Część 7

4.9K 89 712
                                    

Taco posadził mnie zawadiacko na tylnim siedzeniu motoru i pojechaliśmy z tego teatrzyku. Prędko niczym dziki cwał wróciliśmy na ulicę Tacową 7. Odstawił motor gdzie popadnie bo wiedział że i tak nikt nie odważy się dosiąść byka. Zaczęłam już kierować się w stronę jego apartamentu ale on powiedział mi stop!

-Dość! - powiedział Taco. Zatrzymałam się i odwróciłam. O co mu znowu chodzi?

-Widziałem że nie masz zbyt wielu rzeczy. Co powiesz na mały shoppink w centrum miasta, matmuazel?

Byłam superszczęśliwa! Poczułam się jak nowo narodzona! Haha! Jak księżniczka w pięknej sukni....Ups, już jestem księżniczką.

I poszliśmy. Kupiłam sobie Aiphon 6 choc zarabiam marne grosze ale Taco mi kupił. Czarne płaszcze czarne rury no i czarne rosze. Nareszcie poczułam się, że żyję.

-Dziękuję ci! - niemalże krzyknęłam.

-Bardzo proszę.

Resztę dnia spędziliśmy chodząc po jakichś romantycznych parkach trzymając się za ręce. Jednym słowem nudy. Ale nagle przypomniałam sobie o sms'ie od Kuebo. Od razu się zmartwiłam. Patrząc na Taco nigdy nie powiedziałabym że ma takie zamiary. W sumie nie widział chyba tamtych wiadomości.

-Mogę pożyczyć telefon? - zapytałam.

-Po co? Przecież masz swój.

-Rozładował się... - wymyśliłam coś na szybo. A on dał mi swój telefon.

Wzięłam go i udając że wybieram numer do Jadzi, sprawdziłam ostatnie rozmowy.

Razma  2

Operator 1

Quebo

Dwie nieodczytane wiadomości od Razma... Hmm... Tylko kto mógł ukrywać się pod tym sprytnym pseudonimem? Po chwili namysłu pomiędzy Que a Razmą, wybrałam rumunę.

"Taco, kim była ta dziewczyna co krzyczała, że ją kochasz?" Razma

"Nwm" Ty

"Aha..? Okeej???" Razma

"Narson penison" Razma

-Hehe, może to i lepiej. - pomyślałam i uśmiechnęłam się szyderczo. Temu wszystkiemu przyglądał się Taco.

-Z czego się śmiejesz..? - zapytał zmartwiony.

-Aa, nic... Klotka am w numerze 69 i się zaśmiałam. - nazmyślałam.

-Klotka? Przed chwilą mówiłaś że do Jadzi! Oddaj go. - nakazał.

-Nie, już czekaj! - powiedziałam odchodząc na chwilę z telefonem. Zaczął do mnie iść a ja szybko nacisnęłam czat z Quebo. Zanim wyrwał mi telefon zdążyłam zobaczyć tylko jedną, ostanią wiadomość.

"Dziś o 19." Quebo.

Nagle z drzewa niczym małpiszon cymbalista zeskoczył wytatuowany facet. To był on! Stałam jak Noa w kościele i nie wiedziałam co zrobić. Nagle Quebo rzucił się na mnie a Taco przytrzymał, gdy ten zarzucił na mnie siatkę i związał ręce i nogi. Znowu to samo!

Zaczęłam krzyczeć ale przestałam bo nie chciałam, żeby ktoś mnie usłyszał i aresztował Taco... Biedny, czule niósł mnie przez całą drogę do auta. Wrzucili mnie do dusznego bagażnika i ruszyli na piskach. Przez ciemną szybę mogłam dostrzec piękno Warszawy. Próbowałam się zorientować, gdzie mnie wiozą ale bezskutecznie. W końcu zaczęło kończyć mi się powietrze i zasłabłam.


~~~~ ~~~~ ~~~~ ~~~~ ~~~~ ~~~~

Dzięki wielkie za aktywność, zrobiliśmy 5k! <3

Cieszę się że wam się podoba, a jutro dodam kolejne 2 rozdziały.

Nie zapomnijcie follow'owac!

Księżniczka Taconafide /// FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz