Rozdział 4

467 56 15
                                    

A/N
„The Final Countdown", huh? :D
*chyba nie jestem jedyną osobą która już nie może usiedzieć w miejscu*

W każdym razie, mam do Was zasadnicze pytanie - jak myślicie, że skończy się ten epizod, sezon? Bo mnie się wydaje, że nasze dwa głupki prawdopodobnie przypadkiem wpuszczą do normalnego świata świat apokalipsy i na tym będzie się opierał sezon 14  XD

Plus, drugie pytanie. Czy jestem jedyną osobą, która chciałaby, żeby Luci Lu dowiedział się o tym, że Winchesterowie znaleźli jego brata? I o tym co mu zrobiono? A potem żeby Lu dopadł każdego, każdego kto miał w tym udział? Według mnie to by było kapitalne ♥

OK, enjoy! To już ostatni rozdział, kończący się tak, jak ja myślę, że skończy się ten odcinek xd
~

Castiel wyszedł z pokoju po dłuższej chwili, z bateriami naładowanymi do tego stopnia, że mógłby oświetlić chyba pół kuli ziemskiej. Sam wyszedł zaraz za nim, wciąż odruchowo trzymając rękę na brzuchu, z paskiem z powrotem w spodniach.

Gabriel aktualnie spał.

Spał, chociaż z reguły anioły nie potrzebowały niczego takiego jak „sen". Jednak teraz, z praktycznie zupełnym brakiem łaski, Archanioł nie był już tą samą osobą, co wcześniej. Teraz zdecydowanie bardziej przypominał zwykłego człowieka. Człowieka, którego można było zranić w sposób emocjonalny, fizyczny, psychiczny. Człowieka, który był głodny, który chciał pić, spać, który od czasu do czasu miał ochotę pooglądać telewizję.

Sam nie miał nic przeciwko temu. Postanowił zadbać o dawnego przyjaciela i utrzymać relację z nim na takim poziomie, jakiego zażyczy sobie Gabriel, kiedy się obudzi. Tymczasem... tymczasem on i Castiel mieli pewną bardzo ważną sprawę, którą musieli się zająć.

Widniała ona zaraz za stołem w głównym pomieszczeniu i wyglądała jakby jasnopomarańczowy piorun zatrzymał się w miejscu.

Była to międzywymiarowa wyrwa, która z każdą chwilą robiła się coraz mniejsza, a za kilka godzin – dokładnie osiem – miała bezpowrotnie się zamknąć. Razem z Deanem i Ketchem w środku, chyba, że mężczyźni zdążą przeciągnąć mamę Winchester i Jacka na tę stronę przejścia.

- Sam – usłyszał za sobą długowłosy, więc oparł się o krawędź stołu, tyłem do wyrwy, i spojrzał na stojącego przed nim Castiela.

- Tak? - uśmiechnął się na krótko, dając znać, że słucha. W rzeczywistości jego myśli były zupełnie gdzie indziej. No, może nie zupełnie, ale na pewno w dwóch różnych miejscach naraz.

- Wydaje mi się, że powinienem odnaleźć Deana – oznajmił anioł, trzymając głowę prosto, chociaż w jego oczach widoczna była lekka niepewność, przyćmiona jednak przez nieskończone pokłady Castielowej determinacji.

- Co? - Sam natychmiast przerwał swój tok myślenia i otworzył szerzej oczy. - Nie moż- Cas, poradzą sobie. Naprawdę.

- Wiem, że są odważni. Ale czasem odwaga to nie wszystko – brunet przestępował z nogi na nogę, jedną ręką bawiąc się nerwowo końcem paska przy swoim piaskowym płaszczu.

- Dean ma plan. Zawsze ma plan – zaprzeczył młodszy Winchester. Martwił się o anioła i nie chciał go puścić do równoległego świata. Poza tym, Castiel mógł być bardziej pomocny tutaj niż gdzie indziej.

- Wiesz, jak wyglądają plany Deana – ciemnowłosy zmierzył przyjaciela znaczącym spojrzeniem, a ten w odpowiedzi spuścił wzrok.

- Nie zginąć.

Ostatnie dwa słowa wypowiedzieli równocześnie. W następnej chwili z wyrwy poszło kilka iskier i zmniejszyła się o kolejne centymetry. Mężczyźni westchnęli. Prawdopodobnie długowłosy poszedłby teraz zrobić tosty i kawę a Cas próbowałby przekonywać go dalej o słuszności swojej decyzji, ale ich podświadome plany nigdy nie doszły do skutku.

Wszystko przez ochrypłe, słabe wołanie, które poniosło się echem po korytarzach bunkra.

- Sam?

Chwilę później Winchester stał przy siedzącym na łóżku Gabrielu, ramię w ramię z Castielem. Szatyn podszedł do przyjaciela i przysiadł na krawędzi mebla, zaraz obok niego.

- Coś się stało? - zapytał, kładąc mu ciepłą dłoń na ramieniu. Nie miał oczywiście pojęcia o tym, że dzięki temu jednemu, małemu gestowi Archanioł poczuł się dużo pewniej i bezpieczniej.

- Czuję coś potężnego – szepnął, podnosząc zaszklony wzrok na ciemnowłosego. - I to się zbliża.

- Będzie dobrze, Gabe - odparł z lekkim uśmiechem Sam. - Cokolwiek by to nie było, poradzimy sobie - dodał, wstając i wracając na miejsce u boku Castiela.

Wtedy właśnie zawył alarm a lampy zapaliły się na czerwono.

✔It's gonna be OK || Sabriel✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz