4 Pomożemy ci

46 2 3
                                    

- Uuu, wreszcie nie jesteś deską - Matt znowu wlazł do mojego pokoju. - Ale i tak uważam, że zostaniesz starą panną.

- Matt! - błyskawicznie wzięłam do ręki T-shirt leżący na łóżku i zasłoniłam się nim.

- Ej, ja się przed Tobą nie wstydzę.

- Ty się przed nikim nie wstydzisz.

- Racja - mówiąc to, chłopak chwycił za gumkę od swoich dresów.

- Co ty wyprawiasz?!

- Jak sama powiedziałaś: jestem bezwstydny - zaraz zwymiotuję.

- Wyjdź! Jesteś obleśny! - Matt odwrócił się na pięcie i zaczął się śmiać. Mam dosyć tego człowieka.

Włożyłam na siebie koszulkę i wzięłam do ręki telefon. Położyłam się na łóżku i włączyłam Messengera.

Potrzebuję was - napisałam na grupowym czacie, którego członkami byli także Harry i Stephanie. Na odpowiedź nie musiałam długo czekać.

Jesteśmy na spacerze, daj nam 10 minut.

***

Po chwili usłyszałam szmery dobiegające z parteru. Pomyślałam, że to pewnie moi przyjaciele, więc wstałam z łóżka i zeszłam po schodach.

- Cześć wam - zawołałam ociężale pokonując ostatni stopień. Weszłam do salonu, a mój wzrok zatrzymał się na kanapie stojącej tyłem, na której siedziała cała trójka - Matt, Harry i Steph.

- Chloe? - mój brat w ułamku sekundy wstał i poprawiając koszulkę zapytał zakłopotanym głosem.

- A któż inny? - zmarszczyłam brwi.

- Hehe - coś jest nie tak.

- Dobra, nie mam humoru na dociekanie co tu się dzieje. Idziemy na górę? - zapytałam, kierując mój wzrok na przyjaciół, którzy właśnie wstali, i wskazując palcem schody.

- Tak, jasne - Harry delikatnie się uśmiechnął.

- Mhm - Steph jedynie mruknęła pod nosem i spuscila wzrok.

***

Weszliśmy do mojego pokoju. Zajęłam miejsce na łóżku i popatrzyłam na moich gości czekając, aż oni również usiądą. Zmarszczyłam brwi, kiedy po dłuższej chwili nadal stali ze spuszczonymi głowami nie odzywając się.

- Strasznie dziwnie się zachowujecie - postanowiłam przerwać tą niezręczną ciszę.

- Co masz na myśli? - odezwał się Harry. Jego usta były dziwnie czerwone, a na policzkach pojawiły się wypieki. Kiedy tylko na mnie spoglądał, od razu kierował wzrok gdzie indziej.

- Siedzieliście i śmialiście się z moim bratem, a to praktycznie niemożliwe, bo denerwujecie go jak mało kto i w dodatku nie chcecie nawet na mnie spojrzeć, a co dopiero rozmawiać - wstałam i podeszłam bliżej przyjaciół. Stephanie cały czas trzymała ręce za plecami i nie odrywała wzroku od swoich stóp. Harry tym razem podniósł delikatnie głowę i spojrzał na mnie. W jego oczach dostrzegłam poczucie winy, a zarazem jakiś podejrzany błysk.

- Emm... Chloe, to... - przyjaciel próbował się wysłowić.

- To nie czas na takie rozmowy - Stephanie w końcu się odezwała. - Przyszliśmy tu, żeby cię wesprzeć, więc proszę odstawmy temat mnie i Harry'rgo na bok i zajmijmy się tobą.

- Steph - dotknełam jej ramienia. - Widzę, że coś jest nie tak. Wasze problemy są dla mnie ważne.

- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie - Harry chyba trochę się rozluźnił, bo ruszył przed siebie i usiadł na krześle przy biurku, odwracając się w naszą stronę.

- Czyli nic od was nie wyciągnę? - zapytałam trochę mniej poważnie i stanowczo.

- Nie - odpowiedzieli naraz przyjaciele.

***

Popchnęłam delikatnie Stephanie w stronę łóżka, na znak aby usiadła. Zrobiła to, a ja zajęłam miejsce obok niej. Siedzieliśmy tak w trójkę w całkowitej ciszy, którą zakłucało jedynie tykanie zegara. W powietrzu unosił się zapach perfum Steph, mieszający się z niezręczną atmosferą. Po kilku minutach milczenia usłyszałam cichy, niepewny głos Harry'ego, więc odwrocilam głowę w jego stronę.

- Więc... - zaczął. - Co się stało?

- Ja... Nadal nie mogę się pozbierać po tym, jak dowiedziałam się, że moi rodzice zostali... - mało brakowało i bym się wygadała. - Że zniknęli - kiedy byłam w szpitalu przyjaciele mnie odwiedzali i opowiedziałam im historię wypadku, nie wspominając o okupie, bo wtedy jeszcze sama o nim nie wiedziałam.

- Rozumiem cię - przyjaciółka dotknęła mojego ramienia. - Ja też na początku nie radziłam sobie ze śmiercią taty.

- Nadal szukam tego drania, który to zrobił - Harry delikatnie się uśmiechnął, aby rozluźnić atmosferę. Nic jednak to nie dało. Każdy z nas nadal był spięty.

- Tyle że ja gdzieś w środku czuję, że moi rodzice żyją i czekają na ratunek... - poczułam jak moje oczy robią się mokre.

- Co masz na myśli?

- Może to wszystko było ukartowane i ktoś ich porwał, nie wiedzieć czemu - nie wiem czy uda mi się dochowac tajemnicy o okupie.

- Czemu ktoś miałby ich porywac? - Harry dosiadł się do nas na łóżko.

- Nie mam zielonego pojęcia - wzruszyłam ramionami. Oparłam głowę na ramieniu przyjaciela, a ten objął mnie i pogladził po plecach. Z jego ust wydobyło się ciche westchnienie. Chyba zastanawiał się jak mnie pocieszyć.

- Pomożemy ci ich znaleźć - w końcu się odezwał.

- Nie chce was w to mieszać... Potrzebowałam tylko zwykłego pocieszenia.

-Harry ma rację - odwrociłam wzrok, spoglądając na Stephanie. - Jesteśmy twoimi przyjaciółmi i zrobimy wszystko, żeby ci pomóc.

- Naprawdę? Zrobilibyście to dla mnie i moich rodziców? - postanowiłam poczekać jeszcze trochę z informacją o okupie.

- Oczywiście, że tak - Harry mnie przytulił, a po chwili Stephanie zrobiła to samo.

- Dziękuję wam - również ich objełam i uśmiechnęłam się sama do siebie.

OkupWhere stories live. Discover now