Rozdział 2

1K 115 1
                                    

Rany nie chciały się goić.

Gabriel nie był pewien czemu. Nie przypominał sobie, żeby ktokolwiek zabrał jego łaskę, a w dodatku został raniony zwykłym, anielskim ostrzem. Tylko trochę dłuższym. Jednak nacięcia nie dawały mu się skupić na myśleniu – przez cały czas piekły, szczypały. Były po prostu nie do zniesienia.

Długowłosy położył się na ziemi, na plecach, układając zmaltretowane ręce skrzyżowane na nierówno unoszącej się i opadającej piersi. Zamknął oczy, chcąc chociaż odrobinę dać odpocząć poobijanej w ich okolicach twarzy. Miał sińce na niemal całym ciele, podobnie jak i nacięcia po ostrzu. Był zmęczony tym, że za każdym razem, kiedy przychodził jego stały oprawca, szarpał się i walczył z nim, dopóki ten nie przyłożył mu z taką siłą, że do końca „wycieczki" Archanioł pozostawał nieprzytomny.

Ale to nie uszkodzenia fizyczne zadawały mu najwięcej bólu. Nie rany cięte, nie obity brzuch i kończyny, o niedawno dodanych do zestawu zaszytych ustach nie wspominając.

Najbardziej cierpiał z powodu sposobu, w jaki ujarzmił go Asmodeusz; z powodu sposobu, w jaki złamano jego stan psychiczny. Najbardziej cierpiał dlatego, że czwarty Książę Piekła przychodził go torturować zawsze w jednym ciele. W ciele osoby, na której Gabrielowi zależało bardziej niż na własnych braciach.

W ciele Sama Winchestera.

✔Don't hurt me, Sammy || Sabriel✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz