Romantyczne rozgrywki - część 6

95 5 0
                                    


ROZDZIAŁ 26

Julia

„Wow, fajnie tu" pomyślałam, gdy usiedliśmy już na swoich miejscach. Do rozpoczęcia meczu zostało jeszcze trochę czasu, więc Robert wyjaśnił mi, gdzie znajduje się kocioł, a gdzie trybuna kibiców gości, a potem podał mi kartkę, na której napisał dwie pierwsze zwrotki hymnu Lecha. Wyjaśnił przy tym, że zawsze jest on śpiewany przed meczem. Tekst był rymowany i łatwo wchodził do głowy, więc nauczenie się go nie zajęło mi dużo czasu. Spojrzałam na zegarek. 20:25. Zaraz zacznie się mecz. Przeszedł mnie dreszczyk emocji.

***

- Idziesz, idziesz – krzyczał Robert. To nie miało sensu, siedzieliśmy tak wysoko, że piłkarze i tak nas nie słyszeli, ale to właśnie jest atmosfera stadionowa. Szybko i mnie się udzieliła.

- Ej no, komu podajesz, on jest na palącym! – krzyknęłam. Robert spojrzał na mnie i uśmiechnął się.

- Jesteś chyba jedyną dziewczyną w historii futbolu, która wie, co to spalony, a nie pamięta tej nazwy.

- Bo ta nazwa jest bez sensu – usprawiedliwiłam się.

- A tu się z tobą zgodzę. Polska nazwa jest rzeczywiście bez sensu. Nie jestem jakimś poliglotą, ale z tego co się orientuję, w innych językach „spalony" to coś w stylu „za linią", „po drugiej stronie".

- I to ma sens – wtrąciłam. – Ale spalony? Kto się pali? Ten co podaje, czy ten co jest za obrońcami? – roześmieliśmy się oboje.

- Patrz, patrz – Robert wskazał na jednego z piłkarzy. – Goooooooooooooooooooooooooool! – krzyknął po chwili. Zresztą nie tylko on, wszyscy krzyczeliśmy. Lech Poznań – Korona Kielce 1:0.

- Gol dla drużyny Lecha Poznań – odezwał się pan z głośników. – Strzelcem bramki Darko...

- Jevtić! – krzyknęli wszyscy, na co ten facet znowu:

- Darko...

- Jevtić!

- Darko...

- Jevtić! – usiedliśmy i dalej przypatrywaliśmy się rozgrywce. Niestety kielczanie wyrównali już cztery minuty później.

***

- I jak ci się podobało? – spytał, gdy wyszliśmy ze stadionu.

- Super było! Pierwszy mecz, na którym byłam, i od razu wygrany! Chociaż długo myślałam, że będzie remis.

- No, ten gol na 3:2 padł jakieś dziesięć minut przed końcem. Mogliśmy iść tydzień temu, wtedy wygrali z Ruchem 3:0.

- Z jakim Ruchem? – spytałam. Domyśliłam się, że chodzi o drużynę, ale nie byłam tak biegła w nazwach drużyn Ekstraklasy, jak on.

- Ruchem Chorzów – odpowiedział.

- Aha. To poczekaj... Lech Poznań, Legia Warszawa, Korona Kielce, Ruch Chorzów... – wyliczałam. – Trochę już znam tych drużyn.

- Dwadzieścia pięć procent – uśmiechnął się Robert i wyjaśnił: – w Ekstraklasie gra szesnaście klubów.

- Warto wiedzieć. O, tata przyjechał – wskazałam samochód na parkingu. Wsiedliśmy.

Romantyczne  rozgrywkiWhere stories live. Discover now