ROZDZIAŁ 8.

228 12 5
                                    


 Do rozpoczęcia świąt pozostały dwa dni. Niemal każdy już wyjechał do rodziny, by dzielić z nimi te ważne i ciepłe dni. Kiba również wyruszył do domu, rzecz jasna proponując Sasuke spędzenie świąt u niego. Ani mu się śniło. Poza tym Sasuke miał zamiar nawiedzić Menmę, Izumi i Midori, czyli w sumie też swoją rodzinę. Prawie. Cóż, Kiba mieszkał niedaleko, ale chyba bardziej miał ochotę odwiedzić Naruto, niż Menmę. Niewierny z szatyna był przyjaciel.

Sasuke był dzisiejszego dnia sam w mieszkaniu i akurat przeszukiwał domową apteczkę. Ostatni jego upadek na chodniku skutkował bolesnym zdarciem pleców, szczególnie odczuwał to śpiąc. Położenie się na plecach nie wchodziło w grę, dlatego udał się do pobliskiej apteki po jakąś maść czy coś. Byle ulżyć sobie w bólu. W ów miejscu spotkał również Sakurę, świetnie.

Kupowała dość sporo leków, których nawet nie znał ze słyszenia. Cóż, skoro uczy się na medyka to pewnie się bardziej zna i nie wybiera leków zarzucanych ludziom w telewizji. Po dłuższej chwili stania w kolejce, kobieta zauważyła go za sobą.

- A szykował się taki piękny dzień... - Burknęła do siebie.

- Skoro ta szarość, zimno, śnieg z deszczem lecący z nieba i wkurzająca ciapa jest dla ciebie czymś pięknym, to niespecjalnie się obrażę.

- Sądziłam, że pojechałeś na święta do rodziny...

- Przeliczyłaś się.

- Widzę. – Na tym rozmowa się zakończyła, Sasuke nie miał najmniejszej ochoty kontynuować, jako, że kolejka przed nimi była spora, to Sakura wspomniała sobie rozmowę z Mikoto na temat Sasuke. A dokładniej na temat jego urazy. - Właściwie, nie powinnam się wtrącać, ale twoja mama...

- Nie obchodzi mnie co myślisz, bądź łaskawa się jednak nie wtrącać.

- Nie to nie, ale podobno to ja jestem irytująca...

- Zamienisz się ze mną miejscami? Potrzebuje jednej rzeczy, a ty widzę lekomanka. – Prychnął, patrząc na jej listę leków.

- Jak chcesz o coś prosić, to nie obrażaj tych osób.

Sakurze było to na rękę, by Sasuke szybciej stąd sobie poszedł, więc przepuściła go. Po rozmowie, jaką wymienił z aptekarką zrozumiała czego najbardziej potrzebuje, a aptekarka podała mu ów maść, jakby czytała jej w myślach.

- Gdzie się tak poturbowałeś? – Zagadała z zdawkowym przejęciem. Nawet nie raczył odpowiedzieć. – Chcesz, to przyjdź do mnie potem. Mogę ci pomóc posmarować plecy maścią.

- Poradzę sobie.

Powiedziawszy to bez słowa podziękowania czy pożegnania wyszedł z apteki. Kilka chwil wystarczyło, aby wrócił do mieszkania. Pierwsze co chciał zrobić, to użyć maści, jednak po zastanowieniu stwierdził, że wcale to nie będzie takie proste jak się mu wydawało. Po kilku próbach zrozumiał też, że bez pomocy drugiej osoby się nie obejdzie. Chowając swoją dumę do kieszeni, ubrał buty i zszedł piętro niżej do sąsiadki.

Sakura w ten czas wychodziła właśnie z apteki i z niewielką torebeczką, mknęła chodnikiem do swojego mieszkania. Po chwili usłyszała za sobą sygnał policyjnych kogutów, po czym radiowóz zaparkował tuż przy niej. Z pojazdu wyszedł Shisui i uśmiechnął się do kobiety, powodując u niej rumieniec na policzku.

- Witaj, obywatelko. – Mruknął, podchodząc do niej.

- Witam, panie władzo. Czyżbym złamała jakieś prawo?

- Możemy w sumie pod to podciągnąć pani dość skąpy strój w takie zimno. – Stwierdził Shisui. Przez chwilę panowała przyjemna cisza. – Została mi przekazana wiadomość od ciebie.

NaruHina LoveStoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz