02

194 28 1
                                    

sry za błędy i wgl ale mi się nie chce X"DD

-Wstawaj. Jest już dwunasta.- Przechodząc obok, Sicheng lekko kopnął dosypiającego na podłodze Hyunga. Młody Lee siedział już na blacie w kuchni, pijąc herbatę przed chwilą przygotowaną przez Donga.-Mark musi być w domu o czternastej więc z łaski swojej wstań, bo to ty go odprowadzasz.

Jae westchnął załamany. Musiał wstać, bo w krótce zobaczyłby swoją śmierć z rąk mocno wkurzonego Chińczyka. Powoli skierował się do kuchni po swoją herbatkę, chyba jedną z najlepszych jakie Sicheng kiedykolwiek kupił. Spojrzał na Marka który praktycznie trząsł się nie mogąc utrzymać kubka z napojem. Prawdopodobnie ilość wypitego wcześniej alkocholu dziś przyprawiała go o bóle głowy. Faktycznie, młody nie miał głowy do picia, a on przesadził z ilością.
Jung odłożył gorącą szklankę obok i przysunął się bliżej chłopca. Przyłożył jedną dłoń do kubka, a drugą objął jego kark.
Sicheng z zaciekawieniem oglądał sytuację. Jaehyun nigdy nie chciał pomagać bezinteresownie, a jednak. Chińczyk klasnął w dłonie przez co gorąca woda o mało nie wylała się na biednego Marka.

-Słodkie.- Powiedział szeptem aby dopiec Jae i szybko zaczął uciekać widząc, że starszy szykuje się do bitwy.

[...]

Sicheng zamknął drzwi za przyjaciółmi i oparł się o drzwi. Miał dość. Westchnął ciężko widząc pozostały bałagan i rzucił się na materac na którym wcześniej spał Mark.

Zamknął oczy próbując nie myśleć o otaczającym go nieporządku. Próbował o niczym nie myśleć, lub poprostu nie martwić się o to czy Jae nie wpadnie na jakiś głupi pomysł odprowadzając Lee do domu. Przecież Hyung jest (((w miarę))) mądry. Uspokuj się...

I zupełnie niespodziewanie spokój i ciszę przerwał denerwujący dzwonek telefonu. Niechętnie najechał palcem na zieloną słuchawkę i przyłożył urządzenie do ucha.

-Lucas?- Przeczesał leniwie grzywkę wypowiadając jego imię.

-Idioto, dzwonie przez kamerkę.- Chińczyk wyciągnął przed siebie dłoń z komórką i wymusił uśmiech.

-Czego znowu chcesz?

-Słuchaj mamy taką sprawę. A mianowanie Renjun wyjeżdża.- Powiedział jak zwykle uśmiechnięty. Dong nie widział w tym nic dziwnego. Rodzina Huang często wyjeżdżała za granicę, przez co był skazany na towarzystwo babci i kota przybłędy. Nie było to jakoś zadziwiające, że Ren w krótce poleci gdzieś sam.

-To gdzie teraz? Dubaj? Sztokholm?- Zapytał bez entuzjazmu aby Lucas mógł dalej się wypowiadać z podkową na twarzy. Ten widok zawsze sprawia, że kąciki ust Donga również się unoszą w górę, lecz dziś Sicheng był zbyt zmęczony aby się rozchmurzyć.

-Korea.

Zapanowała cisza.

-Poudniowa.

Dalsza cisza.

-Więc sprawa jest taka, nie zaadoptowałbyś go na czas studiów? Ja wiem, że to trochę długo al...

-Gdzie są te papiery adopcyjne!? Biorę go odrazu!- Sicheng wstał szybko z materaca i zaczął radośnie skakać po mieszkaniu.

-Naprawdę?- Zdziwił się Xuxi. Obydwoje dobrze wiedzieli, iż w dzieciństwie Dong nie dogadywał się za dobrze z Renjunem.

-Też się zastanawiam.- Powiedział chłopak głaszcząc jedną ręką kota.

-Nie ma jej w szkole od dwóch tygodni, czyli jest pięćdziesiąt procent, że nie będziesz miał matematyki do końca roku.

-Nie przesadzaj, jeszcze miesiąc do końca.-Zmartwił się chłopak. Pani ucząca matematyki w jego szkole była jedną z najmilszych. Naprawdę ją lubił dlatego denerwował się, iż coś się jej mogło stać i na zastępstwo przyjdzie jakaś stara jędza.- To długo.- Dodał po chwili namysłu.

