- Zu-Chan! Zu-Chan! Zu-Chan! - Krzyczał Bokuto, skacząc wokoło czarnowłosej.
- Tak, Bokuto-Kun? - Spytała, spoglądając na niego znad telefonu.
Kōtarō lekko zarumienił się pod spojrzeniem Anzu, po czym uśmiechnął się i przymknął powieki.
- Pograsz ze mną w siatkówkę? - Spytał pokazując jej piłkę, którą trzymał w dłoni.
- Jasne. - Kiwnęła głową, odłożyła telefon i wstała.
Ruszyła za chłopakiem, obserwując wszystko dookoła. Od jej wyjazdu zmieniło się dosłownie wszystko, boisko do siatkówki, które niespełna dwa lata temu było w okropnym stanie, dziś świeciło nowością i zachęcało swoim wyglądem do gry. Choć dziewczyna w siatkówkę grać nie potrafiła, to swojemu przyjacielowi odmówić po prostu nie potrafiła. Stanęła pod siatką, a chłopak od razu zauważył, że nie ma pojęcia co ma robić.
- Zu-Chan, musisz po prostu wystawić mi piłkę. - Powiedział, stając na skrzydle.
- Wystawić? - Spojrzała na swoje dłonie - Jak?
- Patrz uważnie, pokażę ci.
Bokuto stanął na miejscu dziewczyny i podrzucił piłkę, po czym trochę nieporadnie, wystawił ją na skrzydło. Akaashi dokładnie obserwowała jego poczynania, analizując jego ruchy. Złote tęczówki chłopaka skierowały się wprost na nią.
- Rozumiesz?
- Hai!
- To świetnie! - Pobiegł po piłkę - Podam ją do ciebie, a ty mi wystaw, dobra?
Niepewnie kiwnęła w odpowiedzi głową i czekała na piłkę. Odbił ją w jej stronę. Patrzyła na nią, a później wystawiła, nieco za mocno. Bokuto wpadł w siatkę.
- Bokuto-Kun...Nic ci nie jest? - Spytała, podchodząc do szamoczącego się kapitana.
- Wszystko jest super! - Zapewnił ją, ale wtedy nie zwrócił uwagi na swoje poczynania i zaplątał się jeszcze bardziej.
W efekcie, zwisał głową w dół. Czarnowłosa kucnęła i popchnęła palcem jego tors, przez co atakujący zaczął się bujać w przód i w tył.
- Hej! Nie rób tak! - Krzyknął oburzony.
- Ale...Jak? - Spytała rozbawiona, znów go popychając.
- O właśnie tak! Nie rób tak!
- Jesteś uroczy jak się złościsz, wiesz? - Zachichotała uroczo, przymykając powieki i kładąc mu dłonie na policzkach.
Na słowa dziewczyny, białowłosemu poczerwieniały koniuszki uszu, a ona, widząc to, zaczęła głośniej chichotać. Wtopiła swoje palce we włosy siatkarza i zaczęła go głaskać, wykorzystując sytuację i jego aktualną niezdolność do ruchu.
- Jak już skończyłaś, to chciałbym, żebyś pomogła mi się wydostać. - Powiedział cicho, patrząc gdzieś w bok, cały czerwony.
- Jasne, już ci pomagam.
Sprawne palce dziewczyny szybko uwolniły sowopodobnego kapitana z sieci, a on już po chwili leżał na boisku. Kucnęła przed nim i oparła swoje łokcie o uda, przechylając głowę na bok.
- Dziękuję. - Mruknął niemrawo, dalej zawstydzony.
- Nie ma za co. - Wyprostowała się i wyciągnęła w jego stronę dłoń - Chyba dość grania na dziś, prawda?
Kiwnął jej głową w odpowiedzi i wstał, przyjmując pomoc. Oboje ruszyli po swoje rzeczy, a następnie udali się po Keiji'ego, który musiał zostać dłużej w szkole. Stanęli przed szkołą, z której wyszła mała grupka uczniów. Ich spojrzenia od razu powędrowały do towarzyszki Bokuto, który cieszył się jak głupi do sera...I to znacznie bardziej niż zazwyczaj.
