Rozdział 8

288 14 5
                                    

28 Listopad 2018 rok. Nowy York. Szpital.

Witam was!

Pisze do was po takiej długiej przerwie.
Przepraszam was za to... Byłem bardzo zajęty. Teraz jest godzina 20:30... Siedze w szpitalu, Judy zaczęła rodzić.
Nie wiem co robić, bardzo się o nią boję. Tak samo jak i o moje dzieciaczki. Dobrze, że Rose Toretto przyjechała.
Daje mi otuchy...
Nie wytrzymuje...tych krzyków Judy. Nigdy nie chciałem żeby cierpiała. Za bardzo ich kocham... Teraz się obwiniam za to, że czuje taki okropny ból. Zamienił bym się z nia miejscami.
Bardzo chce już trzymać na rękach Eddiego i Davida. Moje dwa małe skarby. Jestem ciekawy do kogo będą podobni. Czy do mnie, czy do Judy bardziej...

Jak wam mijały Święta Wielkanocne?

Mi i Judy bardzo dobrze minęły. Pojechaliśmy na Hawaje. Żeby trochę wypocząć. Wtulałem się do jej brzuszka. Nawet go całowałem. Dzieci kopały jak najęte. A teraz za niedługo wyjdą na świat...

Będę teraz kończył... Muszę wejść do Judy... Nie wytrzymam dłużej tego. Idę ją trzymać za rękę. Tak jak prawdziwy mężczyzna, powinien trwać przy swojej ukochanej kobiecie.

~Pietro Maximoff~

Further Life... ~~Pietro Maximoff~~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz