02 | Dlaczego nie mogę się z nimi pobawić?

1.4K 93 7
                                    

Zjazd rodziny czy przyjaciół to moment, który nie każdy uwielbia. Zbierają się wszyscy w jednym gronie, siadają przy stole i zaczynają rozmawiać. Wszystko byłoby jak najbardziej w porządku gdyby nie sam fakt, że specjalnie ścierają własne kontakty, gdyż sobą wzajemnie gardzą, później siadają przy stole jak prawdziwi przyjaciele, śmieją się i dobrze bawią a jeszcze później rozchodzą się we własne strony, komentując to wszystko pod nosem tak źle, jak nigdy dotąd. 

Thranduil coś o tym dobrze wiedział, dlatego nienawidził takich spotkań. Wolał zaszyć się we własnej komnacie z jakąś dobrą książką w ręku, jednak posiadanie za ojca Orophera nie pozwalało na takie zabawy. 

Król siedział na swoim tronie obserwując każdego uważnie, bowiem złamanie jego zasad lub nie dostosowanie się do jego rozkazów, skazywało każdego na istne męki. To nie tak, że lubił się mścić, co to to nie... Po prostu cenił sobie pewne posłuszeństwo. Jednak zignorował fakt, że stawiając całe królestwo na pierwszym miejscu, zrzuci wszelkie uczucia, przyjaciół czy poddanych na niższą rangę. Nawet własną rodzinę, która przestała być dla niego ważna. 

Elf machnął ręką na pewną grupkę młodych kobiet - służek, które pomimo sprawowanej władzy, bardzo lubiły wykonywać własne zajęcia. Przede wszystkim dlatego, że królowa Thandis w sekrecie lubiła im pomagać. W porównaniu do swojego męża, miała miękkie serce. 

Pewnego dnia sekret wyszedł na jaw, kiedy król postanowił przejść się po królestwie a zauważając własną żonę przy służkach, zaraz zakazał jej spędzania z nimi czasu, bo jak twierdził "królowa nie może zniżać się do niskiego, nic nie wartego poziomu". Mniej więcej dlatego od tego czasu Thandis nie udzielała się tak często, jak kiedyś...

Kobieta stanęła przy swoim synu, poprawiając jego szatę. Podczas tego dokładnie mu się przyglądała. Twarz nie wyrażała żadnych emocji, za to w jego oczach było dużo smutku. Chciała dla niego jak najlepiej, ale niestety nie mogła zapewnić mu całkowitego szczęścia. Ukucnęła przed nim przy tym sprawiając, że mogła spojrzeć prosto w jego oczy. Uniosła lekko jego podbródek, by na nią spojrzał a kiedy to zrobił, uśmiechnęła się.

- Uśmiechnij się, Thranduilu... Nie lubię patrzeć jak się smucisz. - Położyła dłoń na jego policzku, delikatnie gładząc go kciukiem. Młody elf wypuścił z siebie powietrze i wymusił tak najszczerszy uśmiech jaki tylko potrafił. 

- Chciałbym się w końcu z kimś pobawić... - mruknął cicho powodując, że na jego twarzy tak jak szybko uśmiech zagościł, tak szybko zniknął. Thandis westchnęła cicho widząc go w takim stanie, rozumiała go.

- Za nie długo zbiorą się goście... Na pewno będą dzieci, z którymi możesz porozmawiać, pobawić się...

- Nie! - podniósł trochę głos, gestykulując rękami. - Wszystkie elfy jakie do nas przyjeżdżają zawsze mają na celu tylko wzbogacić dobre relacje między królestwami, poprawić jakieś sojusze. Są strasznie sztywni i kłamliwi, ich uśmiechy nie są prawdziwe. A dzieci? Idą w ślady własnych rodziców, zachowują się tak poważnie... Nie potrafią się bawić, nie chcą się bawić bo wiedzą, że to zniszczy ich maniery! Dlatego ja nie chcę się z nimi bawić! - Wyrzucił ręce, wypuszczając z siebie powietrze. Podszedł do okna i wspiął się na jakieś pudełko, by dobrze widzieć co się dzieje na dworze. - Dlaczego nie mogę się z nimi pobawić? - powiedział, mając na myśli wszystkie dzieci, które były o wiele bardziej szczęśliwsze, kiedy ich rodzice nie byli władcami. Oparł czoło o szybę, która dzieliła go od młodych elfów.

Thandis wyprostowała się przyglądając się swojemu synowi i spoglądając na chwilę na dzieci. Zawsze próbowała z całych sił mu pomóc, jednak prawda była taka, że nie potrafiła. Tak bardzo chciała, a nic nie mogła zrobić. Spuściła lekko głowę, spoglądając na drzwi. 

- Kiedy wybije pełna godzina, zejdź na dół - mruknęła tylko i wyszła z jego komnaty, jak nakazywały jej maniery jako królowej. 

Gdyby nie brak siły u Thranduila, już dawno leżałby w swoim łóżku pozbywając się wszystkich łez, jakie w sobie dusi. Jednak tylko zsunął się z pudełka i przeczekał cały ten czas, by wykonać polecenie swojej matki. Zszedł na dół.

Zszedł na dół, ale nie po to by zasiąść przy stole u boku swego ojca i matki, by wypiąć dumnie pierś, będąc zadowolonym ze swojego pochodzenia.

Zszedł na dół, ale nie po to by zachowywać się jak na przyszłego króla przystało, by ukazywać swoje królewskie maniery.

Zszedł na dół, ale po to by wyjść niezauważonym i pobawić się z dziećmi w jego wieku.

THRANDUIL ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz