,,10 lat minęło..."

9 0 0
                                    

15. 05. 2018 r.
Obudziłam się chwilę przed tym, jak głos z głośników powiedział:
- Stacja Kraków małopolskie za 20 min. Wyjęłam wodę z torebki i  wypiłam prawie pół butelki. Była już godzina 11:15, a ja wciąż nic nie piłam. Przez ostatni rok dbałam o to, by pić 2 litry wody dziennie. Teraz weszło mi to w nawyk i nie mam najmniejszego zamiaru tego zaprzepaścić. Przypomniało mi się, że nie słyszę już żadnej muzyki. Okazało się, że słuchawki leżały na ziemi. To by wiele wyjaśniało. Podniosłam je, dmuchnęłam, by oczyścić z kurzu i szybkim ruchem włożyłam do uszu. Zawsze miałam z tym problem, że podczas snu kręciłam się jak opętana, więc przedmioty leżące w zasięgu jednego metra lądowały na drugim końcu pomieszczenia. Dobrze, że w przedziale byłam sama. Przez okno zobaczyłam, że pociąg hamuje. Gdy stanął, siła odśrodkowa pociągnęła mnie gwałtownie do tyłu, lecz po chwili wróciłam na swoje miejsce. Wstałam, zabrałam walizkę i torebkę, po czym ruszyłam w kierunku wyjścia z przedziału, a po chwili już z pociągu. Miły mężczyzna pomógł mi znieść walizki, za co bardzo mu podziękowałam. W pewnym momencie podeszła do mnie kobieta w wieku około 65 lat. Miała długie, zadbane, biało-siwe włosy upięte w koka. Twarz miała pomarszczoną, a usta pomalowane szminką o krwistoczerwonej barwie. Na pierwszy rzut oka wydawała się ciepłą i kochającą życie kobietą, która wiele w swoim życiu przeszła. Kolor jej oczu był ciemny jak węgiel i od razu zrozumiałam, że to moja ciocia. Moja mama ma identyczne tęczówki.
- Drogie dziecko, wreszcie jesteś... Moja mała Rose...
- Ciocia Sarah?
- 10 lat minęło odkąd ostatni raz cię widziałam... - odpowiedziała i uśmiechnęła się szczerze, a ja odwzajemniłam uśmiech.
Udałyśmy się w kierunku szerokiego chodnika składającego się z nierówno osypanej ziemi i żwiru. Idąc wzdłuż drogi myślami byłam w domu na wsi. Zastanawiałam sie, czy powinnam zapytać, jak długo idzie się do domu ciotki. Wolałam tego nie robić, więc przez pół godziny drogi trwała niezręczna cisza. Nagle kobieta zaczęła dopytywać jak minęła mi podróż, czy nie żałuję wyjazdu, czy pisałam już do mamy, czy coś jadłam i tak dalej... Generalnie po 10 minutach takiego przesłuchania dotarłyśmy na miejsce. Moim oczom ukazał się duży, wiejski domek w kolorze czerwonym stojący na środku pola. Ciotka Sarah oprowadziła mnie krótko po moim nowym domu i poleciła, bym udała się na poddasze do mojego pokoju. Domek cioci urządzony był w stylu raczej staroświeckim. Brak telewizora, kominek, drewniane meble, podłoga i ściany. Dużo zieleni i lampek. Za to mój pokój, pomimo, że podobnie urządzony, przygotowany był na moją wizytę.
- Widać, że zależy jej, bym poczuła się jak w domu. Może nie będzie tu wcale tak źle? - zamyśliłam się, a w tym momencie do pokoju weszła ciotka Sarah.
- Przepraszam, że tak długo, skarbie, te schody to już przeżytek, podobnie jak moja kondycja... - zaśmiała się- I jak ci się tu podoba?
- Jest ślicznie, ciociu - powiedziałam, chciałam zabrzmieć miło, ale nie jak podjarana pięciolatka.
- Kochana moja, przepraszam, że proszę o to już na wstępie, ale zaparzyła bym nam herbatkę, ale akurat wykorzystałam ostatnie torebki. Mogłabyś skoczyć do sklepu?
- Mmmm... Jasne, już idę. - odparłam i uśmiechnęłam się do cioci, a ona odwzajemniła uśmiech. Do ręki dostałam 10 zł i wyszłam z domu. Szczerze mówiąc średnio chciało mi się biec do sklepu, ale z drugiej strony nie chciałam sprzeciwiać się już na samym początku...

(NOT) True Story    [w trakcie korekty]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz