CzkawkaWyleciałem z areny nie do końca świadomy tego co tu się wydarzyło.
Mój własny ojciec wygnał mnie z wyspy, chociaż nie, to już nie jest mój ojciec. Od teraz to Stoick Ważki, wódz wyspy Berk. Jest dla mnie obcy, tak jak i cała wyspa. Ciekawe czy będzie za mną tęsknił, czy po pewnym czasie uświadomi sobie co zrobił? Co stracił? Jak poradzi sobie Pyskacz? Co z Astrid? Czy nadal będzie chciała zabijać smoki? Kto będzie następcą tronu Berk? Sączysmark? Nie, nie i jeszcze raz nie. Za dużo pytań,za mało odpowiedzi. Muszę odpocząć i wszystko przemyśleć. Co dalej, jak sobie poradzę, i czy w ogóle przeżyje.
Szczerbatek widocznie zauważył mój podły nastrój i trącił mnie wilgotnym nosem. Zapomniałem wspomnieć, że wylądowaliśmy na jakiejś skale otaczającej Berk.
-To co mordko, musimy poszukać nowego domu.
Smok zamruczał w odpowiedzi.
Muszę przyznać, że coraz lepiej rozumiem jego mimikę, i te jego rodzaje mruczenia czy warczenia. Jak tak dalej pójdzie, to będziemy porozumiewać się bez słów, albo raczej ja, bo on przecież nie mówi. Szkoda.
-Polecimy na południe, znajdziemy tam sobie jakąś wyspę i pomieszkamy trochę. Chciałbym wiedzieć więcej o smokach.
Szczerbek wrzucił mnie na siodło, i nie wiadomo kiedy znaleźliśmy się na niebie.
-Wiesz mordko, od zawsze marzyłem, żeby latać. Dzięki tobie się udało. Dziękuję.
Szczerbatek popatrzył na mnie zrozumiałym wzrokiem.
Mam wrażenie że ten smok jest inteligentniejszy od większości wikingów na Berk, jak nie od wszystkich. Jako jedyny potrafi mnie wysłuchać, pocieszyć i troszczy się o mnie. Taki przyjaciel to skarb.
Po paru minutach zauważyłem nie wielką wyspę w większości porośniętą niskimi krzewami. Już chciałem wylądować kiedy uświadomiłem sobie pewną istotną rzecz. A mianowicie, na wyspie nie znajdowało się, żadne źródło słodkiej wody. Nie mogłem tu zamieszkać, nie bez picia, ale małe zwiedzanie chyba nie zaszkodzi. Prawda?
-Rozejrzymy się i spadamy, dobrze?
Szczerbatek zwinne wylądował na uschniętej trawie.
-Jeśli mieszka tu jakiś smok, to na pewno nie jest duży. Ta wyspa ma nie całe 500 metrów. Zobaczylibyśmy go stąd.
Jak na zawołanie koło nas pojawiło się stado straszliwców straszliwych. Miałem już z nimi doczynienia, więc westchnąłem nieco zawiedziony.
-Może dowiemy się o nich czegoś nowego, kto wie?
Razem ze Szczerbatkiem podeszliśmy bliżej smoków. Oczywiście nie obyło się bez warczenia ze strony najbardziej zazdrosnego smoka na świcie, za każdym razem kiedy próbowałem pogłaskać straszliwca.
-No co ty, zazdrosny jesteś?
W odpowiedzi usłyszałem ciche mruknięcie i dźwięk łap.
Ekstra, poszedł sobie na drugi koniec wyspy...Przynajmniej wiem, że nie odleci.
Posiedziałem z nimi jeszcze chwilę, ale nie odkryłem niczego nowego. Wiem o nich tylko, że osoba, która wymyśliła im nazwę miała niezłe poczucie humoru, lubią ganiać za światłem i kochają ryby. Czyli tak jak wszystkie smoki,chociaż nie, większość smoków ma normalne nazwy. Zrobiło się trochę ciemno, więc postanowiłem poszukać przyjaciela.
-Mała wyspa, ale czarny kolor robi swoje - powiedziałem pod nosem.
-Szczerbatek!
-Gdzie jesteś?W krzakach koło mnie coś się poruszyło, byłem pewien, że to Szczerbek. Niestety nie, to był koszmar ponocnik. Musiał się tutaj zatrzymać podczas lotu. Ja to mam z nimi szczęście. Ze wszystkich smoków akurat ten gatunek się na mnie uwziął, chociaż w sumie mogło być gorzej. Dajmy na to taka nocna furia, wtedy już bym nie żył. A tu proszę przyjaźnie się z nim.
-Spokojnie nie zrobię ci krzywdy.
Zacząłem się do niego powoli zbliżać, ale przerwał mi pan zazdrośnik. Teraz to się zjawił, a wcześniej to co?-Szczerbatek poczekaj, nic się nie stało - krzyknąłem do smoka, ale było już za późno, bo rzucił się na tamtego jakby mnie co najmniej zabił.
- Ej, już - wbiegłem między smoki, co okazało się złym posunięciem, bo zostałem odrzucony przez koszmara ponocnika na kilka metrów, co tylko podsyciło złość Szczerbatka.
Oni się pozabijają!!! I choć brak tamtego jakoś nie specjalnie mnie zmartwi to mordki przecież nie mogę stracić. Myśl Czkawka, myśl. Jest większy czyli wolniejszy, trzeba to wykorzystać. Tylko jak. Już wiem, wsiądę na Szczerbatka,... który właśnie go odgonił, że co? Na drugi raz muszę myśleć trochę szybciej, choć mam nadzieję, że drugiego razu nie będzie.
-Wszystko w porządku?
W odpowiedzi zostałem obśliniony.
-Czyli wszystko ok. Aaaaaaa... Nie wiem jak ty, ale ja idę się położyć.
Najwidoczniej Szczerbatek też był wyczerpany bo podgrzał sobie ziemię i natychmiast zasnął. Nie zastanawiając się długo oparłem się o ciało przyjaciela i również udałem się w krainę morfeusza.
__________________________________
Wiem, że nie działo się tutaj nic nadzwyczajnego, ale to tylko cisza przed burzą. 😉
<3 rewrisse <3
730 słów
CZYTASZ
Jeźdźcy smoków - wygnany, samotny ale czy na pewno?
FanfictionKiedy Stoick dowiaduje się o przyjaźni syna z nocą furią wpada we wściekłość. Pod wpływem emocji wyrzeka się go i wygania z wyspy. Chłopak dorasta a jego więź ze Szczerbatkiem staje się niezwykle ogromna. Smok jest dla niego wszystkim, przyjacielem...