-Życie ma sens - powiedziała przyglądając się czerwonym śladom, które zostawiała za sobą - Ale nie samo w sobie, zdecydowanie nie. Sens życiu nadają tylko ludzie, jakby oni byli zarówno śmiercią, jak i życiem. Możesz przez nich zginąć, albo dzięki nim żyć.
-Więc dlaczego ty chcesz zginąć? - zapytałem spokojnie patrząc na krople jej szkarłatnej krwi, które wciąż spadały na beton. Spojrzała na mnie i o dziwo uśmiechnęła się. Uśmiechnęła się szczerze.
-Pamiętasz, kiedy mówiłeś mi, że ludzie to anioły? Że mają niewidoczne skrzydła, ale mimo wszystko ratują nas od tego, co sami chcielibyśmy sobie zrobić?
-Od tego, co właśnie zrobiłaś?
Skinęła powoli głową i przyjrzała się dokładniej głębokim śladom na swojej ręce.
-Dokładnie tak... Widzisz... Może moje anioły po prostu straciły już swoje skrzydła.
Podniosła na mnie wzrok, tym samym jakby sprawiając, że nie mogłem nic powiedzieć. Patrzyliśmy się już tylko w ciszy na siebie nawzajem próbując odczytać swoje myśli. Niby w ciszy, a jednak cholernie głośnej, bo mimo wszystko wciąż słyszałem krople krwi, rozchlapujące się po betonie.
Jedna po drugiej.