Rozdział 2

1K 65 5
                                    

-Ania, chodź na chwile!- usłyszałam melodyjny głos Roksany. Zwlekłam się z łóżka rzucając telefon na pościel. Weszłam do salonu, gdzie Roksana siedziała na kolanach Kuby głaszcząc go po głowie. 

-Jak macie zamiar się miziać to ja wychodzę-zaśmiałam się

-Nie idiotko-zaśmiał się Kuba- chcieliśmy ci o czymś powiedzieć. Natychmiast przykleiłam się do brzucha dziewczyny- Będę ciocią?- zapytałam entuzjastycznie.

-Nie?- para zaczęła się śmiać, a ja zrobiłam obrażoną minę. Uwielbiałam dzieci i w głębi duszy bardzo chciałam być ciocią malucha brata i jego dziewczyny- Chodzi o coś innego. Młoda wiesz, że zaczynam trasę, prawda?

Doskonale o tym wiedziałam. Wiedziałam co się z tym wiąże. Standardowy schemat; Kuba wyjeżdża i wraca do domu raz na mniej więcej dwa tygodnie. Ja i Roxi zostajemy w domu. Kiedy koncert jest gdzieś niedaleko to brat przyjeżdża po nas i siedzimy na backstage'u. Lubiłam to. Miałam wtedy jedną z niewielu okazji, żeby spotykać się z Maćkiem- najstarszym bratem. Kuba nie chciał, żebyśmy się zbyt często spotykali. Powód był prosty; Maciek lubił sobie zaćpać, a Kuba bał się, że ja też wpadnę w to gówno. Na nic zdawały się moje tłumaczenia, żeby był spokojny, że mam mózg i prawie 18 lat. 

-Anka słyszysz co do ciebie mówimy?- z rozmyślań wyrwała mnie Roksana

-Yyyyyy jasne, czyli standardowy schemat?- zapytałam nieco smutno

-No patrz, nie słucha- zaśmiała się- właśnie o to chodzi, że nie tak jak zwykle. Jedziemy z Kubusiem- uśmiechnęła się do niego czule. 

Zapiszczałam z radości. Dziewczyna zeszła z kolan brata, a ja się na niego rzuciłam. Chłopak się zaśmiał, podniósł mnie, a ja wskoczyłam mu na plecy. Zaczął biegać po domu, a Roxi głośno się śmiała. Ten debil miał 27 lat a czasem zachowywał się gorzej niż moi kumple. No cóż przynajmniej w tym domu nigdy nie było nudo.

-To co kiedy wyjeżdżamy? 

-Pakuj się, jutro rano jedziemy do Wrocławia.

Kuba przeniósł mnie do pokoju i rzucił na łożko.

-A co ze szkołą?

-Braciszek raper załatwi ci zwolnienie- zaśmiał się

-To niech teraz braciszek raper wyjdzie, bo siostrzyczka skrzypaczka uszkodzi ci słuch smyczkiem- o nie,o nie, Kuba podszedł i zaczął mnie łaskotać. 

-Po co ja ci kupowałem te skrzypce dzieciaku?

-Tylko nie dzieciaku!-pokazałam mu drzwi smyczkiem, a on podniósł ręce w obronnym geście. Zaczęłam grać, a on posłusznie wyszedł z pokoju dalej się śmiejąc.

Po prostu Ania! |Wesoła Ekipa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz