Rozdział II《T.II》

79 4 0
                                    

Connor pov

-NIE TYM RAZEM NEMEZIZ! - przyzwałem miecz w którym od razu po pojawieniu się w mojej dłoni zaczęł gromadzić Energie Harmonii. Wziąłem zamach i cała skumulowana energia w mieczu przekształciła się w potężną fale, które poszła na Nemeziz. Odrzuciło ją na dobre 3 metry od mojego przyjaciela. Miałem zamiar to powtórzyć ale z następnym atakiem wyprzedziła mnie nagle Mejwiz.

-Zapłacisz za to co zrobiłaś siostro!
-Ciekawe jak? - w głosie Nemeziz można było usłyszeć kpinę do swojej siostry. Nawet nie wiem kiedy obie wpadły w wir walki między sobą.

Ja w ten czas podbiegłem do Sonic'a aby sprawdzić czy nic mu poważniejszego się nie stało. Nawet nie ma zbyt poważnych ran. Zaczął nawet sam się powoli ponosić.

-O fuck...moja głowa... - złapał się prawą dłonią swoją głowe
-Pożądanie oberwałeś - spokojnie mu odparłem. Jedną dłoń przesunąłem do niego i użyłem swoich zdolności leczenia. Po skończeniu podałem mu rękę by mógł wstać. - Dasz rade dalej walczyć?
-Pewnie, że dam ra...PADNIJ! - z mojej strony zero reakcji. Sonic powalił na ziemię siebie jak i mnie. Obejrzałem się w tym samym kierunku co niebieski jeż. - Nie jest za dobrze. Mejwiz nie daje rady
-Widać po niej, że nie przywykła do dłuższej walki - to było widać. Walka po między nimi trwa dobre 50 minut, a u Mejwiz widać już jest silne zmęczenie. - Sonic ty leć pomóc innym ja dam sobie radę*wy myślach-mam przynajmniej takąnadzieję*
-Dobra. To lecę - już po tym go nie było.

Spojrzałem na walczące siostry. Nie wygląda to dobrze. Znów skupiłem się na tym aby zgromadzić energię w mieczu. Wbiłam go w ziemię z myślą gdzie ma postać bariera

-BARIERA Harmonii! - pojawiła się przed Mejwiz w idealnym momęcie. Nemeziz szykowała się aby zadać jej śmiertelny cios. Wsciekły wzrok Nemeziz powędrował w moją stronę.
-Zapomniałam bym, że Ty też tu jesteś.
-Ja na szczęście nie.
-Myślisz, że zdołasz ze mną wygrać? Żałosny jesteś Connorze Black
-Wiem, że na każdego jest jakiś sposób aby go pokonać - z tymi słowami ruszyłem na Nemeziz, a ona na mnie

Sonic pov

Nie no z deszczu pod rynne. Musiałem trafić na Mephilesa. Z nim to jakoś daje rade o dziwo, a on ze mną w ogól nie daje rady.

-FALA CHAOSU! - ze stworzonego prze ze mnie wcześniej miecza w jego kierunku poleciała cała seryjka takich fal. Poleciał na najbilisze skały. Mephiles tym uderzeniu opadł bez sił
-Wrócę po ciebie Sonic. A wtedy...ty wrócisz ze mną jako Dark.
-Nigdy nim się nie stanę. I nie dlatego, że czuje się pewny z powodu tych luminarów które posiadam. Tylko dlatego, że czuje determinację do własnej osoby. Nadal będę postępować tak jak obecnie. Czyli... - zacząłem powoli do niego podchodzić. - Zawsze...będę... przekładać...własne dobro...aby módz...pomóc innym - z ostatnim słowem wbiłam mu mój miecz w jego brzuch. On to zawył niewyobrażalnym bólem. Zaczął się przeistaczać w jakoś maź i ciemny cień.
-Wyszystko...da się...jeszcze zmienić - z tymi ostatnimi słowami zniknęł.
Po tym wszystkim spojrzałem na swój stworzony miecz. Tylko moje ataki tym mieczem dawały mu skuteczny ból. Wcześniej Mephiles włączył z jedną z jednostek. Wszelkie ich próby zadania obrażeń kończyły się fiaskiem.

-Czy to może żeby tylko moje ataki był na niego skuteczne? Czy tu chodzi o coś więcej?

>walka Connor VS Nemeziz/dwie godziny później<

Connor pov

Oboje jesteśmy zmęczeni ta walką. Może teraz tego spróbować?

-Nemeziz! Za co mnie aż tak nienawidzisz!? - to jest pytanie retoryczne ale jeśli mi na nie odpowie tak jak przypuszczam to dopiero będzie ciekawie.
-Za co? Ty się jeszcze pytasz ZA CO?! ZABILISCIE MI OJCA! ODBRALISCIE JEGO ZDOLNOŚCI I MACIE CZELNOŚĆ ICH JESZCZE UŻYWAĆ! I TY SIĘ JESZCZE PYTASZ ZA CO CIEBEI I TWÓJ KALN NIENAWIDZĘ!!! - od niej mogłem wiele teraz wyczytać z jej oczu. Żal... smutek...gniew...rozpacz....mieszankę wszystkich emocji. Czyli ona nie wiem o wszystkim.
-TY MYŚLISZ, ŻE TO BYŁO TAKIE ŁATWE! ON...
-I tak co kolwiek powiesz...nie uwierzę ci. To przez was...TO WY NA TO POZWOLILISCIE! - wiedzę, że rozmowa z nią na obecny moment na nic się niezda.
-Chciałem ci to wyjaśnić ale skoro nie chcesz mnie wysłuchać...zginiesz.
-Nie boje się. Zabij mnie jeśli zdołasz. A jeśli nawet mnie zabijesz zaraz przed śmiercią wyślę moje zwierzątko aby zabiło...aby zabiło twoją żonę i syna.
-Zaraz...coś ty powiedzała? - na mojej twarzy zacząło pojawiać się wielkie zdziwienie.
-A no tak. Kiedy porwałam Adelie była w tamtym momęcie brzemenna

Co?...

Nigdy cię nie zapomnę ||ZAWIESZONE||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz