Jak już pisałam wcześniej, od zawsze byłam w centrum uwagi i nie brakowało mi znajomych. Z czasem jednak uległo to znacznej zmianie i nasze relacje się mocno zniszczyły. Zaprzyjaźniłam się więc z moją aktualną przyjaciółką, nazwijmy ją Missy. Od razu zaznaczam, że jeszcze napiszę o niej odrębny rozdział, w którym ukażę, jak to jest między nami i jak miewają się nasze stosunki. Nie mam pojęcia, jakim cudem się zaprzyjaźniłyśmy, bo nigdy nie mogłyśmy dojść do porozumienia, a może inaczej: nie mogłyśmy nawiązać kontaktu i brakowało nam tematów. Z czasem jednak zaczęłyśmy się do siebie coraz bardziej zbliżać, aż do tego stopnia, że 3 lata jesteśmy ekhm... nierozłączne. Mimo, iż przyjaciel znaczy bardzo wiele i może pełnić kilka funkcji, brakowało mi kogoś innego. Już w gimnazjum potrzebowałam chłopaka. Może brzmieć to dwuznacznie, jednak mam na myśli to, że pragnęłam obecności osoby o płci przeciwnej: jej uwagi, wsparcia i samego kontaktu. Ze względu na swoją nieśmiałość, nie byłam w stanie zakolegować się z jakimś chłopakiem, który spełniałby moje oczekiwania. Było to po prostu niemożliwe do wykonania. Zaczęłam więc udzielać się na portalach społecznościowych, uznałam to za jedyne rozwiązanie. Poznałam mnóstwo, przeróżnych chłopaków, z różnych części Polski, o odmiennych charakterach i sposobach myślenia. Jednak... żaden nie był taki, jakiego bym chciała. Nie widziałam zaangażowania z ich strony, a to odrażało mnie najbardziej. W sumie, większość z nich liczyła tylko na nagie zdjęcia, tacy byli dyskwalifikowani na starcie. Traciłam nadzieję w to, iż poznam swój ideał. Dobra, może nie musiał być ideałem, ale mógłby chociaż posiadać cechy osoby na poziomie i potrafić logicznie się wypowiedzieć i nawiązać jakąś rozmowę. 7 marca 2017 roku poznałam chłopaka o imieniu Alan. Nie był najprzystojniejszym chłopakiem, który chadzał po tej ziemi, jednak początkowa konwersacja z nim wydawała się naprawdę ciekawa. Gdy przeszliśmy na Facebook'a, zaczął mi się strasznie narzucać i nie dawał mi chwili spokoju. Szczerze mówiąc, gdyby nie to, nie osiągnęlibyśmy tego wszystkiego, o czym zaraz opowiem. Muszę przyznać, że lepiej byłoby, gdyby dał mi spokój i nie poznawalibyśmy się dokładniej, bo on mimo pozorów... zniszczył mnie. Zatem wróćmy do naszych pierwszych rozmów. Postanowiłam, że spróbuję go poznać, bo może okazać się to ciekawym przeżyciem, którego nigdy nie zapomnę. I faktycznie, tak też się stało. Pisaliśmy coraz dłużej, coraz częściej i było tak miło. W końcu, wyznałam mu, że się w nim zakochałam oraz, że boli mnie, gdy tak czule pisze mi o swojej koleżance, która mu się podoba. Dzielnie to przyjął i od tego właśnie wszystko się zaczęło. Codzienne, niekończące się rozmowy, mnóstwo wysyłanych do siebie serduszek i buziaków, słodziutkie określenia. Powiem krótko, był wspaniały i czułam się nieziemsko. Nareszcie poczułam się kochana i potrzebna, a tego mi tak bardzo brakowało. Oczywiście, wszystko co piękne i dobre szybko się kończy. Przestawał mieć dla mnie czas, wolał spędzać go ze swoim przyjacielem, grając w gry komputerowe. Wiele razy pisałam mu, że to mi się bardzo nie podoba, że potrzebuję go najmocniej w świecie i bardzo boli mnie, gdy mnie olewa. Szczerze mówiąc, nie brał tego do siebie, a ja głupia liczyłam na jakieś cuda. Teraz warto dodać, że Alan słuchał metalu. Był zupełnie odwrócony plecami do świata i to niby dla mnie się zmieniał- grał wobec mnie tak nieczysto, że to się w głowie nie mieści. W końcu zaraził mnie fazą na metal, stałam się bardziej zamknięta w sobie, opryskliwa, smutna, a nawet rozdrażniona. W sumie, najpierw zaczęło się od rocka, potem przerodziło się to w metalcore, który towarzyszył mi kilka dobrych miesięcy. Wywoływał we mnie tyle agresji, wiedziałam o tym. Jednak robiłam to częściowo dla niego, chciałam się dostosować, znaleźć wspólny język, bo może w końcu zauważyłby mnie i moje potrzeby. Jakoś w lipcu nie wytrzymałam i postanowiłam z nim skończyć. Obmyśliłam plan z Missy, ułożyłyśmy długą i wyczerpującą wypowiedź, którą z niesamowitą odwagą mu wysłałam. Brzmiała ona tak:
-przez ostatnie dni nie czułam, że jesteś w jakimś stopniu w moim życiu, a wydarzyła się bardzo ważna rzecz, która mam nadzieję to życie wkrótce odmieni. Zakochałam się w o rok starszym chłopaku z mojej szkoły. Zaczęło się od tego, że gdy jechałam z Missy spotkać się z kolegami z klasy, był tam też on i coś poczułam. Było to zwykłe zauroczenie, które z czasem zmieniło się w coś innego i to w dodatku z wzajemnością. Teraz jesteśmy razem i kocham go najbardziej w świecie. Tylko jest trochę o ciebie zazdrosny, a że nie chce go stracić, wolę zakończyć to z tobą już na zawsze. Wczoraj chciałam się upewnić, czy naprawdę ci zależy, ale po twoich odpowiedziach doszłam do wniosku, że to dla ciebie bez znaczenia i masz mnie gdzieś. Także teraz możesz sobie spokojnie pograć z dala od mojego narzekania. Było fajnie, dzięki.
