3 Dziękuję

52 1 5
                                    

- Już nie mogę się doczekać - zdążyłam jeszcze usłyszeć za sobą głos Arthura.

Kiedy lekcja w końcu się skończyła wyszłam na korytarz i zatrzymałam się naprzeciwko klasy. Jako ostatni wyszedł z niej wysoki, ciemnooki brunet, który od razu zeskanował mnie wzrokiem. Delikatnie podniosłam kąciki moich ust, a Arthur już po chwili znalazł się niecałe pół metra ode mnie.

- Gotowy? - zapytałam wzdychając.

- Czekałem na to całą lekcję - chłopak uśmiechnął się i puścił do mnie oczko.

- Udajmy, że tego nie widziałam - również się uśmiechnęłam, lecz zmarszczyłam czoło. - Chodźmy.

W niecałe 10 minut pokazałam Arthur'owi szatnię, stołówkę, salę gimnastyczną i toalety. Następnie zaprowadziłam go na korytarz, na którym mieściły się drzwi do sal lekcyjnych.

- Tutaj jest sala matematyczna, tu geograficzna, chemiczna, a tutaj są dwie pracow... - nie dokończyłam, ponieważ nagle poczułam silne uderzenie w twarz. Nie zdążyłam zareagować, ponieważ straciłam równowagę, a moje ciało przechyliło się gwałtownie do tyłu. Nagle poczułam jak coś mocno uciska mnie w pasie i po krótkiej chwili zdałam sobie sprawę, że przestałam spadać. Otworzyłam oczy, które wcześniej automatycznie zacisnęłam z bólu.

- Uważaj co robisz! - usłyszałam krzyk i poczułam że ktoś stawia mnie na równe nogi, nadal mnie obejmując.

- Koleś, spokojnie. Nawet ładna nie jest, złamany nos nic nie zmieni.

- Licz się ze słowami! Dla mnie jest jedną z ładniejszych lasek w tej szkole, masz ją przeprosić! - w normalnych okolicznościach zdjęłabym rękę, jak zdążyłam zobaczyć, Arthura z mojej talii, ale krecilo mi się w głowie i bałam się, że bez pomocy nie ustoję na nogach.

- Sorry - pasuje? - powiedział chłopak od którego widocznie dostałam z drzwi w twarz.

- Ugh, dobra, idź już - odparł poddenerwowany Arthur. Dlaczego cały czas trzymasz rękę na mojej talii?!
Chłopak odwrócił się i odszedł, a ja spojrzałam w górę, aby móc ujrzeć twarz mojego "wybawcy".

- Nienawidzę takich typów! - Arthur wyglądał na zdenerwowanego.

- Dziękuję - wydusiłam z siebie i uśmiechnęłam się lekko.

- Drobiazg, nic ci nie jest? - ręka chłopaka zaczęła przesuwać się po moim boku na wysokości brzucha. Trzeba mu to przerwać.

- Wszystko okej - posłałam mu jeszcze jeden uśmiech, jednocześnie chwytając jego dłoń i zdejmując rękę z mojej talii.

- Ten dupek ma szczęście, że nic ci nie jest - Arthur znowu mnie objął, tym razem na wysokości ramion. - A i dzięki, że mnie oprowadziłaś.

- Właściwie to jeszcze nie wszystko ci pokazałam, ale spoko - znowu zdjęłam z siebie jego rękę, tym razem trochę gwałtowniej.

- Boisz się mnie?

- Co?

- Nie chcesz żebym cię dotykał.

- Wiesz, trochę dziwnie się czuję, bo tak jakby znamy się jakieś 2 godziny.

- Patrzysz na mnie jak na mordercę - chłopak i ja zasmialiśmy się.

- Nie prawda. Po prostu nie daję się obmacywać obcym kolesiom - założyłam ręce na piersi nadal się śmiejąc.

- Okej, jak tam chcesz - Arthur także skrzyżował ręce.

***

Może to zabrzmi tak, jakby moi rodzice mnie nie obchodzili, ale przez dzisiejszy dzień w szkole zapomniałam o tej całej sprawie z okupem. Spędziłam tydzień w szpitalu i jak dla mnie to naprawdę długa przerwa w nauce. Dotychczas rzadko chorowałam i dość dobrze się uczyłam - odkąd pamietem co roku miałam świadectwo z czerwonym paskiem.

- Ej młoda, gdzie są moje słuchawki? - zza drzwi mojego pokoju wyłonił się Matt.

- Po pierwsze: jestem od ciebie starsza, a po drugie: skąd mogę to wiedzieć?

- Ostatnim razem znalazłem je w twoim plecaku, od tamtej pory ci nie ufam - brat podszedł do łóżka, na którym siedziałam.

- Grzebaleś w moich rzeczach?! - wstałam.

- A masz coś do ukrycia? - chłopak założył ręce na piersi.

- Ja... - momentalnie przypomniałam sobie chwilę wypadku i historię z okupem. Poczułam, jak w moich oczach zbierają się łzy. - To są moje prywatne rzeczy!

- Ha! Czyli jednak. To co tam masz? - Matt poruszył znacząco brwiami.

- Jak ty... - nie dokończyłam, ponieważ ten głupek mi przerwał.

- Tylko mi nie mów że gumki, bo się zacznę śmiać - prychnął. Postanowiłam tego nie komentować.

- Jak ty możesz sobie stroić żarty i przejmować się jakimiś głupimi słuchawkami, podczas gdy nie masz pojęcia gdzie są nasi rodzice!?

- A po co mam chodzić zdołowany? I tak nie mogę nic zrobić

- Zawsze można coś zrobić! Matt, to są twoi rodzice.

- Dobra, weź już się przymknij, bo przynudzasz.

- Masz rację, dlaczego przejmować się własną rodziną?! - powiedziałam sarkastycznie, wyjmując z szuflady te jego przeklęte słuchawki. Włożyłam mu je w dłoń i stanęłam przy drzwiach dając znak, żeby wyszedł.

- Nie mogłaś tak od razu? - westchnął przekraczając próg pokoju. Od razu zamknęłam za nim drzwi czując, jak szybko bije mi serce. Zarówno ze złości, jak i ze smutku oraz bezradności.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie w jak fatalnej sytuacji jestem. Mój brat mnie nienawidzi (zresztą tak samo jak innych ludzi), nasi rodzice zostali porwani i do tego jeszcze ten cały Arthur. Już teraz mnie to przerasta, a to dopiero początek.
Nagle wpadłam na pewien pomysł. Otworzyłam szafę i zaczęłam wyciągać z niej moje najdroższe ubrania. Później policzyłam ile mogłyby w sumie kosztować. W porównaniu do sumy, której potrzebowałam nie wyszło tego dużo. Ale zawsze coś. Po kolei zakładałam ubrania i robiłam sobie w nich zdjęcia. Następnie włączyłam laptopa i wystawilam ciuchy na różnych aukcjach. Mam tylko nadzieję, że ktoś będzie chciał je kupić. Nie mam pomysłu w jaki inny sposób uzyskać fundusze na zapłacenie okupu...

OkupWhere stories live. Discover now