spokojnym krokiem do szatni z ekscytacją w oczach.
Po małych bójkach przed wyjściem ze szkoły, grupka młodych bandytów wyszła z placówki i zaczęła kierować się w stronę osiedla, którym szła Oshemi.

- Ale ją załatwimy- uśmiechnął się szyderczo Nicolas a chłopcy mu przytaknęli z pomrukami aprobaty. Podążali za dziewczyną.
Dzień jak co dzień.

SzacunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz