151. perrie pov

552 26 0
                                    

Stałam przed lustrem. Przeglądałem się w nim i powtarzała sobie w głowie słowa, które chodź troszkę dawały mi odwagi i poczucia przewagi nad Zaynem i dziejszym naszym spotkaniem.

Chociaż raz postawię na swoim i chociaż raz nie poddam się tylko będę walczyć o swoje. To ja dzisiaj będę rozdawać karty, nie on, ani jego oczy wraz z uśmiechem, którym zawsze ustępuje. Ja będę ustalać zasady, nie on, nie Zayn. Teraz moja kolej by pokazać mu, że ja też mogę być tą odważną i tą co rządzi. Nie dam się. Nie poddam się. To on to zrobi, podda się. Będę nie ugięta.

Byłam ubrana w jeansy z dziurami, rajstopy czarne, czarny top. Do tego założyłam czarne sandałki na obcasie. Na twarzy miałam lekki makijaż w postaci podkładu, tusz na rzęsach i pomadka w płynie w kolorze matowego brązu. Moje blond włosy zostawiłam rozpuszczone.

Dasz radę. Nie ulegniesz mu. Teraz ty rozdaje karty. Teraz ty rządzisz, nie on.

Powtarzam w kółko te słowa, odchodząc od lustra. Z łóżka biorę torebkę, w środku niej znajdują się najpotrzebniejsze rzeczy, portfel, pomadka do ust, klucze do samochodu jak i domu mojego i Carlosa, okulary przeciwsłoneczne oraz telefon. Z komody wzięłam teczkę z kartkami, na których jest napisane co mam poruszyć na tej rozmowie i jakie zasady chce zmienić, a jakie chce wcielić w życie. Schodzi na dół po schodach i kieruje się do salonu, w którym są Cheyenne-Mai wraz z Carlosem. Pocałowałam moją kruszynkę w czubek głowy, a Carlosa przytuliłam.

- Pamiętasz wszystko, prawda?- pytam by upewnić się czy Carlos wszystko wie i pamięta.

- Tak pamiętam wszystko. Poza tym za chwilę przyjdzie Kristy i mi pomoże z siostrzenicą. A do tego wszystkiego przecież napisałaś kartkę, którą zostawiłaś w kuchni co mam zrobić, kiedy i nawet napisałaś mini przepisy z dokładnością co do grama, milimetra i w ogóle. Damy radę, Cheyenne-Mai, prawda?- zapytał się małej, przesładzając swój głos.- Widzisz Cheyenne się uśmiechnęła i to na pewno znaczy, że się ze mną zgadza.

- Dobra ja idę. Postaram się być w domu jak najszybciej, o ile jest to możliwe i zabrać małą do domu.

- Nie musisz się spieszyć, jak coś zostaw małą na noc u mnie, jeśli to się przedłuży. Dasz radę. Wierzę w ciebie, Perrie.

- Dzięki wielkie. Co ja bym bez ciebie zrobiła?

- Nie wiem, masz za dobrze ze mną.

- Och, a żebyś wiedział.- zaśmiałam się.

-  A i nie dziękuj bo zapeszysz. Bądź twarda, stawiaj na swoim i to twardo. Niech on będzie uległy tym razem, nie ty.

Zaśmiałam się.

- Czy ty porównujesz mnie i Zayna do Anastasji i Christiana?

- No co ty. Ja? Jakbym mógł?- przywaliłam mu w tył głowy.- Ała to bolało. Nie bij mnie. Jestem starszy.

- I co z tego?

- Dużo.

- Dobrze to ja już faktycznie jadę, no się spóźnię.

- Powodzenia.

- Tak, powodzenie zdecydowanie mi się przyda.

Tak jak powiedziałam, wyszłam. Skierowała się szybko do mojego auta. Odblokowałam go i wsiadłam do niego. Zapiełam pasy, torebkę i teczkę położyłam na siedzeniu obok i włożyłam klucze do stacyjki. Włączyłam samochód i wyjechała z podjazdu domu Carlosa.

〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️〰️

Dwadzieścia minut później byłam już pod kawiarnią. Zrobiłam kilka głębokich wdechów i wydechów, a następnie wzięłam z siedzenia obok swoje wszystkie rzeczy i wyszłam z samochodu. Zamknęła drzwi i zablokowałam. Weszłam do kawiarni i przywitała się z dziewczyną, która tutaj pracuje uśmiechem oraz kiwnięciem głowy. Usiadłam przy wolnym stoliku, ale najdalej od okna, by nikt nam nie przeszkadzał. Wyciągnęłam kartkę i przestudiowałam ją jeszcze raz by o niczym nie zapomnieć. Zaczęłam się stresować.

- Dzień dobry, czy chce pani już coś zamówić?

- Dzień dobry. Poproszę to co zawsze i dla tego chłopaka co zawsze ze mną tutaj przychodzi również.

- Dobrze, za kilka minut zamówienie będzie gotowe i przyniosę pani.

- Dziękuję.

Nie stresuj się Perrie, dasz radę.

𝐒𝐇𝐄 𝐅𝐎𝐔𝐍𝐃 𝐓𝐇𝐄 𝐂𝐔𝐑𝐄 | perrie edwards & zayn malik |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz