Chapter 4

154 12 0
                                    

Kolejnego dnia wstaję po paru drzemkach. Zbieram się z łózka z jękiem. Noc była bardzo trudna dla mnie, ponieważ nie mogłam zasnąć przez Harrego, który oglądał jakiś mecz i darł się w najlepsze. Zmarnowana biorę z szafy świeże rzeczy i kieruję się do łazienki. Chwytam za klamkę i nie mogę otworzyć drzwi, próbuję je otworzyć jeszcze parę razy, po czym orientuję się, że przecież pali się światło.

- Cholera. - mruczę pod nosem i przystępuje z nogi na nogę - Harry pośpiesz się, bo muszę się uszykować do pracy! - krzyczę

Decyduję się odpowiednio wykorzystać wolny czas i szykuję sobie w międzyczasie śniadanie. Gdy słyszę jak Harry przestaje lać wodę, a drzwi od łazienki się otwierają, szybko chwytam swoje rzeczy i pędzę do łazienki. Mijam chłopaka na schodach i zauważam, że jedyne co ma na sobie to ręcznik owinięty wokół pasa.

- Nie wywróć się Tomlinson. - prychnął, widząc jak wbiegam po schodach

Nie komentuję jego uwagi i czym prędzej zamykam się w łazience szykując się do porannej toalety. Niedługo potem wychodzę z pomieszczenia i kieruję się do swojego pokoju po torebkę, do której już wcześniej spakowałam wszystko co będzie mi dzisiaj potrzebne oprócz śniadania. Zeszłam szybko po schodach i skierowałam się do kuchni po uszykowane już wcześniej tosty.

Kiedy dotarłam do wyspy, na której zostawiłam wcześniej śniadanie nie zastałam na niej nic. Przecież przed chwilą tu jeszcze były, cholera jasna! Zdenerwowana stanęłam przy kanapie i obserwowałam Harrego, który właśnie kończył tosty, które uszykowałam dla siebie. Założę się, że właśnie w tym momencie ta obrzydliwie wielka żyła na mojej szyi wyszła i zaczęła pulsować.

- Coś ty zrobił z moim śniadaniem! - wykrzyknęłam wyrzucając ręce w powietrze

- Zjadłem. Dzięki bardzo, nie było takie złe. - odparł z uśmiechem

- To były moje tosty dupku i doskonale o tym wiedziałeś!

Spojrzałam szybko na zegarek, który znajdował się na moim nadgarstku. Było już późno, stwierdziłam, że wykłócanie się z tym palantem nie ma najmniejszego sensu i nie będę ryzykowała spóźnieniem się do pracy już pierwszego dnia przez jego gówniane wybryki.

- Pożałujesz tego. - powiedziałam i wyszłam z domu trzaskając drzwiami

Co za tupet.

Ledwo wyszłam z metra to zaczęłam biec. Co chwilę wpadałam na kogoś, więc co parę sekund z moich ust wypadały słowa przeprosin. Wbiegłam po schodach i wyszłam na ulicę. Czekałam, aż na przejściu dla pieszych zapali się zielone światło. Stojąc tam spojrzałam na godzinę. 9:12. Świetnie, pierwszy dzień pracy, a ja jestem spóźniona przez tego kretyna. Nie było to nie wiadomo jak duże spóźnienie, bo tylko 12 minut, jednak strasznie źle się z tym czułam. 

Kiedy zapaliło się zielone światło dla pieszych, ruszyłam prędko do kawiarni i wpadłam do niej gwałtownie. Odszukałam swojego współpracownika, który stał tyłem do mnie.

- Przepraszam za spóźnienie, ale mój współlokator to dupek i cały poranek mi we wszystkim przeszkadzał. - sapnęłam

Chłopak o kruczoczarnych włosach się odwrócił, a ja dopiero wtedy go rozpoznałam.

- California! - powiedział Zayn z entuzjazmem

Tylko to w jak uroczy sposób on wymawiał moje pełne imię i wcale z niego nie szydził pozwalało mi na akceptację tego, aby go używał. Był naprawdę uroczy i wciąż zastanawiało mnie to jak on i Niall mogą się przyjaźnić z kimś takim jak Harry. Byli zupełnie różni, Zayn był trochę nieśmiały z początku, zawsze był bardzo uprzejmy, a Niall był przezabawny i uwielbiał żartować z Harrego co sprawiało mi ogromną przyjemność. Co prawda spotkałam ich raz i nie spędziłam z nimi nie wiadomo jak dużo czasu, jednak tyle wystarczyło by ich polubić.

Po skończonej pracy w przemiłym towarzystwie mulata, pożegnałam się z nim i ruszyłam z uśmiechem do domu. Kiedy tylko znalazłam się pod domem całe szczęście ze mnie wyparowało. Z domu słychać było stłumioną muzykę, a chodnik wzdłuż ulicy był cały zajęty przez stojące na nim samochody. Spojrzałam na zegarek. Była już prawie 21. Jeżeli ten palant robi właśnie imprezę to nie ręczę za siebie; przecież jutro też mam pracę. Wchodzę do domu i od razu mój nos uderza zapach alkoholu. Zaciskam dłonie w pięści i rzucam swoje rzeczy zaraz obok drzwi.

Mocno wkurzona idę szukać swojego współlokatora. Gdy odnajduję go w towarzystwie kilku dziewczyn, chwytam go za ramię i ciągnę za sobą.

- Co to ma być? - pytam go, a po moim głosie wyraźnie można zauważyć to, jak bardzo poirytowana jestem

- Impreza. - wzrusza ramionami

- Przecież widzę, to było pytanie retoryczne dupku. Dlaczego nie konsultowałeś tego ze mną?

- Po co miałbym to robić? - prycha - To mój dom, mogę robić cokolwiek zechcę panienko.

- Ja też tutaj mieszkam, płacę za ten cholerny dom, gdyby jakoś ci to umknęło.

- Jak na razie zapłaciłaś tylko wstępną kaucję. - wytyka mi - Nie będziesz mi psuła dobrej zabawy dziewucho.

Odeszłam od niego, nie kontynuując tej rozmowy, wykłócanie się z nim nie miało sensu, a co do mojego "nie psucia dobrej zabawy" to jeszcze zobaczymy parszywy dupku...

// jak Wam się podoba to ff na tą chwilę?
P.s rozdział na "girl with tutoring" pojawi się do końca tego tygodnia, być może nawet jutro! //

roommate 🏠 h.s 🔛Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz