Część 3

9.1K 123 936
                                    

*Taco POV*

Czekałem przed budynkiem na Quebo. Spóźniał się już dziewiątą minutę. Nagle na parking przyjechało czerwone Prosche i wysiadł z niego przystojny mężczyzna. Podnieciłem się ale pomyślałem o Angel i mi opadł. Podaliśmy sobie ręce i weszliśmy do apartamentowca. Wjechaliśmy windą na milionowe piętro i wyciągnąłem klucz, aby otworzyć drzwi i wpuściłem go przodem. Stanął na wejściu i poprawił ciemne okulary na widok Angeli.

-No, no. Zapamiętałem ją brzydszą niż jest. - zażartował Quebo i zrobił krok do przodu.

-Przestań, jest moją Candy!

- To mój tekst idioto.

Przeszliśmy do realizacji naszego planu. Nawet się nie obejrzałem a Quebo rzucił się na Angelę i związał ją i próbował zakleić jej usta taśmą. Stałem an przejściu do sypialni i jak ostatni wieśniak patrzyłem się jak ją uprowadza. W końcu przełamałem się i pomogłem mu. Po wszystkim wziąłem ją na ręce, a ona kiełbasiła się jak marchewa na polu i zaniosłem do samochodu gdzie razem z moim wspólnikiem rozebraliśmy ją i obserwowaliśmy jak wije się na tylnych siedzeniach. Miała związane ręce i nogi, co znacznie utrudniało robotę. Quebo wyciągnął z bokserek scyzoryk i rozciął sznur którym miała związane kostki.

-Trzymałeś go tam przez cały czas?!

Nawet mi nie odpowiedział. Wzruszyłem ramionami i ściągnąłem koszulkę. On zrobił to samo, po czym obejrzeliśmy siebie na wzajem. Quebo tylko się uśmiechnął i zaczął dobierać się do Angeli. Na ten widok zrobiło mi się niedobrze. Kochałem ją... Co w nas wstąpiło? Teraz już nie mogłem się wycofać. Nie pozwalał mi na to mój koleżka, który właśnie się obudził hehe.

Zawsze trójkąty były dla mnie dziwne. Ale obecność Quebo dodatkowo mnie podniecała. Niestety mimo tego, że byliśmy w lesie nie mieliśmy ciemnych szyb w aucie więc ciągle istniało ryzyko, że ktoś nas zauważy. Tak też się stało. Jakaś młoda dziewczyna przechadzała się i nas zauważyła. Zszokowana, nie odwracając glowy przyspieszyla kroku. Przez tylnią szybę widziałem, jak wyciąga telefon i gdzieś dzwoni. No to pech. Zerwałem się z miejsca i nacisnąłem na pedał gazu. Samochód ruszył sam zmieniając biegi, a ja niemalże wjechałem w drzewo. Jechałem najszybciej jak się dało, ale na trawie nie dało się przyspieszyć. Nagle usłyszeliśmy sygnał policji. Szybko zatrzymalismy się w krzakach, wsadziliśmy Angelę do bagażnika, a sami ubraliśmy się jak gdyby nigdy nic. wtedy otworzylismy szybę i odpaliłem papierosa, żeby się uspokoić. Po chwili samochód policji do nas podjechał a zza drzwi wyszedł gruby policuś.

-Panowie, mandat za przejechanie po trawniku i... - wychylił się, aby spojrzeć do środka. - rejestracja się zgadza, a my otrzymaliśmy zgłoszenie. Pozwolę sobie sprawdzić bagażnik.

-Nie! - krzyknąłem, wyrzucając zgaszonego papierosa.

-Plus mandat za śmiecenie. - burknął grubasek i podszedł do tyłu samochodu.

Wykorzystałem chwilę nieuwagi i spierdoliłem przez szybę. Zacząłem uciekać jak pojebany, po zakurwiście chujowej kamienistej drodze. Na szczęscie miałem przy sobie telefon, więc w każdej chwili mogłem zadzwonić po taksówkę. Przynajmniej nie pójdę siedzieć...


----

Jak wam się podoba? Piszcie, bo w nastepnej części będzie super :)

Księżniczka Taconafide /// FanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz