Moje siostry nie były zbyt chętne do pomysłu Neyry, chociaż i tak używam tutaj bardzo delikatnego określenia. Vikia wyraziła się o tym tak:
-Miałybyśmy zabijać małe króliczki? One są takie urocze!
-A myślisz, że rzeźnik ich nie zabija? – prychnęła Lise. – Poza tym my jesteśmy za młode, żeby wchodzić do lasu.
„Tak jak i ja jestem" – pomyślałam z goryczą.
-Chyba ci odbiło, jeżeli uważasz, że ubrudzę sobie dłonie – charknęła Alya. – Co ty sobie wyobrażasz? Że zrobisz ze mnie swoją służącą?
-Alya, uspokój się – zganiła ją Lise. Moja młodsza siostra miała twarz niemal jak wykutą z kamienia. – Nie wiem, czy zauważyłaś, ty leniwa krowo, ale Bonette zaharowuje się przy nas i w pracy, podczas gdy ty od dwóch lat skończyłaś szkołę. Pamiętasz jakie założenia miał plan mamy i Bonnie? Po ukończeniu szkoły mamy pomóc w domu, znaleźć pracę albo męża, a ty co? Sprowadzasz sobie facetów, nie ruszysz się do pracy i tylko obrażasz Bonette.
Stałam jak wmurowana. To był pierwszy raz, gdy którakolwiek z nich stanęła w mojej obronie. Alya też wydawała się zaskoczona. Jej piękna twarz pobladła i wykrzywiła się w grymasie.
-Jak ty się do mnie odzywasz? – wysyczała.
-A co? Mam ci to powtórzyć? Weź się do roboty, leniwa klucho. – Lise odwróciła do mnie twarz. – Z naszej strony możesz liczyć na pomoc w domowych obowiązkach. Gdy tylko wrócimy ze szkoły i ja i Vikia postaramy się pomóc.
-Dziękuję – szepnęłam chrapliwie.
-Na mnie nie licz – prychnęła Alya. Zarzuciła włosami i odeszła.
Spojrzałam się na Thalię.
-Przepraszam – powiedziała – ale... Ja nie dam rady. Nie potrafiłabym zabić zwierzęcia, ale pomogę ci w domu.
Skinęłam głową.
-To wciąż lepsze niż nic – westchnęłam. – Dziękuję – dodałam. – W takim razie sama się tym zajmę.
To zresztą powiedziałam Neyrze kolejnego dnia, gdy miała zaprowadzić mnie do swojego brata. Zaakceptowała moją decyzję, chociaż nie uważała jej za najlepszą.
-Przemęczysz się – powiedziała.
-Dam sobie radę – zapewniłam.
-Mam nadzieję, że wiesz, co mówisz.
-Dam sobie radę – powtórzyłam raz jeszcze.
-Trzymam cię za słowo – oznajmiłam. Wyciągnęła z koszyka jeden z kwiatów Lycoris i powąchała. – Chodźmy. Mój brat powinien już na nas czekać.
-Czy powinnam się obawiać twojego brata? – spytałam.
-Nie, to dobry chłopak. I łagodny.
Skinęłam głową.
-To dobrze, bo mogę nie być zbyt pojętną uczennicą.
-Daj spokój, na pewno dobrze ci pójdzie – zapewniła.
-Tak uważasz?
-Oczywiście. Poza tym bardzo inteligentna z ciebie dziewczyna. Zapamiętujesz wszystko, co opowiadam ci o ziołach.
-Dobra pamięć to nie to samo, co inteligencja.
-Tak. Zielarka powtarzała, że inteligencja to zdolność wykorzystania zdobytej wiedzy i jestem pewna, że ty to potrafisz. – Twarz Neyry rozjaśnił uśmiech. – Czy ty się czasem uśmiechasz, Bonnie?
YOU ARE READING
Czerwony Kapturek: Lycoris
FantasyNiech bogowie bronią tych, którzy przed ukończeniem siedemnastu lat postanowili wejść do Lasu. To jedyna zasada, której mieli przestrzegać mieszkańcy wioski. Ceną za złamanie jej była śmierć w paszczy bestii - nazywanej przez wielu Wilkiem. Czasem j...