Był poniedziałek dzień jak co dzień, jednak gdy ludzie są w nieustannej trasie można poczuć na własnej skórze jak tego dnia człowiek może być zabiegany. Szczególnie w godzinach po południowych. Hinata Hyuuga, dziewczyna o długich, granatowych włosach i liliowych dużych oczach, stała właśnie na przystanku autobusowym w centrum kompletnie nieznanego sobie miasta i wyczekiwała na swój autobus. Spóźniał się już kwadrans, ale dziewczyna się temu nie dziwiła, w końcu na ulicy panują korki, ludzie z niecierpliwością chcą wrócić z pracy do domu. Wie, bo sama chciała już wracać. Hinata od rana musiała włóczyć się po urzędach i załatwiać wszystkie coroczne formalności urzędowe, by nie kłopotać tym rodziny – chcąc być da wszystkich dobra i pomocna dosyć często jest wykorzystywana. Zapewne po wszystkim nie usłyszy od swojego ojca podziękowań, pomoc rodzicom to przecież jej obowiązek. Może i tak, ale słowo nie boli... Jej ojciec, jak nikt, potrafił sprawić, by czuła się jak usposobienie kłopotu. Czuła, że tak się działo ponieważ, jej ojciec w duchu wini ją za śmierć matki.
- No nareszcie! – Zawołał ktoś z boku szczerze ucieszony widokiem swojego i przy okazji Hinaty autobusu z numerem dziewięćdziesiąt dwa.
Hinata otarła łzawiące od zimna lub nieprzyjemnych rozważań oczy i wstała z ławki, by przyszykować się do wstąpienia do autobusu. Była końcówka września, a na dworze pizgało jakby był grudzień. Pomyśleć, że mogła teraz pracować w ciepłej restauracji w niewielkim miasteczku oddalonym stąd o około trzysta kilometrów. Hinata nie studiowała jak wielu z jej znajomych, nie sądziła, że da sobie na nich radę, ledwo nawet zdała maturę i to wcale nie była wina jej nieumiejętności do przyswajania sobie wiedzy, ale przez rodziciela, który od zawsze wpajał jej nieudolność. Jedynie Sakura, najlepsza przyjaciółka, podtrzymywała jej dowartościowanie na poziomie. Choć Sakura ma lepsze relacje z rodziną to i tak przyszedł czas, kiedy postanowiła się wyprowadzić na swoje. Łatwiej byłoby jej mieszkać z rodzicami, ale dla Sakury bycie jedynaczką bywało przytłaczające od strony rodziców i aby nie zwariować, wyniosła się od nich.
Hnata siedziała na jednym z wolnych miejsc przy oknie i wyglądała na widok za nim. Samochody gnały przed siebie, me zwracając uwagi na to co się dzieje wokół. Kierowcy byli tak spragnieni szybkim powrotem do domu, że w niewielkim stopniu naruszali kodeks drogowy. Hinata oparła głowę o szybę, kiedy autobus przystanął na czerwonym świetle. Znajdowali się na pasie, który jechał na wprost, więc po lewej na pasie nadjechało srebrne audi, robiło wrażenie swoim wyglądem i na pewno potęgą skrytą pod maską. Jednak Hinata uraczyła samochód jedynie przelotnym zerknięciem. Niedaleko, na pasach dla pieszych zauważyła starszego pana, poruszającego się za pomocą chodzika, lecz nie mógł sobie poradzić z wyjściem poza krawężnik. Żaden z mijających go pieszych nie próbował mu nawet pomóc, ta społeczna znieczulica jest przerażająca. Hinata już dźwignęła się do pionu, kiedy z bogatego samochodu obok wysiadł blondwłosy chłopak i podbiegł do starszego mężczyzny, aby posłużyć mu pomocą. Usiadła z powrotem bacznie obserwując poczynania chłopaka i uśmiechnęła się do siebie. Dobrze, że na świecie istnieją dobrzy ludzie. Czerwone światło na sygnalizacji zmieniło się w zielone, a Hinata pozwoliła sobie ostatni raz spojrzeć na blondyna odzianego w czarne spodnie z jeansu i czarno-pomarańczową bluzę.
Naruto wracał pędem do samochodu, nie zwracając większej uwagi na to czy starszy pan mu podziękował czy nie. Czy to ważne? Robi co uważa za słuszne i ma gdzieś krytykę lub aprobatę innych, był typem człowieka „w gorącej wodzie kąpanym" – tak mawiała zawsze jego matka. Najpierw robi, potem myśli, dlatego swoim blokowaniem drogi wywołał do siebie awersje kierowców, którzy stali za nim. Otwierając drzwi do audi spojrzał przelotnie na autobus obok, który właśnie wyruszał w trasę, a potem wpakował się do samochodu.
CZYTASZ
NaruHina LoveStory
FanfictionOpowiadanie przedstawia trwanie romansu Naruto i Hinaty w związku na odległość. Perypetie z życia ich znajomych sprawiają, że ciężko im myśleć tylko o sobie nawzajem. Tylko jak oni się w końcu zjednają? Wszak, są sobie przeznaczeni... Zaintrygowany...