-Jak sobie wolisz.- Dong wyciągnął rękę w stronę zwierzaka, lecz ten wystaraszony uciekł przy okazji przyprawiając Huanga o zawał.

-Sicheng, przez ciebie uciekł! Dobrze wiesz jak trudno mi go złapać!

-Przepraszam, nie chciałem go wystraszyć.- Chłopcy wstali aby zobaczyć jak kot wskakuje na najwyższe drzewo ukrywając się przez ludźmi.

-Teraz go zdejmij jeśli tak bardzo "nie chciałeś".- Westchnął ciężko Lucas łapiąc starszego za nadgarstek.

Xuxi obserwował z dołu jak Dong próbuje się utrzymać na chwiejącej się gałęzi, wyciągając ręce w stronę zwierzaka. W pewnym momencie ich uwagę zwrócił dobrze znany głos młodego chłopca.

-Co robicie? Włóczykij wlazł na drzewo?

-Kto?-Zapytał oschle Sicheng.

-Renjun nazywa tego kota Włóczykijem.-Powiedział Huang i spojrzał się na młodszego.- Jun, pomożesz nam go zdjąć z drzewa?

-Sam sobie pora...- Przemowę najstarszego przetwał gest wykonany przez młodego. Podszedł on do drzewa i wyciągnął rece do góry, a zwierze zwinnie zeskoczyło z gałęzi na gałąź aż do małych rączek Huanga. Podał bezpiecznie zwierzę swojemu bratu i pobiegł w stronę wołającej go mamy.

*

-Nie no coś ty.- Zażartował Jaehyun i upił łyk herbaty. Taeyong również się zaśmiał i spojrzał na snującego się po domu Marka.

-Co mu się stało? Zawsze tryska energią.

-Trochę się napił.-Powiedział cicho i utkwił wzrok w podłodze.-Trochę.

-To ja siedzę na odwyku a wy mi brata upijacie?- Parsknał śmiechem Tae.

-Nie pijesz?

-Robię to dla Marka, jeśli Sicheng nie chce aby mieszkał ze mną bo czasem przesadzam z alkocholem, to nie będę pić w ogóle.- Wstał ze stołu na którym wcześniej siedział i podszedł do opierającego się o blat Jae. Postawił szklankę w zlewie i wziął się za wiercenie dziury wzrokiem w podłodze.
Jung złapał go za podbródek i spojrzał w oczy.

-Bo mi się tu zaraz rozkleisz.- Zapanowała cisza podczas której obydwaj wpatrywali się sobie w oczy.

-Spoko to tylko chwila zwątpienia.- Uśmiechnął się i złapał dłoń młodszego którą odciągnął jak najdalej od swojej twarzy.-Koniec tej gejozy.

Obydwaj wybuchli śmiechem. Pokierowali się w stronę salonu gdzie na kanpie leżał młody Lee. Taeyong posadził brata do pionu i nie pytając się pomógł mu wstać aby położył się w pokoju. W tym czasie Jung ułożył się wygodnie na sofie i zamknął oczy chcąc odespać zabrane mu przez Sichenga godziny snu. 

[...]

Otworzył powoli oczy. Podparł się na łokciach i ujrzał zapatrzonego w telefon starszego Lee.

-Tae? Która godzina?- Spytał się zaspanym głosem przyjaciela.

-Około dwudziestej pierwszej.- Ledwo skończył mówić a Jaehyun już był na nogach szukając telefonu. Taeyong skrzywił się patrząc na pośpiech chłopaka.- Coś się...

Uciął zdanie w połowie gdyż ten zabrał mu trzymany wcześniej telefon. Jae trzepnął lekko Hyunga w głowę za zabieranie mu komórki i zadał pytanie:

-Czy ktoś dzwonił?

-Nie.- Odpowiedział niepewnie i przeskoczył przez oparcie kanapy aby obserwować jak Jung zakłada buty.- Czemu się tak śpieszysz?

-Dongyoung.- Odowiedział na kilka sekund przed zamknięciem drzwi.

Kim Dongyoung, a no tak. Według teorii Tae gościu musiał mieć wszystko na papierze bo inaczej nie zrozumie. Współlokator Jaehyuna, przez niego zawsze Jung wychodził szybciej.
Naprawdę Lee nie rozumiał jak można wytrzymać z takim człowiekiem pod jednym dachem.

 « · just seconds apart · » yυwιnOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz