Część 5

6.7K 98 835
                                    


Wyszliśmy z budynku i szybko usunęliśmy się spod niego. Taco wyciągnął z kieszeni telefon, aby zadzwonić po taksówkę. Kiedy tak czekaliśmy, pomyślałam co właściwie musiało się stać z samochodem Quebo. Przecież drogie Porsche stojące otworem w lesie to jak smakowity kąsek i przekąska oraz przysmak dla złodzieja. Stwierdziłam jednak że lepiej jak nie będę go pytać. W końcu po długim oczekiwaniu przyjechała taksówka i wsiedliśmy do środa.

-Gdzie wam się tak spieszy w tych strojach? - zapytał wąsaty kierowca.

-Złapać rabusia! - krzyknął Quebo. - Więc pan też niech się lepiej pilnuje. - uśmiechnął się.

Kierowca chyba bardzo się tym przejął bo przez całą późniejszą drogę ślimaczył się jak Magda z odrabianiem lekcji. Kiedy wreszcie dojechaliśmy do celu, spocony z emocji kierowca tylko wyrał pot o moją dłoń i pocałował ją.

-Do widzenia, matmuazel.

Taco rzucił go wrogim spojrzeniem i wyrarł moją obślizgłą dłoń o swój mundur. Pożegnaliśmy się z Quebo, a sami wróciliśmy do domu. W telewizji leciały jakieś nudy. Same komedie romantyczne więc wyłączyłam telewizor i usiadłam na łóżku. Za chwile do pokoju wszedł Taco, który przyniósł nam kolacje. Podziękowałam mu i zjadłam te ohydne ogryzki przypominające chleb. Po chwili siedzenia w kompletnej ciszy powiedziałam:

-Chciałabym wrócić do domu...

-Dlaczego? - zdziwił się Taco.

-Bo moja matka nawet nie wie gdzie jestem. Tak naprawdę to ona nawet nie jest moją matką. Ona nawet mnie nie kocha.

-Skoro cię nie kocha to wyluzuj, pewnie sie nie martwi.

-To nie takie łatwe. - westchnęłam. - Muszę ci coś wyznać...

-Co takiego..? - zapytał Taco lekko się czerwieniąc.

-Ja... Jestem księżniczką.

Tacko jakby zamarmurowało.

-Serio?

-Tak.

-Wow, to musi być coś.

-No, ale co mi po tym skoro nikt nawet nie wie że nią jestem.

-Ja wiem. - powiedział i czule mnie pocałował, a ja lekko się zaśmiałam.

-...Moja matka nie jest moją biologiczną matką. Moja mama była królową. Niestety umarła przy porodzie, więc nawet nie płakałam. Dlatego też nikt nie wie, że jestem księżniczką bo całą afera była wokół jej śmierci i pomyśleli że straciła dziecko. Ale ja żyłam i opiekował się mną mój tata. Niestety on później poślubił Barbarę... Na początku myślałam że jest w porządku, ale ta zdzira zabiła mojego tatę, a teraz chce zniszczyć życie mi. - kończąc historię ze zdenerwowania zgniotłam bułkę trzymaną w ręce.

Taco wyglądał na zbitego z tropu. Nie spodziewał się takiego zwrotu akcji. Spuścił głowę i powiedział.

-Wybacz... Za to jak cię traktowałem. - chciałam mu przerwać, ale on nie pozwolił. - możesz iść. Nie chcę już nazywać cie 'swoją dziwką'.

-Ale Taco ty nie rozumiesz. Ja cię kocham!


~~~~ ~~~~ ~~~~ ~~~~ ~~~~

C.D.N <3 <3 <3

Księżniczka Taconafide /// FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz