Rozdział VII

115 8 6
                                    

Nemeziz pov

-NIE! - A TA KIEDY SIĘ TU Zjawiła! - Nie pozwolę ci na to siostro! - jej światło mnie przeraża. Stała się silniejsza od naszego ostatniego spotkania. Skoczyła pomiędzy mnie, a niebieskiego jeża
-Moja droga siostro~. Ja zawsze biorę to co chce~. A tak po zatym miło Cię znowu widzieć.
-Mi rownież Nemeziz. Nadal burzysz prawidłową równowagę świata. Nie rozumiesz. Jako nowe boginie musimy działać razem. Nie wolno nam...
-PRZESTAŃ! Nadal niczego TY nie rozumiesz, prawda! Skoro oni wszyscy potrafią i mogą decydować o swoich losach też chciałam. A że nasze naczynie stało się słabsze...aż żal było z tego nie skorzystać. Jesteśmy wolne! Bogowie i tak nie są już mało potrzebni. Mam własne ideały tak samo ty. Nic nie sprawi tego, że zmienie swoje zdanie.
-Dobrze więc - posmutniała. Chyba zniszczyłam jej plany. Wups~. - Skoro nie chcesz po dobroci będzie...SIŁĄ!
-Pokarz co potrafisz...M-E-J-W-I-Z

Ruszyłyśmy na siebie. Dwie potężne bagnie, a raczej strażniczki. Obie byłyśmy pod postaciami gryfów. Ja w  czarni–najpotężniejsze skupisko złego losu i mrocznej aury, a Mejwiz w bieli– najpotężniejsze moje przeciwieństwo. Skupisko dobrego losu i pozytywnej aury. Jesteśmy na takim samym poziomie. Kiedyś była ode mnie słabsza. Zaraz po rozpadzie ale teraz...to zupełnie inna osoba. Nie dość, że atakujemy siebie nawzajem to nasze aury też ze sobą walczą. To trochę utrudnia mi skupienie się ale jej również. Próbuje skupić się zarówno na walce z moja upierdliwą sis jak również jednoczenie staram się znaleźć dogodną okazję do ataku na Sonic'a. Jest nadal nieprzytomny. Musze to szybko wykorzystać.

~Dobrze siostro. Zagramy to w ten sposób -nasze aury walczył nadal o dominację. Jej światło vs moja ciemność. Można by było od tego stracić wzrok(ale tylko my. Bo tylko ja i Mejwiz widzimi otaczającą nas aure). Oślepiło nas i to porządnie. Ale zachowałam trzeźwości myślenia.

-muéstrame mis KOSMMARIES - z mojego mroku wyłoniły się moje bestie. Przyjęły moja postacią aby zmylić Mejwiz. Ruszyły na nią, a ja wraz z nimi. To był ten idealny monet. Moja głupiutka siostrzyczka zaczęła z nimi walczyć. Jak tylko zrobiło się większe zamieszania–czyli po zabiciu moich wiernych sług mroku, które przeistoczyły się po unicestwieniu w gęstą mroczna mgłę, która idealnie mnie skryła, skoczyłam na Sonic'a. Musze tylko się pospieszyć, bo może to wyczuć. Przycisnełam go łapą do ziemi i spojrzałam mu w oczy. Zamknął je abym nie mogła na niego spojrzeć, ale nie na długo. Przycisnełam go jeszcze mocnej. Z zadanego mu bólu otworzył gwałtownie oczy, to był dobry moment do działania.

~ vuelve a donde está tu lugar y recoge lo que debes - wyszeptałam je na tyle aby tylko on mnie mógł usłyszeć.
-AAAAAAAA! - do jego ciała wleciała cała czarna materia którą przechowywałam. Puściłam go nieprzytomnego.
-COŚ TY ZROBIŁA! - wraz z krzykiem mojej ukochanej siostruni(sarkazm) w moją stronę poleciały złote kolce. Paru nie udało mi się ominąć i poczułam tego bardzo bolesne skutki. Padłem z zadanego mi bólu ale szybko wstałam. Patrzyłam wściekłym wzrokiem na nią. Chciałam się na Mejwiz rzucić ale mój stan na to nie pozwalał.

~Nie dam rady. Jestem zbyt wykończona na dalszą walkę - zgodnie z moimi myślami zaczęłam powoli się wycofywać. Przemieniłam się spowrotem w swoją pierwotną formę. Wycofując się zobaczyłam, że zaczęła pomagać Sonic'owi, totalnie mnie ignorując. Pewnie próbuje nałożyć Pieczęć Światła.

-I tak wygra..Aaaa! - poczułam przecinające moje plecy ostrze. - Connor - wysyczałam wręcz to imię.
-Mi też miło Cię widzieć Nemeziz.
-Heh! - na mojej twarzy zagościł uśmiech. - I tak się spóźniłem - jestem zbyt wykończona. Po prostu zamknęłam oczy i po chwili pochłonął mnie mork.

Connor pov

Dobra jednego problemu mniej. Teraz muszę pozbyć się tej drugiej osoby.

-Odejdź od niego! Dobrze Ci radze!
-Nie musisz się tak unosić potężny Blecku - odeszła od mojego przyjaciela tak abym mógł do niego podejść. Szybko podbiegłem do Sonic'a. - Daj mi dokończyć to co zaczęłam bo inaczej Dark się zbudzi.
-...Zgoda. A to mu na pewno pomoże - nadal miałem przygotowany miecz gdzie zaczęła się gromadzić Energia Harmonii.
-Możesz być spokojny Connor. Nic mu się nie stanie. masitawesi...huli gīze libiwo yemīnegirewoni yiketelu ina t'iru menigedi yagenyalu...birihanu huligizē be'ānite wisiti newi
-Co to było?
-Pieczęć Światła. Przepraszam, że nawet się nie przedstawiłam. Moje imię to Mejwiz Life-ukłoniła się w moją stronę. - Musze się upuśćci ale niebawem się znowu spotkamy- rozłożyła swoje skrzydła i odleciała.
-CZEKAJ! szlag - z kad ona wie kim jestem! Nigdzie jej przecież nie spotkałem. Przynajmniej sobie tego nie przypomniał abym ja kiedyś poznawał. Powiedziała, że się jeszcze spotkamy. Oby mi w tedy wszytko wyjaśniła. Podniosłem nieprzytomnego Sonic'a. Na jego lewym ramieniu pojawił się znamię

 Na jego lewym ramieniu pojawił się znamię

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

to może oznaczać tylko jedno. Kłopoty...
Trzeba o tym powiedzieć reszcie.

Ja:Tu Connor. Tails słyszysz mnie?
Tails:Tu Tails. Słyszę cie głośno i wyraźnie!
Ja:Jakie jest twoje położenie? Znalazłem go.
Tails:Już Ci przesyłam dane do twojego teleportera.
*powiadomienie*
Ja:Dobra mam. Za chwilę się widzimy.

Rozłączyłem się. Mam nadzieje, że to co robiła Mejwiz mu pomoże.

Nigdy cię nie zapomnę ||ZAWIESZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz