Rozdział I - Wieżowiec

19 2 1
                                    

Cisza. Nie, nie do końca. W głowie jakiś szum i wiatr za otwartym oknem, a do tego muzyka, której już prawie nie słyszę, bo ona stała się częścią mnie. Tylko tyle. Codziennie. Z kubka paruje ciepła kawa. Nawet nie mam ochoty wypić kolejnego łyka. Szara codzienność. Czy może być coś bardziej nudnego niż rutyna, której największym urozmaiceniem jest wychodzenie z domu po coś do jedzenia? Nie wiem.    Na parapecie siedzę. Patrzę z ósmego i widzę ludzi jak mrówki idących w sobie znanym kierunku. Nigdy nie miałem lęku wysokości. Od prawie dwóch lat co rano siadam na tym parapecie i przyglądam się szarej rzeczywistości. Szare domy, szare ulice, poszarzałe drzewa, a niebo ostatnio też nie jest niebieskie. Panorama ciągnie się niemiłosiernie szlaczkiem bloków, gmachów i z daleka widać pojedyncze domy jednorodzinne.    Czy to wszystko jest tego warte?    Nie wiem.    Pyk.    Spojrzałem na komputer, na który przyszła nowa wiadomość. Nie miałem sił, ani chęci, żeby wrócić tam. Pociągnąłem łyk kawy i zamknąłem na chwilę oczy. Kiedy ostatnio spałem? Nie wiem. Jaki dzisiaj jest dzień tygodnia? Kolejny. Co będzie dzisiaj robić? To co zwykle. Czy to wszystko ma sens? Nie.    Postanowiłem, że jednak podejdę do tego komputera, bo jeszcze rzucę się z tego okna.           Wstałem trochę za szybko, bo w głowie poczułem, że świat mi się zakręcił, ale po chwili wszystko wróciło do normy i powolnym krokiem podszedłem do mojego elektronicznego okna na świat. Na jakimś forum pojawiła się prywatna wiadomość. Uśmiechnąłem się. Ona nadal chce ze mną rozmawiać! Pomimo, że wysłałem jej dość czarny i szczegółowy obraz mojego życia to ona i tak napisała, że jest wszystko okej, że to nie jest aż wcale takie dziwne jak mi się wydaje. Ciekawe czemu tak sądzi...    Ale tym razem wysłała wiadomość z załącznikiem. Zdjęcie jej obrazu. Przedstawiał anioła w czarnej szacie z ognistym mieczem w ręku. Otaczały go płomienie, a za nim jakby stały rozmyte posągi. Byłem pod wrażeniem. Jakoś dziwnie ten obraz trafił do mnie. A do tego komentarz:    Twoja historia skojarzyła mi się z tym obrazem. Ciekawe. Poczułem się trochę lepiej. Już nie było czarnych myśli... no dobra, były, ale teraz innym torem jechałem. Tylko ważne, żebym się nie wykoleił.
    Napisałem do niej kolejną wiadomość, pozbawione sensu słowa. Cieszę się, że ktoś chce czasami się dowiedzieć co tam u mnie. Ciekawe. Szkoda, że moi rodzice nie są tacy jak inni, obcy.    Spojrzałem jeszcze raz za okno. Zaczęło padać. A niech to. I tak muszę iść do sklepu kupić parę rzeczy, bo w domu nie mam już absolutnie nic. Nie takie nic, jak czasami moja matka mówiła patrząc do lodówki, gdzie można było znaleźć wiele niepotrzebnych rzeczy. Moje nic polega na tym, że w lodówce mam tylko światło i chłód.    Tak więc ślamazarnie zacząłem zbierać się do wyjścia odnajdując sobie coraz więcej bzdurnych rzeczy do roboty. Ale w końcu jak zobaczyłem która jest godzina, to postanowiłem wreszcie pójść, bo za niecałą godzinę zamykają nocny.
    Nie lubię jeździć windą. Nigdy nie lubiłem. Nieważne, że mieszkam na ósmym piętrze, zawsze schodzę schodami. Zawsze mam czas. Nigdzie się nie spieszę.    Krótka wizyta w sklepie. Zawsze jak jestem w sklepie to mam wrażenie, że ludzie w środku mnie bez przerwy oceniają. To w jaki sposób chodzę, jak wyglądam, co kupuję i jak się odzywam. Ale żeby żyć, muszę kupować jakieś rzeczy. Tak więc muszę chodzić do sklepu. Chociaż nie jestem szczególnie przywiązany do życia, to jednak nie widzi mi się, żeby konać z głodu w mieszkaniu.    Po takiej wizycie wracam do domu. Znowu przed komputer, bo przecież mogło się coś zmienić! Nie? Ojej. Szkoda. A gdyby przyszła wiadomość z rozwiązaniem wszystkich problemów? W międzyczasie przestało padać. Wyszło wieczorne słońce i oświetliło swym pomarańczowym blaskiem ulice, by za niedługo schować się za lasem. Ładne zakończenie dnia. Szkoda, że nie zwracam na to większej uwagi. Włączyłem muzykę, zjadłem coś i zrobiłem sobie kolejny kubek kawy, żeby posiedzieć na parapecie i patrzeć, ale nie widzieć. Rozmyślać o wszystkich ważnych sprawach. Tylko co jest tak naprawdę ważne?     Mniej więcej tak wyglądał każdy mój dzień. Lecz ta historia nie opowiada o tym jak siedziałem po uszy w depresji, lecz tym co sprawiło, że wreszcie wyszedłem z domu, i jak trafiłem z powrotem do szkoły, po dwóch latach od rzucenia nauki i co się z tym wiązało...

Labirynt Rzeczywistości - PrzemekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz