V

875 39 0
                                    

Wchodzę do domu, wszędzie ciemo. Zakluczam drzwi, aby czuć się bezpieczniej. Ściągam mój kostium i idę pod prysznic. Siadam w szlafroku na kanapie, sięgając po paczkę chrupek na stole. Włączam telewizor.
" Znaleziono ciało Hirama Cassey'a, założyciela największego lombardu w Gotham. Było to morderstwo." Mówi prezenterka wiadomości. Podobała mi się ta akcja, tyle emocji. Wciąż nie moge o tym zapomnieć. Rodziców jeszcze nie ma, czyli są w banku, a jak oni to tez Batman. Muszę się z nim znowu spotkać.

Ubieram strój i jadę pod jeden z wyższych budynków Gotham. Stoje na nim i strzelam do przypadkowych ludzi. Czekam, aż zjawi sie młody bohater.

Próbuje wycelować w osobę na rowerze, gdy za mną pojawia się jakaś postać.
Odwracam sie z uśmiechem, lecz ku mojemu zdziwieniu pojawia sie ktoś inny.

- Oh, już myślałam, że pojawi sie Robin. -  Mówię widząc chłopaka.

- Wybacz, że sprawiam ci smutek jestem Red Robin. -

- Chociaż w nazwie Robin, co za maniery! Zapomniałam, jestem June. - Podaje ręke chłopakowi, z głupkowatym uśmiechem.

Odwzajemnia mój uścisk, próbuję go przewrócić, lecz to ja ląduje na ziemii.
Szybko wstaje, sięgam po mój bicz przy pasku i staram się złapać go za nogę.
A on unika moich ciosów.

- A powiesz mi dlaczego nie ma tu Robina? - pytam sie by rozkojarzyć go podczas walki.

- Robin to trudny nastolatek, przy swoim wieku nadal zachowuje sie jak dzieciak. Nikogo nie słucha. - Opowiada, poruszając sie  bardzo zwinnie.

- A czemu chcesz go tak bardzo spotkać. - pyta zaciekawiony.

- A wiesz ostatnio fajnie mi się z nim walczyło, ale z tobą też nie mogę narzekać. - Uśmiecham się.

- Miło słyszeć, ale kończmy to już. - Przewraca mnie i staje nade mną.

- Nie tym razem kochany. Do zobaczenia niedługo.- Odpycham go  i wracam na ulice.

Dojeżdżam do domu, parkuje w garażu i wchodzę do budynku. W salonie siedzi już Joker ze znajomymi i dużym łupem.

- Widziałem w telewizji twoje dzieło, nawet dobrze ci poszło. - 

- Najmilesze słowa jakie usłyszałam od ciebie. -

Zrobiłam sobie coś do jedzenia, słysząc jak oni dzielą sie pieniędzmi. Poszłam do swojego pokoju. Spojrzałam na zegar, który wskazywał kilka minut po północy. Ubrałam biało-czerwoną koszule i poszłam spać.

Ten sam dzwięk budzika wyrywa mnie ze snu. Moje czarne włosy znajdują sie na całej twarzy, zmniejszając mi pole widzenia. Idę do łazienki, by ogarnąć aktualny stan. Zabrałam torbę i schodze do kuchni, na podłodze leżą pojedyńcze banknoty, dla nas nic nie warte, dla innych cały dobytek. Po zjedzeniu schodzę do garażu, zabieram samochód, który ojciec najmniej używa, gdybym wybrała jego ulubiony i coś stałoby mu się to zostałabym zamordowana.

                                Tim

- Wiecie gdzie on jest i co mu się  stało? Tim ty go ostatni widziałeś?- pyta Bruce siedząc przy stole.

-  Więc, obraził się, że to Dick i Jason poszli z tobą do Banku, a on jest od nich lepszy, a musiał ze mną patrolować miasto. -  Odpowiadam jedząc  śniadanie.

- Przynajmniej w szkole zachowuje się jakoś normalnie.- Mówi Jason, popijając sok pomarańczowy.

- A jak już o szkole mowa, odwiozę Tima i postaram sie go znaleźć. - Odpowiada Dick.

- Tak, tak przez tamten wypadek nie dostane już samochodu, co? - pytam oburzony.

- Do puki nie nauczysz sie normalnie jeździć nie dostaniesz go zrozumiano? - Jason odpowiada dość agresywnie.

- Jak go znajdziecie, przywieźcie go do mnie. Muszę z nim porozmawiać.-

- Lub wysłać do Arkham. - wtrącam sie w wypowiedz Bruce'a.

Jadę z Dickiem do szkoły, myśle o słowach tamtej dziewczyny " Do zobaczenia niedługo."  Ten śmiech z wyjścia ewakuacyjnego, którym uciekała, jest charaterystyczny, podobny do kogoś, ale nie moge przypomnieć do kogo. Słyszę dzwięk mojego telefonu. Wyciągam go z kieszeni, napisał do mnie Damian, chciał sie spotkać za chwile w parku, za starą wierzbą, która zamienia tamten skrawek w oddzielny pokój, którego nikt nie widzi.

- Kto to był? - Pyta Dick ze swoją wrodzoną ciekawością.

- A to tylko Bruce. - Kłamię.

Wysiadam z samochodu i wchodzę do szkoły. Czekam chwilę, by Dick odjechał, gdy zniknął z mojego pola widzenia odrazu pobiegłem do Damiana.

- Co tak długo? - Pyta zdenerwowany chłopak.

- Wybacz, że pan Damian musiał czekać. Przecież nie moge używać samochodu.- Odpowiadam, widząc złość w oczach chłopaka.

- Dobra Tim, musisz... - chciał dokończyć, ale zauważył Dicka

- Dzięki Tim za pomoc. - Dick klepie mnie po ramieniu.

- A ja ci ufałem! - Krzyczy z wyrzutem  Damian.

- Dobra młody idziemy do Bruce'a, a ty Tim zmykaj do szkoły i tak jesteś  już spóźniony. -

DON'T LOVE MEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz