~20 lipca 1804 r.~
Czterdziesto ośmioletni, czarnoskóry mężczyzna szedł powolnym krokiem, przez uliczki Nowego Jorku, zmierzając do swojego dawnego przyjaciela. Rozejrzał się dokoła trzymając kurczowo swój płaszcz. Jego oczy były spuchnięte, a wzrok przepełniony bólem. Krople deszczu delikatnie uderzały o betonowy chodnik, tworząc niewielkie kałuże, przez które nie dało się zobaczyć nic prócz dorosłego faceta zmierzającego do swojego celu.
Aaron patrzył na swoje czarne buty, idąc prosto, nie zwracając uwagi na nic dokoła. Lecz w pewnym momencie zatrzymał się i uniósł głowę. Jego wzrok powędrował na wielką żelazną bramę, którą po chwili popchnął, aby tym razem kroczyć między dawno zapomnianymi, nieznajomymi z imion i nazwisk, ludziach.
Po grobach.
Szedł przez alejki dłuższy czas, zatrzymał się dopiero przed wielkim, ozdobionym w kwiaty i znicze grobie. Na samym środku była metalowa tabliczka z napisem:
,,Alexander Hamilton 1755-1804''
Mężczyzna usiadł na mokrej ziemi obok niego, wyciągając w tym samym czasie dwa kieliszki i butelkę wódki. Położył je obok białych róż, które leżały najbliżej imienia.
-Witaj Alexandrze. Jak u ciebie?- Zapytał. Delikatnie przeniósł się z pozycji siedzącej, na klęczącą.- Hah... Wiesz coś ci powiem....i nie, to nie będzie rada...- Wziął do ręki szklaną flaszkę.- Czasem brakuje mi naszych rozmów i kłótni. Tego twojego zapału. Twojego......twojej obecności.
Trzęsącymi rękoma otworzył wódkę. Rozglądał się wokół jakby szukał wsparcia, ale nigdzie nie mógł go znaleźć. Wahał się chwilę, po czym uśmiechnął lekko i kontynuował swój monolog.
-... teraz gdy cię nie ma.....zrozumiałem swoje błędy, które popełniałem, przez całe moje życie.- Nalał do jednego kieliszka i drugiego.- Nie powiem ci ich wszystkich....napisać, również nie napiszę bo zapewne umrę po spisaniu połowy. Heh.- Odłożył butelkę obok siebie.- Właściwie nie przyszedłem tutaj, aby się użalać, tylko z tobą pogadać i.....może trochę powspominać? Do tej pory pamiętam nasze pierwsze spotkanie, pierwszą kłótnię, pierwsze....wszystko. Może przydałoby się abym zaczął uśmiechać się więcej?- Otarł rękawem płaszcza łzę.- Pozwól, że zacznę...- Lekko uniósł kąciki ust do góry zaczynając historię od początku.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
No więc tak!
O to kolejne opowiadanie, na które szykowałam się dość długo.
Mam nadzieję, że się spodoba ^^
Do zobaczenia niedługo ;*~ ILoveMeAndMyOTP
CZYTASZ
Historia od początku.
Fanfiction"Jak zwykły bękart, sierota, syn prostytutki i Szkota, porzucony pośród zapomnianego punktu na Karaibach, zubożały i brudny, wyrósł na bohatera? Ten ojciec założyciel na dziesięciu-dolarówce, dostał się o wiele dalej pracując ciężej, będąc o wiele m...