Rozdział 4

68 9 10
                                    

~ Halina ~
Od razu odechciało mi się wypoczynku i plotek przy kawie. Powiedziałam jedynie szybkie "Pa" na pożegnanie przyjaciółek i pobiegłam na tramwaj. Na szczeście przystanek nie był daleko, a pojazd przyjechał po minucie. Wskoczyłam do niego i siadłam na najbilższym wolnym siedzeniu. Jednak nie mogłam usiedzieć na miejscu bo w mojej głowie wirowały nurtujące mnie myśli. Gdy tylko dotarłam do domu usadowiłm na sofie i odpaliłam laptopa.

- Dlaczego on tak wolno chodzi?! zdenerwołałam się - wszystko przeciwko mnie.

Zanim to cudowne urządzenie załadowało się zdążyłm zaparzyć sobie herbatke na uspokojenie.

- Nareszcze - wymamrotałam i wziełam laptopa na kolana. Otworzyłam przeglądarke i wystukałam "Janusz Bondyra FK Sosnowiec".

***
Stałam już pod blokiem Bondyry. Zastanawiałm się czy zadzwonić do domofonu. Byłam nie zdecydowana, bo przed blokiem jakiś facet kosił trawe.

- Może to on? A może nie? Nie wiem nie rozpoznaje ludzi od tyłu... - przeleciało mi przez myśl - Dobra, zawołam. Raz się żyje, najwyżej wyjdę na wariatke.

- Janusz?

- Tak... - mężczyzna odwrócił się i niepewnie odpowiedział.

- Janusz Bondyra? - zapytałam drugi raz, dla pewności.

- Tak, w czym mogę pomóc?

- To ja Halina Derenda, spotkaliśmy się na Kole Fortuny, bardzo mnie zaciekawiłeś daltego chciałam się umówić i lepiej Ciebie poznać - powiedziałam jednym tchem.

- Aaaa... kiedy?

- Może jutro? - zaproponowałam.

- Eeee... nie mogę... muszę przyciąć krzaki na osiedlu - odpowiedział lekko zmieszany.

- Aha, to może w sobote?

- Też nie... mam wypielić ogródek i klomb należący do bloku... - przerwał, a ja widziałm że jest lekko poddenerwowany - ... i pewnie siostra zaciągnie mnie na zakupy.

- Yhym... a w niedzielą? - zapytałam martwiąc się o to czy w ogóle się spotkamy.

- Mogę... to znaczy mi pasuje... A gdzie?

- W mojej ulubionej kawiarni, Utoń w Marzeniach. Adres przyśle Ci SMS.

- Dobrze... A skąd masz mój numer? - Janusz zbił mie z tropu.

- Mam... swoje sposoby - uśmiechnełm się chytro. Nie powiem mu, że z internetu bo wyszłabym na idiotkę. A jak będę chciał żeby się dowiedział to mu kiedyś powiem, KIEDYŚ.

- Okej, to się zdzwonimy. Dowidzenia! - mówiąc to włączył kosiarke i wrócił do pracy.

- Do zobaczenia! - krzyknęłam i ruszyłm do domu.

Tak! Miałam ochotę skakać z radości. Teraz jestem pewna, że moje marzenia staną się rzeczywistością.

***
Jest już osiemnasta. Siedze w moim fotelu i oglądam jakiś serial dla zabicia nudy. Wykonałam już wieczorną toaletę. Wzięłam prysznic, wyszorowałam  zęby pastą wspomagająca dziąsła, nałożyłm na moje ciało balsam, zmyłam makijaż, umyłam i wysmarowałam twarz resztkami kremu na zmarszczki.

W sobote będę musiała pojechać do Galerii Sosnowiec (od autorek: Nie wiemy czy jest taka galeria) i pokupuje potrzebne rzeczy. Mają być jeszcze zniżki więc trochę poszaleje. Kupie kremy, mydło, szampon i odżywke do włosów. A i będę musiała nabyć jeszcze tonik, puder, korektor i podkład, tusz do rzęs, czrną kredke oraz kilka pomatek i szminek.

-Całkiem mało - stwierdziłam w myślach - może popatrze czy coś jeszcze potrzebuje.
I w taki sposób podniosłam moje cztery litery z fotela. Przeszukałam cały dom i stwierdziłam ze muszę zakupić sobie z dwie bluski, jakąś narzutke albo chuste na ramiona. I wiele różnych rzeczy i przedmiotów.

Tak zajęłam się oględzinami domu, że nie zauważyłm kiedy na zegarze od mojego kochanego pradziadka wybiła 22.30. Szczerze byłam baaardzo zdziwiona że cztery i pół godziny spędziłm na wywracaniu mojego mieszkania do góry nogami, a teraz kolejną godzinę spędze na sprzątaniu.
Uch... świetnie, ale przynajmniej zapomniałm o Januszku i naszym spotkaniu. A to dobiero za dwa dni...

Od Autorek
Czwarty Rozdział znowu opóźnienie, ale no cóż takie życie. Chcąc to wam wynagrodzić i w poniedziałek dodamy 2 lub 3 rozdziały. I to tyle. Do następnego

By WeronikaMajewska808 and blueseabird

Rodzinne HistorieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz