06 | Dlaczego miałbym zostać królem?

737 50 4
                                    

Od bitwy na Dagorlad mijały kolejne dni. Królestwo straciło swojego kolejnego króla, którego opłakiwali przez dobre godziny. Pod tronem elfice układały bukiety przeróżnych kwiatów i roślin, które miały oddać cześć dawnemu władcy. Thranduil przyglądał się temu skupiony, chowając za sobą dłonie. Może i nie płakał za ojcem, podobnie jak inni, którzy tracą swoich rodziców, ale za to miał w głowie pełno myśli, które nie chciały go opuścić.

- Thranduilu, kolejni władcy chcą złożyć ci kondolencje. - W sali rozbrzmiał męski głos, na który elf zaraz się odwrócił. Zobaczył brązowowłosego dawnego przyjaciela jego ojca, który był częścią królewskiej służby. Patrzył na następcę tronu łagodnie, choć w takiej chwili musiał zachować odpowiednią odwagę.

- Nie mam ochoty tego słuchać - mruknął blondyn, oblizując swoje usta i zerkając ponownie na bukiety. Jego wzrok spoczął również na tronie, którymi ostatnimi dniami był ciągle w jego głowie. - Ciągle to samo. Przez tyle czasu mieli go gdzieś a teraz zjawiają się na jego pożegnanie... - Parsknął, uśmiechając się też pod nosem, choć uśmiech był pełny ironii, niedowierzania. Spojrzał ponownie w stronę elfa. - Zajmij ich jakoś, rozgość żeby nie poczuli się odrzuceni. W końcu tak długą drogę przybyli... - mruknął ironicznie, po czym odszedł, by zostać sam. Jednak to nie było mu dane, ponieważ później podszedł do niego inny elf, który liczył więcej wiosen niż większość obecnych w pałacu. 

- Nie chciałbym ci przeszkadzać, Thranduilu, szczególnie w takim momencie, ale to dosyć ważna sprawa. Dlatego, że jesteś jedynym potomkiem Orophera, musisz przejąć tron. Królestwo nie może zostać bez władcy... - W oczach elfa malowało się ciepło, przez które Thranduil, choć z początku niezainteresowany rozmową, złagodniał. 

- A jeśli nie mam ochoty? Jeśli nie czuję się w pełni gotowy do siedzenia i dyrygowania ludźmi? W ogóle... Dlaczego miałbym zostać królem? - Patrzył wprost na swojego towarzysza. W trakcie rozmowy gestykulował rękami, przez co mógł przekazać więcej emocji, które szarpały jego sercem. - Zawsze byłem tylko marionetką w rękach wielkiego, potężnego i strasznego władcy. Nie nauczyłem się niczego, prócz nienawiści do innych ras, szczególnie krasnoludów. Nie potrafię nawet nic zrobić, prócz zabijania swoich wrogów. I ja mam być władcą? Jedyne czym będę to kolejnym Oropherem, a tego nie chcę.

- Synu... - Dłoń starszego elfa powędrowała na ramię młodszego, gładząc je delikatnie. Na jego twarzy pojawił się lekki, ciepły uśmiech. - Może i wychowanie twojego ojca...

- To nie jest mój ojciec.

- W porządku. Może i wychowanie tamtego króla nie było odpowiednie, możliwe, że nie nauczyłeś się wielu podstawowych rzeczy w młodzieńczym wieku, ale to nie zmienia faktu, że jesteś kim jesteś. Powinieneś podpisać zwój jako kolejny władca... Nie wiem czy wiesz, ale istnieje przesąd u elfów. W momencie, kiedy po jednym nie zasiądzie drugi, w królestwie pojawi się nieszczęście.

- Nieszczęście już trwało od wieków, kiedy on był królem. Co by to zmieniło?... Auć! - Jęknął łapiąc się za głowę, ponieważ drugi uderzył go w jej tył. Thranduil zmarszczył brwi i spojrzał oburzony na mężczyznę. 

- Jeśli tego nie zrobisz, wywołasz klęskę, która nas otoczy. Nie myśl o tym, kim się możesz stać. Myśl co możesz zrobić, by to zmienić. - Po tych słowach, białowłosy odszedł w stronę komnat powolnym krokiem i z lekko spuszczoną głową. Thranduil odprowadził go wzrokiem, po raz kolejny tego dnia zamyślony. Wypuścił z siebie powietrze i pokręcił głową. Co ten stary dziad sobie myślał? Że go posłucha? Młodzieniec w to wątpił, do momentu, kiedy podpisał zwój. 

Thranduil zasiadł na tronie dokładnie trzy dni po pożegnaniu jego ojca. Z początku nie był do tego przekonany, ale słowa tamtego mężczyzny mocno wbiły się do jego głowy, jak i serca. Po kolejnej uroczystości, chciał znaleźć go i podziękować za tak cenną lekcję, jakiej mógł się od niego nauczyć. Jednak nie spodziewał się, że kiedy zapyta o niego innych, nikt go nie rozpozna. Skoro ewidentnie znajdował się w pałacu to miał na to przyzwolenie. Więc dlaczego nikt go nie kojarzy?

W ostateczności, król poddał się. Nie zamierzał szukać osoby, której podobno nawet nie było w królestwie. Starał się za to odetchnąć na tronie, by pozbyć się wszelakich wątpliwości i stresu. Każdy dzień od tamtego momentu kończył na cichej modlitwie, żeby wszystko poszło zgodnie z jego planem. Żeby był dobrym i rozważnym królem, zdolnym do poświęceń w imię ludu, ziem czy królestwa. Nie chciał popełnić błędów swojego ojca.

Z każdym kolejnym dniem, miesiącem, rokiem Thranduil dorastał. Coraz bardziej wciągał się w bycie królem, co przynosiło wiele korzyści poddanym. 

Nikt nie spodziewał się wówczas jednego...

THRANDUIL ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz