Szpital powiadomił Renjuna, że już niedługo przyjdzie do niego osoba która zajmie się rehabilitacją Sichenga. Nie byłoby to tak załamujące gdyby nie fakt, że Dong będzie musiał się przeprowadzić na kilka miesięcy do kąpletnie innego miejsca, a młodszy zostanie sam. Zostaną rozłączeni. Oczywiście, mają przecież telefon, przez który mogą rozmawiać do woli, ale to i tak nie to samo co pogadanie twarzą w twarz. Pozatym Huang będzie musiał połączyć studia z pracą i zakupami, a w dodatku trzeba znaleść jeszcze na to czas.
Z tą myślą zmartwiony Sicheng wpatrywał się w nowy dom. Od kąd przekroczył próg drzwi jego starego mieszkania nie odezwał się do nikogo ani słowem. Nie patrzał się nawet na twarz, osoby która będzie mu towarzyszyć przez najbliższe miesiące, tylko chiał już wracać będąc święcie przekonanym, iż młodszy sobie nie poradzi. Nagle jednak przekierował na nieznajomego wzrok gdyż ten uklęknął przed nim, uśmiechnął się i podał rękę.
-Nakamoto Yuta.- Chłopak patrzył się na niego długi czas, ale widząc, że chińczyk nie ma zamiaru uścisnąć jego dłoni poprostu westchnął i spóścił głowę.- Słuchaj, ja chce ci tylko pomóc.- Cisza.- Dobrze... Widzę nie jesteś zbyt rozmowny.- Wstał i pokierował się w nieznaną Dongowi stronę domu. Sicheng, będąc jednak ciekawym tego miejsca oparł ręce o koła wózka inwalidzkiego i z całej siły poruszył nimi tak aby przesunąć się o mniej więcej pół metra do przodu. Nie potrafił się przyzwyczaić do takiego sposobu poruszania się, jednak już po kilku sekundach patrzył na męszcyzne który zaglądał do szafek w kuchni, szukając najwyraźniej czegoś ważnego, w międzyczasie mówiąc głośno:
-Jestem z Japoni, ale mieszkam w Koreii już bardzo dużo czasu. Mam dwadzieścia dwa lata, i często gram w piłkę nożną. Powiesz coś o sobie?- Po kilku sekundach uśmiechniąty Yuta wyjął jakąś kartkę z opakowania z płtakami i otrzepał z resztek jedzenia.- Si...Sicheng?- Widać było, że czytał jego imie z kartki a w dodatku miał problemy z jego wypowiedzeniem. Już nawet nikt się nie zastanawiał jak znalazło się ona w pudełku z płatkami śniadaniowymi.- Jesteś Chin?
Dong skinął głową, a na twarzy Japończyka pojawił się dumny uśmiech. Przynajmiej udało mu się nawiązać jakikolwiek kontakt.
-Chciałbym żebyśmy tego dnia się porostu poznali. Zgadzasz się?
Chińczyk ponownie odpowiedział twierdząco tylko ruchem głowy, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Spodziewał się, że Nakamoto będzie ponurym facetem bez uczuć, któremu chodzi tylko o to aby zarobić na opiekowaniu się ludźmi, ale już teraz sobie uświadomił jak bardzo się mylił.
Rozejżał się po mieszkaniu, pierwsze co się żucało w oczy to schody, z których oczywiście nie skorzysta. Gdzieś w kolejnym rogu była kanapa i telewizor a po lewej stał mały kominek. Łazienka znajdowała się odrazu przy wejściu, ale wyposażona była tylko w umywalkę i toaletę. Zapewne na kolejnym piętrze była druga.
Sicheng zbliżył się do schodów jakby chciał zeskoczyć z wózka i podreptać po nich na góre, lecz bezwładność nóg mu na to nie pozwoliła. Westchnął cicho i już miał się obrócić co wcale nie było takie łatwe, gdy nagle przemówił starszy.- Chcesz wejść na piętro?- Dong energicznie poruszył głową i spojżał się z nadzieją w oczach na Yute.- To będzie trudne...-Powiedział cicho Japończyk i podszedł bliżej. Jedną ręką przytulił go do siebie a drugą złapał jego nogi i uniósł do góry. Młodszy w środku czuł panikę, ale piękne uczucie jakby unoszenia się w powietrzu szybko ogarnęło jego ciało. Nakamoto powoli pokonywał schodek za schodkiem i mimo tego, że był niższy od Chińczyka przychodziło mu to z łatwością.
Kiedy weszli na płaską powierzchnię Yuta szybko odnalazł swoją sypialnie i delikatnie położył Donga na łóżku. Przez chwilkę patrzył się na niespokojną twarz chłopaka po czym cicho zakomunikował, że pójdzie po wózek inwalidzki i przyniesie go na górę.
Sicheng przez chwilę zastanawiał się jak bardzo dziwnie musiała wyglądać ta sytuacja oraz jaką ze swoich słynnych min przybrałby teraz Jung, lecz szybko odpłynął od tego myślami wiedząc, że to pytanie nie miało więkrzego sensu.W końcu Japończyk przyszedł i postawił obok wózek Sichenga, lecz zamiast pomóc mu na niego wejść, poprostu usiadł obok niego na łóżku. Pomógł młodszemu wstać do pionu, a ten tylko się uśmiechnął.
-Codziennie będziesz mnie tak przenosił?- Powiedział rozbawiony po chwili ciszy. Niższy obejżał się w każdą możliwą stronę, i dopiero potem spojżał się na chłopaka.
-To ty to powiedziałeś?- Zapytał się z niedoweirzeniem.
-Tak.- Dong odpowiedział trochę ciszej nie rozumiejąc co było w tym takiego dziwnego.
-Po pierwsze. Odezwałeś się do mnie, w co trudno mi uwierzyć.- Zaśmiał się Nakamoto.- Po drugie. Twój głos...- Zatrzymał się w połowie nadal nie dowierzając jak taki "chłopczyk" może posiadać tak głeboki i niski głos.
[...]
Już po kilku godzninach przebywania w tym domu Sicheng się rozchmurzył, za to Renjun w tym momencie zapewne bardzo się martwił, lecz ten starał się o tym nie myśleć.
Wolał w tym momencie oglądać spokojnie komedię z Yutą. W prawidze, film leciał tylko w tle, a obydwaj wymieniali się ciekawostkami ze swojego życia. To znaczy, bardziej Japończyk nawijał na okrągło o swoim życiu a Dong przytakiwał albo cicho śmiał się pod nosem. Lecz cały czas również Chińczyk myślami odlatywał w inną stronę, zastanawiając się nad kilkoma ostatnimi tygodniami. Nakamoto zauważył to i starał się go rozchmurzyć.
Sicheng lubił słuchać jego historii ale za każdym razem kiedy chciał się ruszyć lub zmienić pozycję, czuł ciężar jego nóg, którymi nie potafił nawet poruszyć.
Na dworze już dwno było ciemno a film się skończył, jednak starszemu paszcza się nie zamykała, w przeciwieństwie to powiek Donga. Chłopak zauważył zmęczenie, wyższego i nakrył go lekko kocykiem.
Nakamoto siedział dumnie wpatrując się w drzemiącego Donga. Wyglądał on inaczej niż zazwyczaj, jeszcze bardzej niepewnie i słodko. Jego policzki prosiły się o włożenie w nich palca i sprawdzenie czy są tak miękkie i pulchne na jakie wyglądają. Włosy mężczyzny, układały się we wszystkie strony świata, mimo tego, że kilka godzin temu były jeszcze idealne. Yuta lekko poprawił pojedyńcze najbardziej odstające od reszty kosmyki włosów, uśmiechając się przy tym jak głupi do sera.
Ostatni raz przeskanował wzrokiem Sichenga, chcąc zapamiętać ten widok na całe życie, i postanowił go obudzić, aby młodszy chociaż przebrał się w piżamę.siedzę sobie i jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam ze dziś mam coś wstawić bo minęło 10 dni
sry ale mój szanowny mózg znów skupia się na mv do chain zamiast myśleć nad ortografią XDD
CZYTASZ
« · just seconds apart · » yυwιn
Fanfic☾wypadki się zdarzają☽ ✎✎ ❶główny→yuwin→yuta × winwin ❷poboczny →wyjdzie w praniu ·٠•●GATUNKI I UWAGI ●•٠· fluff; prawdopodobnie smut; duża ilość przekleństw;