•Rozdział 3•

2K 154 53
                                    

Anzu właśnie zdejmowała przepoconą koszulkę i rzuciła ją w bok. Została sama w szatni, wszystkie dziewczyny zdążyły się już przebrać i żegnając się, rozeszły się do domów. Wraz z końcem treningu, skończyły się lekcje, więc Bokuto latał jak nienormalny, krzycząc za nią i zaglądając w każdy zakamarek. Drzwi się otworzyły, a czarnowłosa zesztywniała.

- Zu-Chan! Jesteś t...ZU-CHAN?! - Stanął jak wryty, patrząc na nią.

- Bokuto-Kun... - Odparła powoli - Wyjdź stąd. - Syknęła, przyciskając świeżą koszulkę do swojej klatki piersiowej.

Bokuto stanął jak ostatni debil, patrząc na nią szeroko otwartymi oczami. Dopiero gdy rzuciła mu w twarz butelką wody, zdawał się opamiętać.

- PRZEPRASZAM! - Wypiszczał i uciekł z szatni, zamykając za sobą drzwi.

Anzu wypuściła głośno powietrza i w mgnieniu oka się przebrała, a Bokuto z szybko bijącym sercem, siedział pod ścianą i próbował unieszkodliwić rumieńce, które powstały na jego policzkach. Usłyszał odgłos zamykanych drzwi, a potem wysoki cień spoczął na jego siedzącej osobie. Spojrzał w górę na poważną twarz Anzu i przestraszył się, podniósł się na kolana i wtulił twarz w jej brzuch, zaczynając krzyczeć słowa na przeprosiny. Dziewczynie zrobiło się żal chłopaka, położyła dłoń na jego głowie i westchnęła.

- Nic się nie stało, Bokuto-Kun. Czasu nie cofniesz, po prostu...Zanim wejdziesz komuś do szatni to krzycz. Dobrze?

- Tak! Będę uważał! Obiecuję!

Jej twarz była nieco zażenowana, gdyż niektórzy uczniowie dopiero teraz wychodzili ze szkoły i posyłali im ciekawskie spojrzenia. Kazała mu wstać, założyła plecak na swoje ramiona i oboje pokierowali się w stronę swoich domów. Mieszkali niedaleko siebie, więc zmuszeni byli iść razem. Bokuto dalej czuł się zawstydzony wcześniejszą sytuacją, co ona doskonale czuła. Szedł jak kołek, nie wygłupiał się, był zaskakująco cicho. Do pewnego momentu.

- Zu-Chan...

- Mówiłam ci już, Bokuto-Kun. Nic się nie stało. - Westchnęła, wiedząc, że znów będzie chciał ją przepraszać.

- Ale... - Spojrzał na nią niepewnie - Nie powiesz nic Akaashi'emu, prawda?

Zdziwiło ją jego pytanie. Niepewnie pokiwała głową, ale zaczęła się zastanawiać, dlaczego tak bardzo zależało mu na tym, by nic nie mówić jej bratu.

- Wiesz...Chce jeszcze pożyć. - Mruknął cicho, chowając dłonie do kieszeni.

- Spokojnie, Bokuto-Kun. Nii-san nic ci nie zrobi, postaram się, żeby się nie dowiedział. Nie myśl już o tym, okej?

- Postaram się. - Spojrzał na nią, ale znów miał przed oczami jej ciało. - Cholera. - Mruknął, robiąc się czerwony.

Anzu ta sytuacja nieźle bawiła, widok zawstydzonego i zażenowanego Bokuto był uroczy. Koniuszki jego uszu także zrobiły się rumiane, mało się odzywał, co dodawało mu niewinności.

- Może wejdziesz? - Spytała, gdy zatrzymali się przed jej domem.

- Ja n-nie mam dzisiaj zbyt dużo czasu...Jutro mamy sprawdzian z matematyki. - Potarł kark dłonią - Bardzo bym chciał, naprawdę, ale nie mogę.

- Nic się nie stało. - Zaśmiała się szczerze, przyprawiając go o mocniejsze bicie serca - Następnym razem zostaniesz u nas na noc, zrobimy sobie maraton filmowy. Co ty na to?

- Byłoby świetnie. - Blady uśmiech powstał na jego ustach - Do zobaczenia, Zu-Chan.

- Pa, Bokuto-Kun. - Stanęła na palcach, całując jego policzek na pożegnanie.

Bro || Bokuto Kōtarō x OCOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz