First

974 32 3
                                    

Nic nie znaczące minięcie się na korytarzu, ukradkowe spojrzenie. Tłumy dziewczyn się za nim uganiają, a Ty? Ty właśnie siedzisz naprzeciwko. Pomagacie sobie w lekcjach, aż dziw, że chłopak znalazł dla Ciebie swój cenny czas. Koniec końców udało się, przebrnęliście przez najgorsze nie zakłócając zbędnie ciszy. Rozumiecie się bez słowa - To najbardziej w nim doceniałaś. Budzik. Czas minął, pora się zbierać on będzie zły za spóźnienie. Posłałaś swój najcieplejszy uśmiech lekko wstając od stołu i zabierając torbę. Usłyszałaś propozycje podwózki jednak natychmiastowo odmówiłaś znajdują wymówkę. Nie ma sensu robić mu kłopotu swoją osobą, prawda? Tak mijało całe gimnazjum. Zero spoufalania, sama nauka i profesjonalne podejście. Wybraliście inne szkoły, jednak to bez znaczenia, dalej kontynuowaliście wspólne odrabianie lekcji i naukę. Taki prywatny, przyjemny rytuał. Na jego prośbę przyszłaś obejrzeć mecz jego drużyny. Zmienił się, to było niepodważalne, ale czy to źle? Tak naprawdę nie znałaś go w życiu prywatnym, więc ciężko było stwierdzić, który był lepszy. Jego stosunek do Ciebie nie uległ zmianie, więc byłaś ostatnią osobą mającą prawo głosu. Powolnym krokiem weszłaś na trybunę. Był tam. Jak zawsze opanowany, skupiony. Jego ruchy był płynne, jedno wiedziałaś. Był piękny, jego gra była doskonała i zapierała wdech w piersiach. Powoli zaczynałaś rozumieć grono jego fanek, jednak postawa nie przestała być obojętna. Od dłuższego czasu Twoje serce mocniej do niego uderzało, ale co za różnica? Nie tylko Twoje. Nikt nie powiedział, że pisany Wam jest romans. Wzięłaś głęboki wdech czekając na chłopaka po wszystkim. Jego wygrana była absolutna, więc nie rozumiałaś co robisz. Pocieszenie było mu zbędne. Wychodząc posłał Ci zimne spojrzenie, które jednak złagodniało. Szybkie powitanie, krótka wymiana zdań. Nie ukrywał zaskoczenia, gdy rzuciłaś propozycją iścia do kawiarni. Mimo wszystko przystał na nią. Postanowiłaś przerwać ciszę między Wami nieśmiałym ''Akashi-kun''. Od razu podniósł na Ciebie wzrok marszcząc brwi. Zamarłaś. Nie miałaś zamiaru tego mówić w konkretnym celu. Zagadałaś o koszykówkę, to najbezpieczniejsza z opcji. Przechylił lekko głową podchwytując temat, niby zwodzony, jednak jego spojrzenie zdradzało ciekawość. Gdy chciał zadać konkretne pytanie przybył kelner z rachunkiem. Nastolatek od razu zapłacił pomagając Ci przy płaszczu i otwierając drzwi. Powolny spacer. Dyskretny chwyt dłoni.  Delikatne objęcie, muśnięcie jego ustami Twojej skroni. Gwiazdy na niebie, jedna spadająca. Wszystko jak we śnie, który właśnie dobiegł końca. Czerwonowłosy leniwie otworzył oczy powoli lustrując osobę z nim śpiącą. To nie tak miało być, to nie te włosy ani oczy z którymi miał budzić się codziennie. Nic nie jest na swoim miejscu. Nie ta sylwetka, nie ta twarz. Wszystko jest niby w porządku, a jednak zupełnie nie na miejscu. Zupełnie jak spokojna woda podczas sztormu. Niedbale odrzucił kołdrę ignorując fakt, że mógł odkryć kobietę obok. Powolnym krokiem udał się do kuchni zaparzając herbatę. Wziął głęboki wdech odpalając papierosa. Zaciągnął się dostając od razu napadu kaszlu. Paskudztwo. Jak ona może to w ogóle lubić? Zgasił dopiero co zapaloną truciznę wychodząc na balkon z kubkiem ciepłego napoju i patrząc w niebo. Takie same jak wtedy. ''Spadająca gwiazda, co?'' Powiedział jakby od niechcenia jednak rozrywany uczuciami wewnątrz. Nic nie jest na miejscu i już nigdy nie będzie. Mógł tylko i wyłącznie sobie podziękować. Wziął spory łyk czując powolne rozlewające ciepło w środku. Zupełnie jak na jej widok. 


-

Tak więc, to pierwszy rozdział. Pierwszy raz piszę dłuższe opowiadanie totalnie improwizując oraz w takowej formie. Mam nadzieję, że się podoba. 

Akashi x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz