Siedział w jednym miejscu, nie ruszając się o choćby centymetr. Jego ciało co chwilę przechodziły dreszcze, kiedy tylko jego ojciec podnosił głos. Nie odważył się spojrzeć na jego twarz, w jego oczy. Bał się. Bał się własnego ojca.
Nie spodziewał się, że jeśli raz złamie zasadę i wyjdzie na zewnątrz przez dosłownie chwilę pobawić się z resztą, dostanie awanturę. Pomimo tego, że wyszedł kilka godzin temu to do tej pory pamiętał wszystko dokładnie. Jakby stało się to całkiem niedawno. Podczas zabawy zobaczył jak jego własny ojciec wyszedł z królestwa. Wściekły jak nigdy dotąd, czerwony ze złości. Nie wyzwał go wtedy, tylko te wszystkie niewinne dzieci. Thranduil w tamtej chwili czuł się... No jak może czuć się dziecko, które złamało zasadę trzymania się z dala od innych dzieci, które jeszcze zostały wygonione stamtąd przez to, że on zawinił?
Bawił się z nimi zadowolony. Nie przejmował się tym co powie jego ojciec, jeśli go zauważy. Inne dzieci nie zwróciły uwagi na to czy jest synem władcy czy też nie. Przyjęły go w swoje grono, jakby był jednym z nich i to właśnie sprawiło, że Thranduil uśmiechnął się szczerze pierwszy raz od bardzo dawna.
- Zdradziłeś nas - warknął Oropher po dłuższej chwili ciszy. Przez moment, kiedy milczał wyglądał jakby chciał się uspokoić, jednak to nie było to. Władca chodził to w jedną, to w drugą stronę by uporządkować własne myśli i dostosować odpowiednią karę dla swojego następcy.
Mężczyzna spojrzał surowym wzrokiem na chłopca. Jego twarz nie wyrażała nic, ale jego oczy ukrywały w sobie dużo złości. Zilustrował go spojrzeniem. Nie mógł znieść, że Thranduil jest jego synem.
- Nie posłuchałeś mnie! - Uniósł po raz kolejny swój głos, marszcząc swoje krzaczaste brwi. Thranduila po raz kolejny przeszły dreszcze. - Lekceważysz moje rozkazy! Tym zachowaniem pokazałeś, że twoje zachowanie jest karygodne! - dodał zaraz, nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź chłopca. - Zakazuję ci już kiedykolwiek wychodzić na zewnątrz... - powiedział spokojniejszym głosem, ale dalej przepełnionym jadem. - Nie spotkasz się z nikim więcej poza dworem. Nie pobawisz się z innymi bachorami. I nie opuścisz swojej komnaty, jeśli na to nie pozwolę.
Kiedy ten już miał odchodzić, usłyszał jego głos.
- Dlaczego karzesz mnie za coś co nie jest złe? - Uniósł lekko brwi. Cholernie bał się jak zareaguje na to pytanie jego ojciec, ale musiał wiedzieć. - Nie zrobiłem nic złego.
- Złamałeś moje słowo i mówisz, że to nie jest złe? Jak śmiesz? - Parsknął trochę podirytowany. - Nie ma czegoś takiego jak słowo "zabawa" w tym królestwie, rozumiesz Thranduilu? Nie ma i nie będzie.
Zaraz po tym odszedł, zostawiając Thranduila samego. Jego urocza twarzyczka po raz kolejny była smutna. Westchnął cicho, trochę oddychając z ulgą nie dostając kolejnej na wielką skalę reprymendy od ojca. Podniósł się z kolan, bowiem cały czas klęczał przed tronem i udał się ze spuszczoną głową do swojej komnaty. Nie zamierzał płakać. Powtarzał sobie, że jest silny i nigdy nie zapłacze.
CZYTASZ
THRANDUIL ✔
FanfictionThranduil, syn Orophera, władca Leśnego Królestwa. Ludzie twierdzą, że to niesamowity wojownik i dobrze ceniony król... ale nie ma dnia, w którym by nie plotkowali o nim i jego rodzinie. Elf nie potrafiący kochać? Kretyn, któremu w głowie tylko biał...