Jak już się domyślacie, większość to ściema. Co prawda, zachowałam się bardzo sukowato, jednak nie chciałam się już męczyć i uznałam to za jedyne rozwiązanie. Ku mojemu zdziwieniu, totalnie zmiękły mi nogi, gdy odpowiedział:
-No to życzę szczęścia na nowej drodze życia i dziękuję ci za wszystko, dzięki tobie czułem się...
...ważny
Naprawdę, nie wiedziałam co mam robić. Zaczęłam odczuwać pewne wątpliwości. Po trzech dniach dopadła mnie totalna załamka i zdałam sobie sprawę z tego, co zrobiłam. Tak bardzo mi go brakowało... Mimo wielu wad, jakie posiadał, kochałam go i naprawdę bardzo żałowałam swojego czynu. Cały wieczór zalewałam się łzami, jednak stwierdziłam, że do niego napiszę. Moja wiadomość brzmiała tak:
-Wiesz co, przemyślałam to sobie i strasznie mi ciebie brakuje, po prostu nie mogę bez ciebie żyć... sądzę, że nie wybaczysz mi tego błędu, który popełniłam, ale jednak chcę, abyś wiedział, że znaczysz dla mnie serio wiele... nie wiem, czy naprawdę to zabolało, ale jeśli tak to cię przepraszam...
Oczywiście, nie wybaczył mi. Pisał, że za błędy się płaci, i że nie jest w stanie dać mi drugiej szansy. To tak cholernie zabolało. Wiedziałam, że też go bardzo zraniłam, ale ja dawałam mu możliwość poprawy, za każdym razem. Nie mogłam znieść naszej rozłąki, to niszczyło mnie od środka. Oczywiste było to, że nie mam na co liczyć i to NIGDY, PRZENIGDY nie wróci. Wtedy właśnie pierwszy raz się pocięłam. Tak, chłopak poznany przez Internet przyczynił się do tego, że po raz pierwszy zadałam sobie ból. Nikt, poza Missy o tym nie wiedział, ponieważ bardzo dobrze ukrywałam pocięty nadgarstek. Nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Miałam nadzieję, że znajdę w tym ukojenie, że przestanę cierpieć, bo przecież już nigdy z nim nie popiszę- idealny chłopak zniknął na zawsze z mojego życia. Muszę przyznać, że zadawanie bólu zaczęło dawać mi pewną ulgę. Przez to, gdy coś mi się nie udaje, kłócę się lub odnoszę porażki, od razu sięgam po nóż, nożyczki lub żyletkę. Stałam się słaba psychicznie, wszystko jest w stanie mnie wykończyć. Tak, to właśnie Alan przyczynił się do tego i mam mu to cholernie za złe. Pocięłam się około czterech razy, więcej nie zamierzam, bo wiem, że nie mogę. To okropne. Moi nowi znajomi są plastrem na rany i to oni dają mi siłę do działania. Właśnie dla nich nie będę już tego robić. KONIEC Z CIĘCIEM.
----------------------------------------------------------------------
Piszę to o 00:56, w nocy ma się najwięcej przemyśleń i rozkmin, dlatego uznałam, że to najlepsza pora na takiego typu wyznania. Liczę na to, że wam się spodobało, czekam na opinie! Buziaki ;*
YOU ARE READING
To może jeszcze raz? Tak od nowa...
Teen FictionMożesz zmienić wszystko, jeśli tego bardzo chcesz. Czujesz się bezsilny? Próbuj. Tylko od ciebie zależy to, jak potoczą się twoje losy, co osiągniesz i jak będzie wyglądało twoje życie. Wszystko jest w twoich rękach! Na samym początku muszę zaznacz...