- Bokuto-Kun...Uspokój się trochę. - Powiedziała z uśmiechem - To dobrze, że masz tyle energii, ale co za dużo to niezdrowo. Keiji zaraz powinien wyjść.
- Gomen, Zu-Chan. - Usiadł na ławce, kładąc sobie dłonie na udach.
Czarnowłosa dalej stała, krzyżując ramiona pod biustem i zerkała co jakiś czas na uczniów, którzy jej się przyglądali. Byli to pierwszoklasiści, więc nie dziwota, że jej nie znali, a znać było ją warto, w końcu już w pierwszej klasie została, po miesiącu, Kapitanką szkolnej drużyny piłki nożnej, a pół roku później dostała propozycję odnośnie wymiany uczniowskiej.
- Co ten Keiji? - Spytała sama siebie, patrząc na zegarek spoczywający na jej nadgarstku - Nie powinien być tak długo, prawda? - Zerknęła na przyjaciela.
- Powinien być tutaj już... - Ujął jak nadgarstek i spojrzał na zegarek - W sumie to nawet już powinien na nas czekać od dziesięciu minut. - Powiedział, patrząc na nią.
- Może do niego zadzwonię... - Wyjęła z kieszeni telefon drugą dłonią, gdyż jedną z nich dalej trzymał Bokuto.
Jej to nie przeszkadzało, w końcu byli przyjaciółmi, nie musiała się wstydzić jego dotyku. Zadzwoniła do swojego brata, który odebrał dopiero za trzecim podejściem.
- Keiji, gdzie jesteś?
- W domu, a gdzie?
- Jak to w domu? - Zmarszczyła brwi - Przecież razem z Bokuto mieliśmy po ciebie przyjść pod szkołę.
- Oh...Na śmierć zapomniałem. Wyszedłem jednak wcześniej, więc poszedłem do domu.
- Uh...Niedługo będziemy. - Rozłączyła się i zerknęła w bok.
- I co?
- Poszedł do domu.
- Wracamy? - Wstał.
- Hai... - Ruszyli w stronę jej domu - Ano, Bokuto-Kun?
- Tak? - Spytał z szerokim uśmiechem.
- Mógłbyś puścić moją dłoń? - Spytała, patrząc na jej i chłopaka dłonie.
- Masz strasznie zimne ręce, możesz je sobie odmrozić. - Powiedział przekonująco - Jako twój przyjaciel, muszę o ciebie dbać, prawda?
Uśmiechnęła się w odpowiedzi, a on schował ich złączone dłonie do kieszeni jego bluzy. Szli przez pewien czas w ciszy, oboje delikatnie czerwoni na policzkach.
- Bokuto-Kun... - Zaczęła cicho - Co robiłeś przez ten czas, gdy mnie nie było? - Spytała niepewnie, delikatnie ściskając jego dłoń.
- To co każdego dnia...Chodziłem na treningi, oglądałem mecze, denerwowałem Akaashi'ego... - W tym momencie na nią spojrzał - I tęskniłem za spotkaniami z tobą.
Pokiwała powoli głową, patrząc na swoje buty.
- Wiem, że to, co było już nie wróci, ale... Sądzę, że nie powinniśmy zaprzepaszczać naszej przyjaźni. To ostatnie co nam zostało.
- Wow, pierwszy raz powiedziałeś coś mądrego, Bokuto-Kun. - Pokiwała z uznaniem głową i posłała mu rozbawione spojrzenie.
- To co, Zu-Chan... - Zatrzymał się, stając przed nią i puszczając jej dłoń - Przyjaciele? - Spytał z uśmiechem i rozłożył ramiona.
- Przyjaciele. - Przytuliła go w geście zgodności, choć tak naprawdę nie była pewna, czy dawne uczucia nie powrócą.
On też bał się, że nie da rady być dla niej tylko przyjacielem. To, co wydarzyło się dwa lata temu, dało obojgu wiele do myślenia, jednak na tę chwilę postawili na przyjaźń.
******************************************